Królewska krew
Autor: Michael J. Sullivan
Tytuł oryginału: Riyria Revelations Omnibus Edition 1: Theft of Swords
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 351
Seria: Odkrycia Riyrii. Tom pierwszy.
Moja ocena: 8/10
Zamordowany został król. Władza przeszła w ręce spiskowców, którzy sądzili, że każdy element ich planu był doskonały. Poza jednym. Winą próbowali obarczyć Royce'a i Hadriana. Ci nie są jednak byle złodziejaszkami i nie pójdą dobrowolnie pod pręgierz. To okryty złą sławą duet Riyria, i nikt nie powstrzyma ich przed krwawą zemstą!
"Szlachcic czy chłop- wszyscy ludzie kłamią, oszukują i płacą mi, żebym wykonał za nich brudną robotę. Bez względu na to, kto rządzi, i tak słońce wstaje, zmieniają się pory roku, a ludzie spiskują."Głównymi bohaterami jest dwójka utalentowanych złodziei- Royce oraz Hadrian, których duet ludzie zwykli nazywać Riyria (nazwę naprawdę fantastycznie się czyta, ale spróbujcie to teraz wymówić...). Podejmują się oni różnych zleceń, od kradzieży listów, do bycia w eskorcie. Oczywiście o ile im się to opłaca, bowiem prawie niczego nie robią za darmo. W końcu to złodzieje. No dobra, może nie do końca. Royce nim jest, za to Hadrian był bardziej przyuczany do fachy najemnika. Ale obydwaj potrafią zachować dyskrecję i spokój, tak ważne w ich fachu. Jednak czasem coś musi pójść nie tak, tak jak i tutaj się stało...
"-No- powiedział do Royce'a Hadrian- mamy Maribora po swojej stronie. Teraz możesz się odprężyć.Książka zachwyca swoją zawiłością i nieprzewidywalnością. W jednym momencie myślimy, że wiemy, kto tak naprawdę zabił króla, jednak po paru kolejnych stronicach prawda okazuje się zgoła inna. I my w tą drugą opcję wierzymy, dopóki jej także się nie podważy. Świetna robota, naprawdę. Nie wiemy niemal nigdy, co się wydarzy, czasem nawet to, co się wydarzyło, nie przechodzi przez myśl. To właśnie czyni ją tak dobrze wykreowaną i wciągającą- czytelnik chce wiedzieć, co będzie dalej.
- Właściwie- wyznał w zakłopotaniu zakonnik- to modliłem się za konie."
Na początku postaci przewija się naprawdę dużo, przez kolejne stronice dochodzi ich coraz więcej. Najpierw naprawdę trudno się w nich rozeznać, bo po prostu jak na rozpoczęcie się historii jest ich wiele. Następnie jednak, z każdym kolejnym rozdziałem, poznajemy je coraz lepiej i już mniej więcej potrafimy rozróżnić, kto jest kim, za to na końcu już możemy to robić bez zająknięcia.
Autor sprytnie wprowadził niedokończone wątki, które będzie mógł wykorzystać w późniejszym czasie. To daje mu mnóstwo możliwości na kontynuację Kronik Riyrii, co mu się bardzo chwali. Tym samym sprawia, że nie możemy się doczekać poznania dalszych losów bohaterów.
Atmosfera jest tutaj specyficzna, jednak naprawdę dobrze skonstruowana. Budują ją opisy odpowiedniej długości w stosunku do sytuacji, humor postaci oraz dokładnie przedstawione walki szermiercze. Wcale nie tak dużo osób potrafi to ładnie i obrazowo napisać, wierzcie mi.
Teraz minusy. Cóż... nie ma ich zbyt wiele, ale jednak są. Chociażby to, że do pewnego momentu trudno rozróżnić Hadriana od Royce'a. Tak nie powinno być. Albo ja jakoś nie uważam przy czytaniu, albo bohaterów po prostu niewiele różni. Poza tym to cała reszta jest świetnie przedstawiona.
Powieść w bardzo wielu scenach utrzymana jest w tajemniczym klimacie. Nie wiadomo, co się tak naprawdę dzieje, dopóki to nie zostanie ujawnione. Naprawdę autor potrafi zaskakiwać. Występują tutaj krasnoludy przedstawione jako niemal magicznie uzdolnieni budowniczy; oraz elfy, tym razem wygnane z miast i pogardzane przez ludzi. Trochę to Sapkowskiego przypomina, prawda?
Książka przeczytana w ramach wyzwania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz