Pan Lodowego Ogrodu
Autor: Jarosław Grzędowicz
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilość stron: 638
Seria: Pan Lodowego Ogrodu. Tom II
Moja ocena: 9/10
Moja ocena: 9/10
Mówią, że zimna mgła żyje. Inni uważają, że to oddech bogów albo brama zaświatów. Midgaard. Planeta, gdzie nas, ludzi, postrzega się jako istoty o rybich oczach. Gdzie trwa wojna bogów, a samozwańczy demiurgowie hodują okrucieństwo kwitnące w mroku zła, Gdzie więdną najnowsze ziemskie technologie, a człowiek stawić musi czoła swoim koszmarom. I zostaje zupełnie sam.
"Mam znaleźć sedno bycia jabłkiem? Istotę jabłkowatości? Tao szarlotki? Sam mam stać się jabłkiem? Jabłonią, Boże uchowaj?"*Uwaga! Spoiler z poprzedniego tomu!*
W drugim tomie powracamy do dwóch toczących się (chyba) równocześnie historii- Vuka Drakkainena, pochodzącego z Ziemi człowieka, który przybył na Midgaard w celu odnalezienia zaginionej ekspedycji badawczej oraz ewentualnej naprawy szkód, które po sobie zostawili. Przy drugim opowiadaniu towarzyszymy młodemu księciu podczas ucieczki przed nowymi rządami w cesarstwie- rządami Pramatki. Obydwa wątki są na równi wciągające i satysfakcjonujące, za wyjątkiem pierwszych rozdziałów, kiedy to zdecydowanie bardziej wyczekiwałam przygód tohimona klanu Żurawia, jednak potem fabuła obydwu historii jest na równi fascynująca. Pierwsza część zaczyna się od momentu, w którym poznajemy Vuka jako Drzewo, w które został przemieniony przez Van Dykena w poprzednim tomie (patrz, recenzja), jesteśmy również świadkami tego, jak wraca do normalnego życia oraz odkrywa pewne zmiany oraz sposób, w jaki może pokonać Czyniącego. Z kolei dziedzic Tygrysiego Tronu usiłuje przekraść się razem ze swoim nauczycielem i przyjacielem, Brusem, przez tereny cesarstwa bez zwracania na siebie zbytniej uwagi kapłanów Podziemnego Łona, jednak na drodze stają im pewne przeszkody... Jakie? Jeśli chcecie, możecie się dowiedzieć...
*Koniec spoilera*
"-Nie wierzę, piczku materinu- burknął Drakkainen (...)- Zbieram jagody do kubeczka. Tam się świat pali, a ja zrywam sobie kopane jagody."Im jest się starszym, tym więcej się wie i można sobie skojarzyć parę rzeczy. Chociażby to, że ustrój ustanowiony w państwie Pramatki jest bardzo podobny do idealnego państwa Platona- też pojedyncze osoby się nie liczą, liczy się interes państwa, też opiera się po części na wiedzy, a już na pewno hierarchia jest ta sama, tylko wielebni zastępują filozofów. Również po części spełnia warunki państwa ascetycznego- w końcu nie wolno jeść mięsa ani podobnych rzeczy, a każdy dostaje swoją porcję niezróżnicowanego posiłku, dzień w dzień; spełnia także jeszcze jeden warunek jakim jest brak miejsca dla poetów. W końcu oprócz modłów raczej zakazana jest gra na jakimkolwiek instrumencie, podobnie jak spożywanie alkoholu i palenie fajek, bo jest to niezgodne z przykazaniami Pramatki."Niech wszystko stanie się jednym". Tak po prostu.
Oprócz tego to wierzenia Ludzi Węży troszeczkę zahaczają o mitologię, jeśli się dobrze przypatrzeć. Pojawia się w pewnym momencie wzmianka o wężu, który połknie słońce... Dziwnie znajome, prawda? Bowiem według mitologii egipskiej koniec świata będzie wtedy, gdy wąż Apopis połknie na zawsze Słoneczną Barkę boga Re, czyli innymi słowy samo słońce. Może po prostu jestem przewrażliwiona na tym punkcie.
"My, ludzie, tak jesteśmy skonstruowani. Oprócz logiki, rozsądku i zdolności ważenia szans mamy jeszcze skrupuły.Sumienie. Uczucia. Różne przesądy, które czynią nas ludźmi."W tym tomie za to akcja każdej z historii może nie idzie aż tak szybko, jednak jest to związane tylko z tym, że co drugi rozdział zmieniany jest bohater i śledzimy tylko jedną z fabuł, dlatego skoro w sumie w książce jest 10 rozdziałów, to 5 przypada dla Vuka, 5 dla Ardżuka. Powieść jednak jest zachowana na przyzwoitym poziomie i bardzo przyjemnie się czyta, w szczególności, że jest napisana w miarę przystępnym językiem,a akcja jest wartka i autor oszczędza opisów brutalnych scen, co również jest dużym plusem w większości przypadków. Charakteru dodają również dosyć częste zwroty akcji, w szczególności w przypadku głowy klanu Żurawia. Pod koniec po prostu się załamałam, bo nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, jakie się wydarzyły. Mogłam coś przypuszczać, jednak od razu te wizje się rozwiewały.
Za to elementem spornym dla mnie jest lekka przemiana opinii Vuka na temat magii w tym świecie. Z jednej strony jest bardzo ciekawe i zaskakujące, jak zmienia swoje zdanie chociaż odrobinę, jednak zarazem znamy go od zupełnie innej strony, która w ogóle nie akceptuje czegoś takiego jak właśnie magia. Nie jestem więc w stanie powiedzieć, czy mi się to podoba, czy nie, bo po prostu zauważalna jest jego przemiana wewnętrzna w tym świecie. Za to w końcu przybliżony został nieco tytułowy Lodowy Ogród. Jak? Dowiedzcie się sami... Zapraszam do lektury.
Książka przeczytana w ramach wyzwania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz