środa, 20 listopada 2013

Cykl opowiadań Andrzeja Pilipiuka "Rzeźnik drzew"



 Rzeźnik drzew

Autor: Andrzej Pilipiuk
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilość stron: 479
Moja ocena: 9/10

Przetrącony kręgosłup ziemskiej cywilizacji. Terroryści. Rewolucjoniści.  Łowcy zombiaków. Pokrzyżowane szyki. Mroczne śledztwa. Ci wspaniali Kozacy. Widokówka z Petersburga. Szczypta PRL-u. Trochę po chińskiemu... Trzeszczące granice światów. I spotkanie ze starym znajomym, doktorem Skórzewskim.

"-Ale co to właściwie jest?
- Byt. Może rozumny nawet. Coś jak demon wrośnięty w drzewo, uwięziony, a może tylko pasożytujący. Sam tego nie wycinaj. Nawet nie próbuj. Tu trzeba fachowca."
  
Przede wszystkim ta książka była moją pierwszą stycznością z twórczością pana Pilipiuka i muszę przyznać, że jestem bardzo mile zaskoczona. Na cały tomik składa się 12 opowiadań o różnej tematyce, dziejące się w różnych okresach (parę za czasów PRL-u, parę w czasach dzisiejszych, w pierwszych latach XX wieku m.in.). Oprócz dwóch pierwszych, żadne z nich raczej nie jest ze sobą powiązane, z wyjątkiem oczywistej powtarzalności wydarzeń historycznych.
   Pierwsze na co chciałabym zwrócić uwagę, to wprowadzona atmosfera tajemniczości. Każde z opowiadań kryje coś w sobie, czego dowiadujemy się dopiero pod koniec, więc przez cały czas trzyma nas w napięciu i wyczekiwaniu na rozwiązanie sytuacji. Niestety większość z nich wcale nie kończy się dobrze, w każdym z nich zawarta jest śmierć. Najbardziej spodobało mi się jednak manewrowanie autora różnymi stylami. Pomimo tego, że w każdej z historii zastosowany jest troszeczkę różniący się styl, to spokojnie można rozpoznać styl Pilipiuka w każdym calu.

"- Magia może być zła albo jeszcze gorsza- westchnął jasnowidz.- To jak płomień. Trochę da się okiełznać, ale wystarczy chwila nieuwagi i człowiek zaczyna się palić."

   Jedną z rzeczy dopełniających klimat tajemniczości były zakończenia- co prawda niezbyt szczęśliwe, za to dające nam do myślenia. Nic prawie nigdy nie było jednoznaczne, za to wszystko co do joty ponure i czasem nawet przyprawiające o dreszcze. Do każdej z historii możemy dopowiedzieć sobie wydarzenia późniejsze, które według nas mogły się przydarzyć, czyli tak naprawdę (oprócz paru) żadna z nich nie miała jednoznacznego końca.
   Bohaterowie zazwyczaj nie są jakoś szczegółowo opisani pod względem wyglądu, jednak pod względem charakteru są wykreowani całkiem nieźle.
   Najbardziej zwodniczą rzeczą jest to, że opowiadania z początku są normalne- zadanie tajnej policji w Petersburgu chociażby- jednak po pewnym czasie wplatane są w nie elementy fantastyczne. To tworzy niesamowite po prostu złudzenie, że wszystko jest realistyczne, a nie z dodatkiem rzeczy nienaturalnych. W każdym razie ja miałam takie odczucie. Dodatkowym plusem jest także język, jakim historie są opisane- niezbyt prostu, ale też nie za trudny, powiedziałabym w sam raz dla starszych i oczekujących więcej czytelników.

" Co za tępy trep, pomyślał prezydent, gdy za gościem zamknęły się drzwi. Kto go zrobił szefem sztabu?
   Co za głupi cywilny dupek, pomyślał generał, schodząc po schodach. Kto takiego kretyna wybrał na prezydenta?"

  Zapomniałam także nadmienić, że pomimo panującego w opowiadaniach ponurego klimatu, autor wplótł również zabawne i dowcipne wątki, co od razu w miarę rozjaśniło i uczyniło lekturę ciekawszą. Brak tutaj wątków miłosnych, ewentualnie drobne wzmianki o nich, jednak nie jest im poświęcone tak znaczna część powieści, jak w typowych książkach dla młodzieży. Są tylko niemal nic nieznaczącymi wątkami.

  Naprawdę polecam Rzeźnika drzew wszystkim czytelnikom zainteresowanym fantastyką, jest to naprawdę świetna lektura, która Was nie rozczaruje i zapewni wiele przyjemnych chwil przy lekturze. Ja czasami nie mogłam się oderwać, bo po prostu musiałam doczytać opowiadanie do końca.

czwartek, 14 listopada 2013

Andrzej Sapkowski "Miecz Przeznaczenia"

Miecz przeznaczenia

Autor: Andrzej Sapkowski
Wydawnictwo: superNOWA
Ilość stron: 342
Moja ocena: 10/10

"  Syrenka wdzięcznym gestem podała mu rękę do pocałowania.- A tak. Bo ja też cię kocham, głupku. A co to by była za miłość, gdyby kochającego nie było stać na trochę poświęcenia."

   Jeden z dwóch tomów o przygodach Geralta napisanych przed sagą o wiedźminie. Innymi słowy nie jest to tradycyjna powieść, tylko zbiór opowiadań o tym bohaterze.
   W sumie tych krótkich historii jest sześć, każda dzieje się gdzie indziej, są inni bohaterowie, więc nie ma rutyny. Każda opowiada o poszczególnych wydarzeniach z życia naszego wydarzenia, są zupełnie różne- chociaż w żadnej nie brakuje jego zapędów do kobiet, chociażby były to kurtyzany. Tak więc może po kolei napiszę co nieco o każdej z nich. 
  Pierwszą historią jest "Granica możliwości". Geralt poznaje Borcha Trzy Kawki, który zresztą będzie wraz z nim podczas większości wydarzeń.(Z ciekawostek, to herb Trzy Kawki naprawdę istnieje w polskiej heraldyce.) Pojawia się również Jaskier, niedościgniony i puszczalski poeta, przy którym możemy się nieźle pośmiać; oraz czarodziejka Yennefer, w której nasz ulubiony wiedźmin jest zakochany. I tak wszyscy oni dołączają do wielkiego pochodu dworu królewskiego na... złotego smoka. Ale co z nim zrobią?
  Jest to zdecydowanie jedno z lepszych opowiadań w tej książce, porywające i pełne akcji, dostosowane do prawie każdego czytelnika (dla młodszych niezbyt się nadaje ze względu na pewne treści i przekleństwa).
Większość postaci poznaliśmy już w pierwszym tomie, jednak z każdą opowieścią dochodzą kolejne, niestety tylko epizodyczne. Fabuła każdej opowieści jest precyzyjnie skonstruowana, Sapkowski naprawdę zasłużył na tytuł mistrza fantastyki.

"Psiakrew, pomyślał, słysząc jak jej głos opada niby szmaciana piłeczka tocząca się po schodach. Rozpłacze się, pomyślał, nie ma dwóch zdań, rozpłacze się. Co robić, cholera, co robić?"

  Jednocześnie autor sprytnie żongluje powagą naszego wiedźmina i jego brakiem obycia wśród ludzi, co daje nam efekt wprost komiczny. Język jest prosty, więc dosyć szybko się czyta i powieść nas nie znudzi, gwarantuję to Wam. 
   Każda z opisywanych historii różni się od siebie. W jednej z nich Geralt ściga  dopplera (potrafiącego przybierać dowolną postać), w innej zajmuje się sobą i jego ukochaną czarodziejką Yennefer, a w jeszcze innej próbuje spełnić zachcianki księcia zakochanego w syrence. Tak więc za każdym razem dowiadujemy się nowych rzeczy, nowe wątki jak są wprowadzane, tak są zamykane (oprócz głównych bohaterów oczywiście).
Podsumowując "Miecz Przeznaczenia" według mnie jest podstawową lekturą jeśli chodzi o polską fantastykę, wypada i warto znać sagę o wiedźminie.