sobota, 28 grudnia 2013

Kolejna historia rozgrywająca się w petersburskim metrze

Piter

Autor: Szymun Wroczek
Tytuł oryginału: Метро 2033: Питер
Wydawnictwo: Insignis
Ilość stron: 595
Seria: Uniwersum Metro 2033
Moja ocena: 9/10
Iwanowi Mierkułowowi, diggerowi z Wasileostrowskiej, przygotowania do ślubu przerywa wybuch wojny z chodnikami, na których padło podejrzenie kradzieży agregatu prądotwórczego.
Lokalne starcie wkrótce przerodzi się w coś o wiele poważniejszego. Kto okaże się prawdziwym sojusznikiem, a kto zdrajcą? W obronie zasad i własnej stacji Iwan będzie musiał podjąć nierówną walkę.
"Dlaczego on jest tera ze mną, a nie Mierkułow... Tej akurat straty naprawdę żałuję. W rezultacie mam u swego boku człowieka, który zdradził najlepszego przyjaciela i własną stację. Zdrajca i morderca."
 Tym razem świat w metrze po apokalipsie przedstawia nam Szymun Wroczek, który moim zdaniem stanął na wysokości zadania, jakim było dorównanie znanym nam już książkom z serii Uniwersum Metro 2033. Jego styl jest zupełnie inny, bardziej tajemniczy, co sprawia, że czytelnik musi naprawdę się skupić na akcji, żeby powiązać fakty i wydarzenia dziejące się w powieści. Bo w pewnych momentach wszystko staje się niesamowicie zagmatwane i trzeba wnikać w treść, którą już się poznało i wysnuć z niej wnioski. Czyli innymi słowy- literatura dla kojarzących i łączących fakty.
Przyszedł czas na fabułę. Cała akcja zaczyna się na Wasileostrowskiej, na przygotowaniach do ślubu Iwana, diggera.(W gwoli ścisłości, digger to ktoś w stylu stalkera.) Uroczystość przerywa wiadomość o kradzieży agregatu Diesla, który napędzał całą stację i bez którego ciężko będzie dalej funkcjonować. To jedno wydarzenie pociąga za sobą kolejne, które składają się na podróż Iwana po połowie metra i różnych przygód. To, co z początku wydawało nam się głównym tematem, wcale takim nie jest. Wplątują się do akcji inne rzeczy, inne priorytety, czym jest także tajemnicza LEA? No cóż, wszystkiego się dowiemy zagłębiając się coraz bardziej w tunele peterburskiego metra...
"Tak mi brakuje tych pięciu, dwóch, jednej minuty. Żeby ona do mnie dobiegła. Nie, żeby na nią patrzeć, chciałbym dotknąć jej włosów. Są takie miękkie, poplątane. Białawoszare. W takich chwilach jak ta rozumiesz, kogo naprawdę kochasz. To nie słowa. To właśnie takie chwile.[...] To strasznie sentymentalne, tak, Goriełow? Goriełow, nie milcz, Goriełow, proszę cię. Nikt więcej mi nie został."
 Jak to w tej serii bywa, także i w tej książce pojawiają się nuty filozoficzne. A tak, jak zwykle- idealnie wpasowują się w akcję i fabułę. Naprawdę. Co do bohaterów, to stworzeni naprawdę fantastycznie, jak to zazwyczaj. Różnią się od siebie, jednak czasem nie potrafiłam rozróżnić osób z drużyny diggerów Iwana, muszę się przyznać. Ale to było mało ważne, bo głównych bohaterów oczywiście bardzo łatwo było rozróżnić po charakterach i zachowaniach.
Minusem jest to, że w pewnym momencie akcja strasznie zaczyna przypominać Do światła Andrieja Diakowa. Dlaczego? Bo wszyscy bohaterowie zaczynają po kolei umierać, podobnie jak właśnie w tej książce. To jest  chyba jedyny minus, który zauważyłam.
"I wiesz co? Przez to robi się straszniej. To ich człap, człap, człap. I cisza. A potem znowu: człap, człap. Jakby mieli mokre stopy. I tak chodzą."
Z pewnością  jest to obowiązkowa lektura dla każdego fana Uniwersum Metro 2033. Jak i poprzednie części jest poprzetykana tajemnicami, nutami filozoficznymi, zagadnieniami dotyczącymi cywilizowanych ostoi ludzkości, lepszych niż samo metro. Czy warto przeczytać? Moim zdaniem zdecydowanie tak.

sobota, 14 grudnia 2013

"Dziewiąty Mag. Dziedzictwo"- ostatnie spotkanie z Ariel Odgeon

Dziedzictwo

Autor: Alice Rosalie Reystone
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Ilość stron: 538
Seria: Dziewiąty Mag
Moja ocena: 7/10
 Naczelni Czarnoksiężnicy nie zgadzają się, aby Amanda została zaprzysiężona i stała się jedną z nich. Cofają zaklęcie, dzięki któremu dorosła i odsyłają ją do Oazy Szkolnej. Jednak dziewczyna buntuje się i ucieka. Tymczasem wąwóz za Kamieniołomami Demonów zaczyna się otwierać. Uwięzieni w nim Rozpaczający tylko czekają na to, by się z niego wydostać. Jeśli im się uda, świat Dziewięciu Miast czeka zagłada...
"Ech, wy, ludzie- westchnęła.- Nie wiem, po co natura was stworzyła. Latać nie umiecie, pływać ledwo, ledwo, jesteście ślepi niczym kret w swojej norze, ale z jakiegoś powodu uważacie się za władców tej krainy."
Ostatnia część trylogii "Dziewiątego Maga". Ariel, pozbawiona pamięci, żyje wraz z Marcusem we współczesnym świecie. Ma nową tożsamość, nową pracę, nawet jej usposobienie i upodobania zostały zmodyfikowane przez jej córkę, Amandę. Ona sama została w krainie Dziewięciu Miast, aby zostać zaprzysiężona na Naczelną, jednak najwyżsi Czarnoksiężnicy są temu przeciwni, chcą wysłać młodą Odgeon z powrotem do Oazy Szkolnej. Dziewczyna ucieka, o czym niedługo potem dowiaduje się jej matka i rusza, aby ją odnaleźć. Los zaprowadzi obydwie kobiety do Morren City, a także do prawdy o Wielkim Xavierze, niekoniecznie dobrej...
"- Ale żeby kawa była dobra, musi być...- Addie uśmiechnęła się słabo.- ... mocna, słodka i z odrobiną mleka. Pamiętam."
  Pierwsze, co mnie poraziło, to charakter Ariel. W poprzednich częściach była silną, niezależną i stanowczą, choć wrażliwą na czyjąś krzywdę, kobietą. Teraz przez jakąś połowę książki objawiła się jako rozhisteryzowana i zagubiona dziewczynka, która we wszystkich miejscach, które znała, płacze. Rozumiem, może mieć traumę po swoich przeżyciach- kto by nie miał- ale w pewnych momentach to jest już lekka przesada. Wcześniej niemal niczego się nie bała, a teraz ucieka przed wszystkim. Może nie było takie złe, ale dobrze mi się też nie objawiło.
  Sam pomysł na fabułę książki znacząco odbiega od poprzednich tomów, bo tym razem w centrum uwagi jest Morren City, a cała akcja staje się zagmatwana. Pojawia się wielu nowych bohaterów, co z początku daje nam jakieś 4-5 oddzielnych historii, które w końcu się ze sobą łączą. Ludzie i nie ludzie jak zwykle są super wykreowani pod względem charakterów. To jest stała cecha tej serii, każdy jest inny i niepowtarzalny.  Najbardziej autorka postarała się chyba przy tworzeniu Sheridana- trowa, który będzie się na naszej drodze pojawiał co chwila. Brutalny, ambitny, jednak pozbawiony ludzkich uczuć, co czyni go moim zdaniem ciekawą postacią.
   Połączenie opisów aktów brutalności i wątków miłosnych moim zdaniem nie jest najlepsze, w szczególności, jeśli następują po sobie. Poza tym poprzednie części takiego charakteru wcale nie miały, nie aż tak często, dlatego to w ogóle mi tutaj nie pasuje. Przepraszam, ale nie zwykłam w Dziewiątym Magu do brutalnego odcinania skrzydeł harpiom, a ogonów syrenom.

" Wkrótce tłum kupców przerzedził się i Ariel dojrzała rozpłatany do połowy ogon jakiegoś mężczyzny, wyjątkowo zajadle broniącego się przed kolczykowaniem. W jednej chwili woda w akwarium poczerwieniała, w drugiej odsłonięte kości ogona nieszczęśnika uderzyły o ścianę naczynia. Sekundę później szklana tafla pękła, a ciężko ranny mężczyzna wypłynął wraz z krwawą zawartością zbiornika (...)"
 To właśnie fabuła uratowała całą książkę- autorka wprowadziła zupełnie nowy świat, nowe pomysły i to bardzo ciekawe. Pod koniec już zaczęła grać na emocjach (w każdym razie moich) tak, że aż się popłakałam ze współczucia Marcusowi. Amanda moim zdaniem była zbyt... poważna i zbyt mało emocji okazywała, nie widać było, że jest córką Ariel, tylko po wyglądzie. Ale poza tym, to wszystko było jak najbardziej dopracowane. Chociażby to, że nie można było się od tej powieści oderwać, pomimo że czasami już nie miałam najmniejszej ochoty na czytanie jej dalej. Przyciąga, łapie i nie wypuszcza.

Jeśli spodziewacie się czegoś w stylu pierwszych tomów, to jesteście w błędzie. Zupełnie inne patrzenie na świat, inny charakter powieści, nowi bohaterowie, nowe priorytety. A poza tym trochę brutalności i wątków bądź co bądź erotycznych. Pod koniec dużo niejasności i niewytłumaczalnych spraw, których przyczyn i przebiegu możemy się tylko domyślać, bo nie zostało to jasno opisane. Dla niektórych to minus, ale dla mnie- zdecydowany plus. Tak więc polecam powieść wszystkim miłośnikom fantasty i Dziewiątego Maga, jednak właśnie te zmiany pragnę zaznaczyć, żeby potem nie było zaskoczenia.
                                                                     ~ ~ ~
Jeszcze pragnę przypomnieć o konkursie, który trwa do 17 grudnia (czyli jeszcze 3 dni) i do udziału bardzo wszystkich zachęcam :)

wtorek, 3 grudnia 2013

Konkurs świąteczny

Nadszedł ten czas, już niedługo Święta. Z tego właśnie powodu chciałabym komuś z Was sprawić dodatkowy prezent pod choinkę.


A teraz oczywiście zasady:
1. Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga http://zakazane-ksiazki.blogspot.com/, Alyss M oraz wydawnictwo Bernardinum
2. W konkursie mogą brać udział tylko osoby mieszkające na terenie Polski.
3. Wziąć udział mogą zarówno osoby posiadające jak i nieposiadające bloga.
4. Nagrodą główną jest książka Zabawka Boga Tadeusza Biedzkiego (recenzja tutaj). Przewidziane jest również wyróżnienie w formie niespodzianki.
5. Fundatorem książki jest wydawnictwo Bernardinum, za to wyróżnienia właścicielka bloga.
6. Konkurs trwa od dnia dzisiejszego (3 grudnia 2013) do dnia 18 grudnia 2013 do godziny 23.59.
7. Wyniki zostaną ogłoszone do 3 dni po zakończeniu konkursu. Skontaktuję się wtedy ze zwycięzcami, którzy będą mieli 3 dni na podanie mi danych do wysyłki, w przeciwnym wypadku nagroda przejdzie na inną osobę.
8. Byłoby miło, gdyby osoby posiadające bloga dodały powyższy baner do konkursu.
9. Zastrzegam sobie prawo do zmiany zasad konkursu i ewentualnych opóźnień w ogłoszeniu wyników.
10. Razem ze mną w jury będzie osoba postronna, więc nikt nie będzie faworyzowany.

Zadanie konkursowe i wzór zgłoszenia

Należy wyrazić chęć do udziału poprzez zwykłe "Zgłaszam się", podać swój adres e-mail, nick pod którym się podpisujecie (w przypadku osób anonimowych proszę o podanie pseudonimu) oraz odpowiedzi na pytanie: Dlaczego uważasz, że to właśnie Ty powinieneś wygrać tę książkę?
Wzór zgłoszenia:
Zgłaszam się!
Nick:
E-mail:
Moja odpowiedź:

Życzę wszystkim powodzenia :)

W poszukiwaniu Zabawki Boga

Zabawka Boga

Autor: Tadeusz Biedzki
Wydawnictwo: Bernardinum
Ilość stron: 319
Moja ocena: 8/10

Autor dostaje list od dawnego przyjaciela, zakonnika z Etiopii, który trafił na ślad pamiątki sprzed dwóch tysięcy lat. Odnalezienie jej-ze względu na pierwszego właściciela- byłoby światową sensacją. Mnich prosi przyjaciela o podjęcie poszukiwań. Autor jedzie do klasztoru św. Katarzyny na Synaju, gdzie odbiera kopertę z wierszem-szyfrem. Wynika z niego, że musi przebyć trasę z Jerozolimy do Efezu. Czyni to, ale dowiaduje się niewiele. Dopiero kolejne podróże, wizyty w klasztorach Prowansji i w kościołach Lalibeli w Etiopii stwarzają mu szansę na odnalezienie historycznego skarbu. Czy ją wykorzysta?
"Jakże dobitnie brzmiały jego ostatnie słowa: 'Któregoż z proroków nie prześladowali ojcowie wasi? Pozabijali też tych, którzy przepowiedzieli przyjście Sprawiedliwego, którego wy zamordowaliście'."
 Ta książka to moja pierwsza styczność z autorem i muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona. Prostota języka przeplatana ze słowami zamierzchłymi tworzy ciekawą mieszankę. 
  Na początku chciałabym zwrócić uwagę na podział powieści nie tylko na rozdziały, ale także na części. W każdej z nich inna osoba jest głównym bohaterem, na którego losach się skupiamy. Wszystko zaczyna się w czasach współczesnych, gdy autor (jedynie w tej części stosowana jest narracja pierwszoosobowa, w całej reszcie trzecioosobowa) otrzymuje list od swego przyjaciela Andrzeja. Kolejne części mówią o losach św. Jana i Matki Bożej oraz Jefraima; Alfeusza- wnuka Jefraima; oraz templariusza Rajmunda. Losy poszczególnych bohaterów toczą się odpowiednio w I, II, XII, XIII oraz XXI  wieku. Niemal idealnie są przy tym opisane realia z tamtych czasów- gospodarka, polityka, szczegóły z życia codziennego mieszkańców poszczególnych miast i wyznawców różnych religii. Najlepiej było widać swego rodzaju kontrast w opowieści Rajmunda- wyszczególnione były różnice w postępowaniu chrześcijan i muzułmanów. 
"Część chrześcijan wykupiła się, większość nie miała pieniędzy i została wzięta w niewolę. Stało się tak, mimo że patriarcha Herakliusz oraz liczne bogate rodziny chrześcijańskie wywozili swoje bogactwa wozami. Muzułmanie byli zdumieni takim brakiem solidarności u chrześcijan."
  Dzięki powieści można także dowiedzieć się o wielu ciekawych miejscach, takich jak kościoły Lalibeli wykute w skałach. Minusem jest to, że autor nie daje zbyt dużych opisów do nich, jednak w większości zapełniają to fotografie oraz rysunki zamieszczone w książce. Akcja w większości przypadków toczy się szybko, ale przy tym nad wyraz ciekawie i na każdej stronie coraz bardziej się rozkręca. Fabuła z początku przypominała mi coś w stylu Pana Samochodzika, jednak później porzuciłam to porównanie, bo jednak Zabawka Boga dużo się od niego różni. Nie ma tutaj tak popularnego motywu wyścigu po skarb, jedynie jego szukanie, które zresztą opisane jest bardzo interesująco.
  Większość wydarzeń oczywiście bazuje na wydarzeniach historycznych, jak wyprawy krzyżowe do Ziemi Świętej, budowanie kościołów w skałach, czy istnienie opisanych klasztorów. Szczerze mówiąc, to troszeczkę się zawiodłam nad opisem templariuszy- spodziewałam się o wiele więcej i nie mogłam się tych fragmentów doczekać, jako że się bardzo interesuję zakonami rycerskimi. Ale niestety troszeczkę się zawiodłam, chociaż podbudowała mnie na duchu stworzona przez nielicznych zakonników siatka szpiegowska. Wszystko stało się o wiele ciekawsze. Dodatkowo wprowadzony został motyw "pierwotnego chrześcijaństwa", którego szukał brat Andrzej i którego opis znajduje się pod koniec powieści.
  Jako że ja zbyt dużo czasu na czytanie nie miałam, to troszeczkę mi się lektura rozciągnęła na parę dni, jednak jestem pewna, że połknęłoby się ją w maksymalnie dwa wieczory. Wciąga niesamowicie, często nie da się jej odłożyć, bo chce się dowiedzieć, co będzie dalej.
"Król uśmiechnął się:- zawsze uczyłeś mnie, że jeśli człowiek czegoś bardzo pragnie i mądrze do tego zmierza, osiągnie nawet to, co wydaje się nieosiągalne."
Podsumowując, książka jest naprawdę warta przeczytania ze względu na  wprowadzenie elementów historycznych oraz ważnych miejsc i, moim zdaniem, niesamowicie ciekawych. Barwy dodaje także dreszczyk emocji i ciągłe pytanie "Co będzie dalej?". Także tematyka jest niespotykana- nikt chyba jeszcze nie pisał o takich rzeczach, jak zabawka Boga, tym bardziej, jeśli jest to tak prosta i pospolita na pozór rzecz. Jednak co nią jest? Cóż, tego możecie przekonać się się sami...

Za egzemplarz powieści serdecznie dziękuję wydawnictwu

środa, 20 listopada 2013

Cykl opowiadań Andrzeja Pilipiuka "Rzeźnik drzew"



 Rzeźnik drzew

Autor: Andrzej Pilipiuk
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilość stron: 479
Moja ocena: 9/10

Przetrącony kręgosłup ziemskiej cywilizacji. Terroryści. Rewolucjoniści.  Łowcy zombiaków. Pokrzyżowane szyki. Mroczne śledztwa. Ci wspaniali Kozacy. Widokówka z Petersburga. Szczypta PRL-u. Trochę po chińskiemu... Trzeszczące granice światów. I spotkanie ze starym znajomym, doktorem Skórzewskim.

"-Ale co to właściwie jest?
- Byt. Może rozumny nawet. Coś jak demon wrośnięty w drzewo, uwięziony, a może tylko pasożytujący. Sam tego nie wycinaj. Nawet nie próbuj. Tu trzeba fachowca."
  
Przede wszystkim ta książka była moją pierwszą stycznością z twórczością pana Pilipiuka i muszę przyznać, że jestem bardzo mile zaskoczona. Na cały tomik składa się 12 opowiadań o różnej tematyce, dziejące się w różnych okresach (parę za czasów PRL-u, parę w czasach dzisiejszych, w pierwszych latach XX wieku m.in.). Oprócz dwóch pierwszych, żadne z nich raczej nie jest ze sobą powiązane, z wyjątkiem oczywistej powtarzalności wydarzeń historycznych.
   Pierwsze na co chciałabym zwrócić uwagę, to wprowadzona atmosfera tajemniczości. Każde z opowiadań kryje coś w sobie, czego dowiadujemy się dopiero pod koniec, więc przez cały czas trzyma nas w napięciu i wyczekiwaniu na rozwiązanie sytuacji. Niestety większość z nich wcale nie kończy się dobrze, w każdym z nich zawarta jest śmierć. Najbardziej spodobało mi się jednak manewrowanie autora różnymi stylami. Pomimo tego, że w każdej z historii zastosowany jest troszeczkę różniący się styl, to spokojnie można rozpoznać styl Pilipiuka w każdym calu.

"- Magia może być zła albo jeszcze gorsza- westchnął jasnowidz.- To jak płomień. Trochę da się okiełznać, ale wystarczy chwila nieuwagi i człowiek zaczyna się palić."

   Jedną z rzeczy dopełniających klimat tajemniczości były zakończenia- co prawda niezbyt szczęśliwe, za to dające nam do myślenia. Nic prawie nigdy nie było jednoznaczne, za to wszystko co do joty ponure i czasem nawet przyprawiające o dreszcze. Do każdej z historii możemy dopowiedzieć sobie wydarzenia późniejsze, które według nas mogły się przydarzyć, czyli tak naprawdę (oprócz paru) żadna z nich nie miała jednoznacznego końca.
   Bohaterowie zazwyczaj nie są jakoś szczegółowo opisani pod względem wyglądu, jednak pod względem charakteru są wykreowani całkiem nieźle.
   Najbardziej zwodniczą rzeczą jest to, że opowiadania z początku są normalne- zadanie tajnej policji w Petersburgu chociażby- jednak po pewnym czasie wplatane są w nie elementy fantastyczne. To tworzy niesamowite po prostu złudzenie, że wszystko jest realistyczne, a nie z dodatkiem rzeczy nienaturalnych. W każdym razie ja miałam takie odczucie. Dodatkowym plusem jest także język, jakim historie są opisane- niezbyt prostu, ale też nie za trudny, powiedziałabym w sam raz dla starszych i oczekujących więcej czytelników.

" Co za tępy trep, pomyślał prezydent, gdy za gościem zamknęły się drzwi. Kto go zrobił szefem sztabu?
   Co za głupi cywilny dupek, pomyślał generał, schodząc po schodach. Kto takiego kretyna wybrał na prezydenta?"

  Zapomniałam także nadmienić, że pomimo panującego w opowiadaniach ponurego klimatu, autor wplótł również zabawne i dowcipne wątki, co od razu w miarę rozjaśniło i uczyniło lekturę ciekawszą. Brak tutaj wątków miłosnych, ewentualnie drobne wzmianki o nich, jednak nie jest im poświęcone tak znaczna część powieści, jak w typowych książkach dla młodzieży. Są tylko niemal nic nieznaczącymi wątkami.

  Naprawdę polecam Rzeźnika drzew wszystkim czytelnikom zainteresowanym fantastyką, jest to naprawdę świetna lektura, która Was nie rozczaruje i zapewni wiele przyjemnych chwil przy lekturze. Ja czasami nie mogłam się oderwać, bo po prostu musiałam doczytać opowiadanie do końca.

czwartek, 14 listopada 2013

Andrzej Sapkowski "Miecz Przeznaczenia"

Miecz przeznaczenia

Autor: Andrzej Sapkowski
Wydawnictwo: superNOWA
Ilość stron: 342
Moja ocena: 10/10

"  Syrenka wdzięcznym gestem podała mu rękę do pocałowania.- A tak. Bo ja też cię kocham, głupku. A co to by była za miłość, gdyby kochającego nie było stać na trochę poświęcenia."

   Jeden z dwóch tomów o przygodach Geralta napisanych przed sagą o wiedźminie. Innymi słowy nie jest to tradycyjna powieść, tylko zbiór opowiadań o tym bohaterze.
   W sumie tych krótkich historii jest sześć, każda dzieje się gdzie indziej, są inni bohaterowie, więc nie ma rutyny. Każda opowiada o poszczególnych wydarzeniach z życia naszego wydarzenia, są zupełnie różne- chociaż w żadnej nie brakuje jego zapędów do kobiet, chociażby były to kurtyzany. Tak więc może po kolei napiszę co nieco o każdej z nich. 
  Pierwszą historią jest "Granica możliwości". Geralt poznaje Borcha Trzy Kawki, który zresztą będzie wraz z nim podczas większości wydarzeń.(Z ciekawostek, to herb Trzy Kawki naprawdę istnieje w polskiej heraldyce.) Pojawia się również Jaskier, niedościgniony i puszczalski poeta, przy którym możemy się nieźle pośmiać; oraz czarodziejka Yennefer, w której nasz ulubiony wiedźmin jest zakochany. I tak wszyscy oni dołączają do wielkiego pochodu dworu królewskiego na... złotego smoka. Ale co z nim zrobią?
  Jest to zdecydowanie jedno z lepszych opowiadań w tej książce, porywające i pełne akcji, dostosowane do prawie każdego czytelnika (dla młodszych niezbyt się nadaje ze względu na pewne treści i przekleństwa).
Większość postaci poznaliśmy już w pierwszym tomie, jednak z każdą opowieścią dochodzą kolejne, niestety tylko epizodyczne. Fabuła każdej opowieści jest precyzyjnie skonstruowana, Sapkowski naprawdę zasłużył na tytuł mistrza fantastyki.

"Psiakrew, pomyślał, słysząc jak jej głos opada niby szmaciana piłeczka tocząca się po schodach. Rozpłacze się, pomyślał, nie ma dwóch zdań, rozpłacze się. Co robić, cholera, co robić?"

  Jednocześnie autor sprytnie żongluje powagą naszego wiedźmina i jego brakiem obycia wśród ludzi, co daje nam efekt wprost komiczny. Język jest prosty, więc dosyć szybko się czyta i powieść nas nie znudzi, gwarantuję to Wam. 
   Każda z opisywanych historii różni się od siebie. W jednej z nich Geralt ściga  dopplera (potrafiącego przybierać dowolną postać), w innej zajmuje się sobą i jego ukochaną czarodziejką Yennefer, a w jeszcze innej próbuje spełnić zachcianki księcia zakochanego w syrence. Tak więc za każdym razem dowiadujemy się nowych rzeczy, nowe wątki jak są wprowadzane, tak są zamykane (oprócz głównych bohaterów oczywiście).
Podsumowując "Miecz Przeznaczenia" według mnie jest podstawową lekturą jeśli chodzi o polską fantastykę, wypada i warto znać sagę o wiedźminie.

niedziela, 22 września 2013

Czterej chłopcy, jeden zdradziecki plan, całe królestwo do zdobycia.

Fałszywy książę

Autor: Jennifer A. Nielsen
Tytuł oryginału: The False Prince
Wydawnictwo: Literacki Egmont
Ilość stron: 380
Moja ocena: 8/10
Seria: Trylogia władzy


  W pewnej dalekiej krainie zanosi się na wojnę domową. Aby zjednoczyć  podzielone królestwo, arystokrata Conner postanawia posadzić na tronie mistyfikatora, udającego zaginionego przed laty księcia. Zmusza do zabiegania o tę rolę czterech chłopców.
 Jeden z nich, czternastoletni Sage, nie ufa Connerowi, ale wie, że zostanie fałszywym księciem to jego jedyna szansa na przeżycie. Konkurenci również się nie poddają. Kolejne dni odsłaniają niowe oszustwa i tajemnice, aż w końcu na jaw wychodzi prawda.
Kto wykaże się męstwem i wygra, a komu pisana jest porażka?

 "-Poprosiłam o twoje towarzystwo, bo przedtem szczerze mi odpowiedziałeś. Gdybym weszła do tej sali z twarzą usmarowaną błotem i spytała innego sługi, jak wyglądam, ukłoniłby się nisko i odrzekł, że wyglądam równie pięknie jak zawsze. Gdybyś był na moim miejscu, Sage, zrozumiałbyś, jak niewielu ludziom mogę ufać."

  Na wstępie chcę wszystkich straaasznie przeprosić za moją nieobecność przez ostatnie kilka miesięcy. Byłam zajęta innymi rzeczami niż czytanie, praktycznie przez całe wakacje byłam poza domem i nie mogłam zasiąść do komputera. Ale teraz wracam z czterema recenzjami do napisania, wiem że to trochę mało, ale zawsze coś, prawda? Jeszcze raz Was przepraszam i zapowiadam, że skoro niedługo są moje urodziny (dokładniej to 26 września), to oczywiście zorganizuję jakąś wygrywajkę :) Ale dosyć już tego, przejdźmy do tradycyjnej recenzji.

  Akcja powieści dzieje się w królestwie Carthyi w podobnym średniowieczu okresie. Głównym bohaterem, a zarazem narratorem jest czternastoletni chłopak o imieniu Sage, to z jego punktu widzenia brniemy przez wszystkie sytuacje i zdarzenia. Wszytko zaczyna się w momencie, gdy próbuje on wykraść trochę jedzenia dla swego sierocińca. Momentalnie jego los i położenie się zmienia się, nie wiadomo z początku czy na lepsze. Poznaje Connera oraz trzech innych chłopców- Latamera, Rodena i Tobiasa. Ich losy przez najbliższe dni wiążą się ze sobą. Sage ma dosyć trudny charakter i trzeba przyznać, niewyparzony język. Trudno z nim dojść do porozumienia i zmusić go do czegoś, jednak jest on  chłopcem bardzo mądrym i sprytnym. Co się z nim stanie dalej? Zobaczymy...

"- Jeśli nawet ta lekcja nie nauczyła cię niczego innego, Sage, to może zrozumiesz przynajmniej, że nie należy mi się przeciwstawiać. Byłeś w lochu prawie dwie doby. Wiedziałeś, że minęło tyle czasu?"

  Zdecydowanie "Fałszywy książę" zalicza się do szybkich i przyjemnych czytadeł na jeden-dwa wieczory. Akcja czasami jest przewidywalna, czasami nie. Tak pół na pół. Napisana prostym językiem nie sprawia problemów w czytaniu. Co prawda na początku troszeczkę nie mogłam się połapać który spośród dwóch chłopców to który (Roden i Tobias) ale później jakoś samo przyszło. Co do postaci, to wszystkie są całkiem nieźle wykreowane, a przodującymi osobami pod względem charakterem są zdecydowanie Sage i Conner- widać, że autorka najbardziej skupiła się na nich. 
  Tego, co stało się pod koniec powieści po części w ogóle się nie spodziewałam. Jedna rzecz była oczywista dla mnie- kto zasiądzie na tronie, jednak inne rzeczy związane z tym były dla mnie zaskoczeniem. W końcu też znalazłam kolejną książkę bez chyba żadnego romansu, wolną od tych wszystkich tematów (poprzednimi tego typu powieściami były przeważnie te z "Uniwersum Metro 2033"). 

"- Co się stanie z chłopcami, którzy nie zostaną wybrani?
   Conner zawahał się na moment, po czym odparł:
  - Jeszcze nie wiem.
  Wszyscy obecni w pokoju wiedzieli, że to kłamstwo."

  Podsumowując jest to lekkie czytadło na jesienne wieczory, którego kontynuacji wypatruję z niecierpliwością. Pomimo tego,  że niektóre rzeczy są zapożyczone z innych powieści, to ta książka bardzo mi się podobała i i już nie mogę się doczekać kolejnych części. Gorąco polecam wszystkim wielbicielom średniowiecza i intryg.

środa, 29 maja 2013

Nowa szkoła, nowe Zasady, nowe doświadczenia.

Wybrani

Autor: C.J. Daugherty
Tytuł oryginału: Night School
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 432
Moja ocena: 7/10
Świat Allie legł w gruzach. Jej ukochany brat zaginął, a ona została aresztowana- kolejny raz. Rodzice podejmują desperacką decyzję o wysłaniu dziewczyny do elitarnej szkoły z internatem. Akademia Cimmera nie jest jednak zwyczajną szkołą. Panują tu dziwne zasady, a uczniowie to w większości bogate dzieci wpływowych rodziców. Kiedy jedna z uczennic zostaje zamordowana, Allie zaczyna rozumieć, że Akademia Cimmera skrywa mroczny sekret. Czy w jego odkryciu pomoże dziewczynie przystojny Sylvain? A może outsider Carter?

"- Tak. To naprawdę okropne. Ale jesteś tutaj. I żyjesz. Dopiero cię poznałam, Allie, ale już wiem, że jesteś cudowna. Być może twoja rodzina jest straszna, ale wyłącznie od ciebie zależy, co zrobisz teraz ze swoim życiem."

Główną bohaterką jest szesnastoletnia Alyson, która po zaginięciu brata zachowuje się coraz gorzej. Coraz częściej nadużywała alkoholu i robiła różne rzeczy, po których kilka razy została złapana przez policję. W końcu zostaje posłana do Akademii Cimmera, która bądź co bądź jest niecodzienną szkołą. Panują w niej surowe Zasady, na początku Alli uważa szkołę za więzienie i nie chce znajdować się w tym miejscu. Jednak z czasem zaczyna mieć na to zupełnie inny pogląd... Dzieją się tutaj rzeczy z początku niezrozumiałe.
Pierwsze o czym muszę tutaj wspomnieć, to jest niezwykłe podobieństwo (przynajmniej wydarzeń początkowych) do "Dziewczyn z Hex Hall" autorstwa Rachel Hawkins. Mniej więcej to samo- szkoła z internatem, banda znienawidzonych dziewczyn, przystojni chłopcy, a następnie seria ataków w wyniku których (o ile dobrze pamiętam) ginie człowiek. Tak więc ta powieść może w paru aspektach nie jest oryginalna, ale poza tym jest całkiem niezła.
Akcja rozwija się powoli, z  każdym rozdziałem biegnie coraz szybciej i szybciej. Po prostu nie da się od niej oderwać, co dodatkowo potęguje język- prosty i zrozumiały. Atmosfera wprowadzona w fabule jest bardzo specyficzna, bowiem wszystko dzieje się w starym dworzyszczu i jego okolicach, nie ma żadnych urządzeń elektrycznych (tylko nauczyciele mają do niektórych dostęp). 

" - Wielkie brawa dla Allie. Błyskawicznie wspięła się na sam szczyt drabiny sukcesu Cimmerii. Myślę, że zasłużyła na drinka. A co sądzi o tym  publiczność?- Schyliła się i podała jej w połowie opróżnioną butelkę wódki."

Bohaterowie tworzą specyficzną mieszankę. Z początku wydaje się nam, że osoby przedstawione w książce są całkiem zwyczajni i całkiem mili (albo niemili- w zależności od osoby), jednak potem prawda wychodzi na jaw. A jest ona w pewnych przypadkach co najmniej zaskakująca. Nie brakuje to wątków miłosnych, w pewnej mierze wiążą się one z dalszymi losami bohaterów. Na drodze Allie stają dwaj chłopcy- Sylvain oraz Carter. Obydwaj mają różne, żeby nie powiedzieć zupełnie inne, charaktery. Tak samo inni bohaterowie- mają swoje wady i zalety, są niepowtarzalni. 
Ogólnie rzecz biorąc jest to raczej lekkie czytadło, delikatne romansidło, które porywa nas swoją akcją, cokolwiek rozwijającą się cały czas, a także nieskomplikowanym językiem. Nie jest fantastyką, nie dostrzegam tutaj na razie żadnych elementów tego gatunku. Polecam ją wszystkim miłośnikom takich klimatów, ni to średniowiecznych, ni to nowoczesnych.

Google+


Tak jak chyba już wszyscy słyszeli, niedługo z blogspota zniknie opcja obserwatorów. Robię więc tak, jak cała reszta blogerów i założyłam sobie konto na Google+, gdzie podpisuję się jako Alyss M. (Niewiele się u mnie pod względem nazwy zmieniło.) Dodałam także stosowną opcję nad Obserwatorami, tak abyście dalej mogli śledzić moje poczynania, o ile oczywiście chcecie :) Z mojej strony postaram się nie zapomnieć o żadnym blogu, którego jestem obserwatorem i, gdy tylko się pojawi taka opcja, dołączyć do kręgów.

poniedziałek, 27 maja 2013

Uniwersum Metro 2033- tym razem w Petersburgu

Do światła

Autor: Andriej Diakow
Tytuł oryginału: Метро 2033: К свету
Wydawnictwo: Insignis
Ilość stron: 326
Moja ocena: 8/10
Porzucony świat, leżący na powierzchni, nie chciał przyjąć ludzi z powrotem. Mamiące, tajemnicze światło zgasło, skryło się jak widmo, jak bagienny ognik. Czy znajdą drogę do światła, do nadziei, poprzez wszystkie niebezpieczeństwa świata zewnętrznego? Ilu wędrowców dotrze tam żywych? Może jeden. Może nikt.

" - Wiesz, Gleb, zatruty świat to pół biedy. Znacznie straszniejsze są zatrute dusze. Dlatego nie warto zaczynać od czystych miejsc. Trzeba szukać czystych dusz. Takich jak ty."

Tym razem przenosimy się do petersburskiego metra, gdzie głównym bohaterem staje się dwunastoletni Gleb, sierota. Przygarnia go (a raczej bierze w formie zapłaty) doświadczony żołnierz- Taran. Razem z drużyną stalkerów oraz kapłanem tajemniczej religii Exodusu mają za zadanie odnaleźć źródło tajemniczego światła, które widać z okolic Kronsztadu. Podejmują wyzwanie i wychodzą z bezpiecznego metra, aby iść na nieprzyjazną powierzchnię i wyruszyć w długą i niebezpieczną wędrówkę.

" -Ty jednak nie przypominasz Tarana... Mam dla ciebie radę, uciekaj od niego. Uciekaj tak szybko, jak tylko możesz."

Ogólnie rzecz biorąc, to akcja powieści jest niczego sobie, wartka, wciąż coś się dzieje i nie da się przy niej nudzić. Aczkolwiek na mój gust autor powinien jednak robić troszeczkę bardziej obrazowe opisy miejsc. Poza tym, to książka miejscami jest raczej dla osób lubiących makabryczne wydarzenia, bowiem ich tutaj nie brakuje.  Chociażby kanibale zajadający się ludzkim mięsem, albo dokładne opisywanie robali przewijających się w ciele pół-ludzi pół-trupów. Czasami aż mi się od tego robiło niedobrze, ale rozumiem to jako zamiar autora. Także niezbyt podobało mi się to, że co i rusz ktoś ginął, ale później to także wybaczyłam, gdy tylko doczytałam historię do końca. 
Powieść była nieprzewidywalna- nie spodziewałam się w ogóle takiego zakończenia ani biegu niektórych wydarzeń. Jestem jednak bardzo zadowolona z tego, że Diakow kontynuował zamierzenia Glukhowskiego, a mianowicie wprowadzenie elementów po części filozoficznych i wymagających głębszego przemyślenia. Poza tym także opisuje zachowania ludzi w skrajnych przypadkach, gdy są na skraju życia i śmierci i tego, do czego są zdolni.
Napisana jest przystępnym językiem, więc dosyć szybko się czyta i można wszystko zrozumieć. Charaktery postaci są świetnie skonstruowane, każdy ma swoje wady i zalety, a minione wydarzenia odzwierciedlają się w ich dalszych zachowaniach. Chociażby Kondor- dowódca oddziału- z rozdziału na rozdział coraz bardziej się zmienia. Niekoniecznie na lepsze.

"Nadzieja przypomina odbicie w wodzie. Raz jest i nagle znika, przykryta migotaniem coraz to nowych wydarzeń. Szybko niknąc, pozostawia jednak po sobie ledwie wyczuwalny aromat, tli się jeszcze gdzieś w głębinach świadomości, i po jakimś czasie na spokojnej powierzchni uśpionych emocji pojawia się jej nietrwały wizerunek."

Bardzo zainteresował mnie religia Exodusu, której wyznawcy wierzą w Arkę, która przybędzie po wybawionych i zabierze ich do ziemi nieskażonej promieniowaniem. Sama w sobie jest interesująca, ale jak później się  okazuje, jeszcze bardziej tajemnicza, niż się z początku wydawało...

Książka moim zdaniem jest godna polecenia wszystkim fach, a jeśli już, to tylko o nich malutka wzmianka. Raczej zalicza sięnom post-apo oraz Uniwersum Metro 2033. To nie jest jakieś romansidło- prawie w ogóle nie ma wątków miłosny ona do tych bardziej poważnych i makabrycznych zarazem, bowiem przedstawia skrytą naturę człowieka i jego pragnienie, by przetrwać za wszelką cenę.

czwartek, 16 maja 2013

"Mechaniczny Anioł" Cassandra Clare

Mechaniczny Anioł

Autor: Cassandra Clare
Tytuł oryginału: The Clokwork Angel. The Infernal Devices- Book One
Wydawnictwo: Mag
Ilość stron: 467
Moja ocena: 10/10
Seria: Diabelskie Maszyny. (Księga pierwsza)
Magia jest niebezpieczna, ale miłość jeszcze bardziej. Szesnastoletnia Tessa Grey pokonuje ocean, by odnaleźć brata, a celem jej podróży jest Anglia za czasów panowania królowej Wiktorii. W londyńskim Podziemnym Świecie, w którym po ulicach przemykają wampiry, czarownicy i inne nadnaturalne istoty, zeka na nią oś strasznego. Tylko Noni Łowcy, wojownicy ratujący świat przed demonami, utrzymują w tym chaosie porządek. W trakcie swoich poszukiwań Tessa uświadamia sobie, że będzie musiała wybierać między ratowaniem brata a pomaganiem nowym przyjaciołom, którzy stoją na drodze sił ciemności... i że miłość potrafi być najniebezpieczniejszą magią.

"-Podziemni to istoty... osoby, których pochodzenie jest w części  nadnaturalne. Wampiry, wilkołaki, faerie, czarownicy... oni wszyscy należą do Podziemnego Świata."

Ogólnie rzecz biorąc, książka porusza takie same tematy jak dziesiątki innych powieści- wilkołaki, czarownice, wampiry... Ale zanim się zniechęcicie od razu powiem, że akurat "Mechaniczny Anioł" nie jest taką właśnie typową historią. Jest o wiele lepsza, zawiera różne inne, oryginalne powiązania.
Tak mi się tę książkę świetnie czytało, była tak emocjonująca, że aż w niektórych momentach miałam gigantyczny zaciesz. Naprawdę, przyciskałam książkę do piersi i skakałam przez kilka minut. Cóż poradzę, że jej akcja jest taka ujmująca! No, dobra, ale starczy opisywania moich zachowań.
Bohaterowie zostali zróżnicowani- każdy jest inny, na swój sposób urokliwy. Każdy ma wady, zalety i swój urok. Dzięki temu autorka uzyskała niesamowity efekt stykania się takich postaci ze sobą i ich stosunek do drugiej osoby. Narracja- trzecioosobowa, dzięki której po części wiemy co czują inne osoby. Język jest naprawdę bardzo łatwy i przystępny, dzięki czemu szybko się czyta. A akcja sprawia, że książka dosłownie wciąga- nie można się od niej oderwać ani na moment. 

"- Mój Boże!- mruknęła Tessa do tyłu jego głowy.- Jak tak dalej pójdzie,w końcu Sześciopalczasty Nigel zacznie oczekiwać oświadczyn."

Nie brakuje tu też humoru, bardzo często postacie żartują między sobą. Miejscami, muszę przyznać, akcja jest przewidywalna, ale to tylko czasami. Najczęściej nie możemy się nawet domyślić, co się będzie dalej działo.
Powieść jest zaskakująca, magiczna, pełna akcji, a miejscami romantyczna. Czego chcieć więcej? Od razu dam jedną poradę- przeznaczcie sobie dużo czasu na tę lekturę, bo można się od niej uzależnić.

niedziela, 12 maja 2013

"Dotyk Julii" Tahereh Mafi

Dotyk Julii

Autor: Tahereh Mafi
Tytuł oryginału: Shatter Me
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 330
Moja ocena: 7/10
Nikt nie wie, dlaczego dotyk Julii zabija. Bezwzględni przywódcy Komitetu Odnowy chcą wykorzystać moc dziewczyny, aby zawładnąć światem. Julia jednak po raz pierwszy w życiu się buntuje. Zaczyna walczyć, bo u jej boku staje ktoś, kogo kocha.

"Jego uśmiech podszyty jest dynamitem.
- Idź spać.
-Idź do diabła.
Zgrzyta zębami. Idzie do drzwi.
- Jestem już w połowie drogi- mówi."

Znajdujemy się w przyszłości, gdzie świat chyli się ku końcowi. Pogoda szwankuje, jedzenia brak. Władzę przejmuje Komitet Odnowy, który chce zaprowadzić drastyczne zmiany- zniszczyć wszystko, co związane z przeszłością, unicestwić kulturę i zacząć wszystko od nowa. 
Julia posiada niezwykłą moc- każdy, kto ją dotknie umiera. Przez tą właśnie przypadłość nie miała ona normalnego dzieciństwa, wszyscy ją omijali z daleka i bali się jej. Nawet rodzice w pewnym momencie się jej wyrzekli, cały czas twierdząc, że taki potwór jak ona nie może być ich dzieckiem. Była uważana za wariatkę. A więc Julia została oddana Komitetowi Odnowy, który uwięził ją w ciasnym pokoiku i przez prawie rok żyła w odosobnieniu, nie mogąc odezwać się do nikogo, jako jedzenie mając niewiadomego pochodzenia breję raz dziennie. I w jednym momencie całe jej życie się zmieniło, od momentu, gdy przydzielono jej współwięźnia.

"- Trochę szacunku, bo rozwalę i łeb.
- Ż a r t o w a ł e m...
- Uśmiałem się.
- Do diabła, Adam, uspokój się..."

O ile pomysł i fabuła są same w sobie ciekawe- cała ta historia Komitetu Odnowy o unicestwieniu przeszłości bardzo mnie zaintrygowała- o tyle w pewnych momentach przeprowadzenie jej było trochę takie... zbyteczne. Od razu mówię, że książka jest zdecydowanie dla osób lubiących romanse lub chociaż takich, które nie mają ni przeciwko. Bo mnie osobiście książka pod tym względem trochę wykończyła. Rozumiem, że zamieszcza się motyw z kochającym Julię mężczyzną, ale to, że prawie każdy taki bliżej poznany się nią od razu zauroczy to jednak lekka przesada. To w niektórych momentach naprawdę irytowało, więc od razu przed tym ostrzegam.
Jeśli chodzi o fabułę, to za bardzo nie mam nic do zarzucenia, no może oprócz tego, że wszystko jest trochę podobne do świata z Igrzysk Śmierci. Ale tylko trochę, tak to świat w tej powieści jest bardzo ciekawie stworzony. Jeśli chodzi o postaci, to także zostały bardzo dopracowane, z właśnie tą jedną przesadą w stosunku do głównej bohaterki, że różne osoby zachwycają się jej pięknem. Bardzo spodobała mi się tak szczerze mówiąc postać Warnera- tego złego. Jego charakter - z początku silny- bardzo zmienia się pod wpływem Julii. Pragnie władzy i nie obchodzi go, w jaki sposób ją otrzyma, jednak zarazem jest samotny i pragnie miłości. Jakoś mnie to nie dziwi. W pewnych momentach jednak trochę mu współczułam.
Narratorką jest tytułowa Julia- to z jej perspektywy postrzegamy toczące się wydarzenia i wiemy dokładnie, co ona czuje. Fabuła po prostu wciąga- nie da się od tej książki oderwać. To głównie zasługa języka, jakim posługuje się autorka. Trafia do czytelnika prostym językiem i miłą odmianą dla oka, a mianowicie przekreśleniami tekstu. Opisują one myśli lub słowa, które naprawdę ma na myśli główna bohaterka, a je potem zmienia.

"Nadzieja bierze mnie w ramiona i trzyma w swoich objęciach, ociera łzy i mówi, że dziś, jutro, za dwa dni wszystko będzie dobrze, a ja jestem na tyle szalona, że ośmielam się w to wierzyć."

Powieść zdecydowanie zalicza się do science-fiction oraz romansu. Polecam ją wszystkim, którzy lubią te gatunki i chcą czytadło do odprężenia się i chwili przerwy. Nie jest może jakaś powalająca, ale zła też nie jest.

czwartek, 9 maja 2013

Przyszłość oraz wszystkim dobrze znany... Midgaard

Pan Lodowego Ogrodu. Tom 1

Autor: Jarosław Grzędowicz
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilość stron:  541
Moja ocena: 10/10
Seria: Pan Lodowego Ogrodu
Vuko Drakkainen samotnie rusza na ratunek ekspedycji naukowej badającej człekopodobną cywilizację planety Midgaard. Pod żadnym pozorem nie może ingerować w rozwój nieznanej kultury. Trafia na zły czas. Planeta powitała go mgłą i śmiercią. Dalej jest tylko gorzej. Trwa wojna bogów. Giną śmiertelnicy. Odwieczne reguły zostały złamane.

"Cholera cię wie. Zły jeleń! Bardzo niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku! Złe okapi! Brzydka żyrafa!"

Akcja powieści toczy się w przyszłości, a tak naprawdę w przeszłości.  Razem z głównym bohaterem wyruszamy bowiem na wyprawę do Midgaardu- planety podobnej do ludzkiej, która jednak w stosunku do Ziemi jest bardzo zacofana jeśli chodzi o technologie. Dzieją się tam rzeczy przeczące prawom fizyki i ludzkiego rozsądku, rzeczy niemożliwe, a czasami przerażające. Jednak Vuko nie może się tym przejmować- jego zadaniem jest odnalezienie ekipy badawczej i ewakuacja ich. Ewentualnie posprzątanie po nich bałaganu. I tak oto na swojej drodze staje mu wiele przeszkód, nowych ludzi i miejsc.

"Nie znajdę ich. Potrzebny jest trop. Ślad. A ja nie mam nic. Potrzebna jest hipoteza. Robocze wyjaśnienie. Bez tego będę po prostu gapił się z otwartą gębą na coraz dziwniejsze wydarzenia"

Powieś napisano w narracji trzecio- i pierwszoosobowej. Po raz pierwszy mam styczność z takim połączeniem narracji, ale muszę przyznać, że autor bardzo zgrabnie to wszystko połączył. Dzięki temu jest pewna zmiana i dzięki temu ciekawiej się czyta. Ciekawą rzeczą jest także wprowadzenie wątku z drugim bohaterem, który znajduje się w zupełnie innym miejscu, niż Vuko. Akcja jest nieodzownie fantastyczna. Nigdy nie ma takiego momentu, w którym czytelnik by się znudził, a jednocześnie jest w ogóle nieprzewidywalna. Nie brak tu także humoru- co i rusz wpadamy na żarty i śmieszne sytuacje. Jeśli zaś chodzi o bohaterów, to są oni niesamowicie odmienni i wyśmienicie wykreowani. Naturalne zachowania podczas najprzeróżniejszych sytuacji i wydarzeń. Wisienkę na torcie stanowi wręcz doskonałe połączenie obydwu światów. Vuko uczy się żyć w nowym świecie, ale na swoich zasadach dzięki cyfralowi- małemu urządzeniu wszczepionym w mózgu, dzięki któremu potrafi więcej niż tamtejsi ludzie. Swoisty nastrój tworzą także ilustracje- pięknie zrobione i świetnie przedstawiające sytuacje.

"- Wcale nie jestem dziwny- nadąsał się Drakkainen.- Nie piłem tylko dzisiaj capuccino.
- Czego?- spytał Ulle w osłupieniu."

Podsumowując, "Pan Lodowego Ogrodu" moim zdaniem powinno się zaliczać do klasyki polskiej fantastyki. Jest po prostu świetną powieścią, co mogę o niej więcej powiedzieć? Naprawdę gorąco polecam tę pozycję wszystkim miłośnikom fantastyki połączonej z realizmem.

środa, 24 kwietnia 2013

Stan wojenny oczami dziecka



Wroniec

Autor: Jacek Dukaj
Wydawnictwo: W. Literackie
Ilość stron: 246
Moja ocena: 10/10
   Dawno, dawno temu był sobie chłopiec o imieniu Adaś.
   W tamtych czasach nie było komputerów. Nie było Internetu. Czarno-białe telewizory pokazywały dwa programy. Gadali na nich o nudnych sprawach brzydcy panowie. W kinach nie wyświetlano amerykańskich filmów. I ie było muzyki do słuchania z iPodów i komórek. Nie było komórek.
   I pewnej niedzieli- nie było Teleranka.
   Wroniec wpadł nocą przez okno i życie zmieniło się w straszą bajkę...
   Nie bój się, pan Beton cię obroni. Pójdziecie razem przez miasto GAZ-u ludożerczego. Milipatów-Turbulantów, Podwójnych Agentów i Bubeków kłamliwych, Szpicli spiczastych i stalowych Suk, MOMO pałującego, ogromnego Złomota i kruków, kruków czarnych na szarym niebie i brudnym śniegu.

" Ale wszyscy byli tak szarzy, że Adaś nie rozumiał, co w odpowiedzi mamroczą pod nosem. Coś o ziemniakach, Kartkach, Talonach i papierze toaletowym."

Cała historia dzieje się grudniowej nocy 1981 roku. Mały Adaś trafia pod opiekę pana Betona, musi uciekać. Światem rządzi Wroniec, który na swoich usługach ma Członków, Bubeków i różnych innych wymyślonych przez Dukaja odpowiedników osób w Polsce w stanie wojennym. Wszyscy oni są symboliczni, chociażby Pozycjoniści przedstawiają osoby działające w Solidarności i osoby uczestniczące w demonstracjach. Dodatkowo nastrój budują ilustracje- super zrobione, styl dostosowany został do nastroju powieści. 
   Książka została napisana prostym językiem. Takim, żeby zrozumiało ją dziecko. Przedstawia właśnie tamte czasy oczami dziecka, które nie do końca jednak rozumie, co się dzieje i uważa to za jedną z wielu czytanych bajek. Co do akcji, to Adaś zawsze coś robi. Bywają straszne (jak dla dziecka) momenty, ale także wesołe i śmieszne. Nie brak tu gier językowych i ciekawych opisów. Postacie są świetnie dobrane- nie wiem, co można powiedzieć o tym więcej. 
  Idealna jest dla dzieci, które dopiero poznają historię Polski, bo powieść napisano prostym i przystępnym językiem. Dla młodzieży to też jest super książka- oni więcej z niej zrozumieją. Może przynieść wiele refleksji i pytań. Teoretycznie- książkę można czytać w każdym wieku. Historia została upleciona, jakby to była właśnie bajka. Czasami przewidywalna, czasami nie.

" - Wpadliśmy jak śliwka w kompot. To jeden z Domów Ptasznika.
- Oj?
- Żebyś wiedział. Ojojoj."

Tutaj zamieszczam 2 piosenki Kazika skomponowane do tekstów z "Wrońca".


poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Przyszłość... wcale nie taka daleka jak się wydaje

Przez Burze Ognia

Autor: Veronica Rossi
Tytuł oryginału: Under the Never Sky
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 359
Moja ocena: 8/10
Aria żyje w Reverie- rozwiniętym technologicznie świecie oddzielonym od dzikiej natury szczelną kopułą. Jak wszyscy Osadnicy spędza czas w wirtualnych Sferach dostępnych tylko za pomocą specjalnego Wizjera. Kiedy zostaje wygnana za przestępstwo, którego nie popełniła, wie, że śmierć jest blisko.
Perry jako Wykluczony musi walczyć o przetrwanie w brutalnym świecie plemiennych woje, kanibali i eterowych burz. Udaje mu się przeżyć tylko dzięki wyjątkowym zmysłom pozwalającym wyczuć niebezpieczeństwo i ludzkie emocje. 

" Czy to w ogóle możliwe? Jeśli nie byłoby strachu, jak mógłby istnieć spokój? Albo odwaga?"

Przedstawiony świat jest jakby Ziemią przyszłości, którą opanowały burze eterowe, a ludzie zostali podzieleni na dwie grupy- Osadników i Wygnańców. Osadnicy żyją w bezpiecznych kopułach, a żeby nie odczuwali braku natury i możliwości zostały stworzone Wizjery. Przenoszą one człowieka do Sfer- wirtualnych światów. Wygnańcy to ludzie, którzy przebywają na zewnątrz kopuł. Posługują się łukami, mieczami i tego typu mieczami. Jakoś sobie radzą pomimo trudu i ciągłego niszczenia ich domów i upraw przez burze eterowe. Bez trudu można zgadnąć, że Aria i Perry spotkają się.

" - Bez was będzie tu tak nudo- powiedział Marron (...)
 - Zazdroszczę ci - powiedziała Aria, biorąc go za rękę. - Jak mi się marzy nudny dzień."

Zastosowano tu narrację trzecioosobową, jednak rozdziały są podzielone według bardziej rozwiniętego opisu odczuć i myśli poszczególnych postaci. Powieść napisano łatwym i przystępnym językiem, naprawdę bardzo szybko się czyta. Dowcipy i wydarzenia robią swoje- czytając nie da się nudzić. Zachowania bohaterów są odpowiednie do sytuacji, a oni sami bardzo zróżnicowani pod względem charakterów. Co do fabuły, to nie mam nic do zarzucenia- no, może jedno. Pod koniec wszystko robi się już zbyt przesłodzone. W pewnych momentach ta cała przesada wychodzi uszami.
 Charakteru nadają także chociażby stosunkowo wprowadzane informacje oraz wydarzenia poboczne i zwroty akcji. Czasami wszystko jest przewidywalne, czasami wcale. To całkiem niezłe zestawienie prawdę powiedziawszy. Dosyć dużo opisów, dzięki którym możemy dokładnie wyobrazić sobie świat przedstawiony. Całkiem ciekawe jest też przedstawienie zmiany nastawienia Arii do Wygnańców i jej zachowań w nowym świecie i owym stylu życia. Śmieszne momenty z tymi wydarzeniami związane w pełni zadowalają i można się przy nich nieźle pośmiać. Bohaterka przez całą książkę dowiaduje się nowych rzeczy i poznaje tak naprawdę samą siebie od innej strony. Jej przemiana wewnętrzna jest naprawdę niesamowita. Jeśli porównamy sobie Arię z początku i Arię  z końca książki, to wydawać by się mogło, że to są dwie róże osoby.
Szczególnie ciekawą rzeczą jest opisanie rozwinięcia naukowego- chociażby to, że tworzy się ludzi z możliwością wybrania ich przyszłych cech i talentów. Po części jest to dla mnie przerażające, a po części- fascynujące.

" Wydawało się to niemożliwe. W Kapsułach nikt nie umierał w wieku siedemnastu lat. Bardziej prawdopodobne było to, że dożyje dwóch tysięcy lat."

Ogólnie rzecz biorąc- polecam tę książkę wszystkim miłośnikom science fiction oraz fantastyki i lekkiego romansu. Powieść w pełni zadowala swoją treścią, w miarę oryginalną. Stanowi jakby przesłanie, że takie rzeczy(oczywiście nie wszystkie) mogą się zadziać również w najbliższym czasie- bo już niedługo zapewne zostanie wynalezione urządzenie podobne do Wizjera, a my sami zapomnimy o realnym świecie i będziemy żyli światem elektroniki i mechaniki.
____________________________________
Przepraszam za tę długa nieobecność, ale komputer mi się trochę zepsuł i dopiero wczoraj go naprawiliśmy. Mam jeszcze trochę książek do zrecenzjonowania. W najbliższym czasie możecie spodziewać się recenzji "Wrońca" Jacka Dukaja.

czwartek, 28 marca 2013

W poszukiwaniu Andomala

Pościg

Autor: John Flanagan
Tytuł oryginału: Brotherband. The Hunters
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 408
Moja ocena: 9/10
 Mieszkańcy Hallasholm niepokoją się dziwnym zachowaniem swego oberjarla. Codziennie spaceruje po plaży, wypatrując czegoś w oddali. Trójkątny żagiel wciąż nie pojawia się na horyzoncie, jednak Erak dobrze wie, że Hal ie zrezygnuje z misji odzyskania skradzionego Andomala i kiedyś wróci do domu.
Czaple tymczasem nie przestają ścigać podstępnego Zavaca, by odebrać mu najcenniejszy dla każdego Skandianina skarb. Nie zważają na to, że piracki okręt jest potężniejszy, a jego załoga składa się z pięćdziesięciu bezwzględnych rzezimieszków.

"-Nigdy nie byłem w żadnym Limmat.
  Korpajlo milczał. Spojrzał na Skandian, a potem na Zavaca.
 - A czy ktoś mówił o Limmat?"

  Jak już wszem i wobec wiemy Hal i "Czaple" ścigają "Kruka" (okręt Zavaca), aby odzyskać Andomal, jednak cały czas coś staje im na przeszkodzie. W poprzednim tomie punkt kulminacyjny i ogólnie większość akcji odbywała się w Limmat. Jednak piraci uciekli i tutaj rozpoczyna się akcja trzeciego tomu. Na pokładzie "Czapli" pojawia się nowa postać- Lydia. Jest ona świetną tropicielką i łowczynią, sprawnie posługuje się atlatlem. I tak oto pościgu ciąg dalszy.

"- Ehm... Czy ktoś raczył zauważyć, że tu jestem? A może wzięliście mnie za filet z halibuta?"

Jak zwykle John Flanagan idealnie stworzył klimat książki, bohaterowie raz są poważni, raz dowcipkują. Dużym plusem jest także to, że autor przygotowuje się do książek pod względem specjalnego słownictwa, w tym wypadku żeglarskiego, oraz specyficznych nazw, takich jak korpajlo. Aż miło było czytać i patrzeć na kolejną debiutancką książkę, bo co do tego nie mam wątpliwości. Pisarz poznał najwyraźniej dokładną budowę łodzi, terminy, którymi posługują się marynarze oraz zasady, według których łodzie mogą się szybciej poruszać. Dodatkowo prawie nieprzewidywalna fabuła, coraz bardziej rozwinięte postaci oraz pięke opisy, według których można sobie dokładnie wszystko wyobrazić.

"Uprzedź napastnika. Przejmij inicjatywę. Jeśli będziesz czekał, aż to on cię zaatakuje, oddasz mu panowanie nad sytuacją."

Tak w sumie, to pan Flanagan stworzył w tej książce jakby skadyjskich odpowiedników niektórych bohaterów ze "Zwiadowców". Choćby Thorn- mrukliwy, surowy, dający dobre rady- zupełnie jak Halt. A Hal jest odpowiednikiem Willa, zdolny, mądry, skory do współpracy i oddany przyjaciołom. Za to Stig- to Horace. Tak samo silny, także posługuje się świetnie bronią. I oto mamy głównych bohaterów obydwu serii scalonych, niesamowicie podobnych.

"- Owszem, słyszeliśmy- przyznał Thorn.- Niesamowite, ile kłopotów może sprawić jeden nieboszczyk."

Powieść napisano bardzo przystępnym językiem, dzięki czemu szybko i miło się czyta. Bardzo przyjemną odmiana jest także to, że niektóre rozdziały są napisane z puku widzenia bohaterów innych niż "Czaple", oczywiście w narracji trzecioosobowej. Całości dopełniają jednak opisy i pomysły autora na wydarzenia, ogólnie rzecz biorąc- akcja. Gorąco polecam tę książkę wszystkim fanom "Zwiadowców", powieści akcji i przygodowych.

poniedziałek, 18 marca 2013

Kontynuacja testów Dmitrya Glukhovskiego na bohaterach "Metra"

Metro 2033

Autor: Dmitry Glukhovsky
Tytuł oryginału: метро 2034
Wydawnictwo: Insigis
Ilość stron: 488
Moja ocena: 9/10
Rok 2034. Od pamiętnych wydarzeń, które początek i finał miały na stacji WOGN, minął niespełna rok. Czarni, ponoć śmiertelne zagrożenie dla tych nielicznych, którzy w czeluściach moskiewskiego metra przetrwali atomową apokalipsę, zniknęli na dobre, zgładzeni przez Artema i jego towarzyszy.
Na drugim krańcu metra mieszkańcy Sewastopolskiej toczą walkę o przetrwanie z nowymi formami życia, wdzierającymi się do ostatniego schronienia ludzkości. Los stacji i jej mieszkańców zależy od dostaw amunicji, a te nagle ustają. Karawany giną bez wieści, urywa się łączność.

" W tej maleńkiej Sparcie, uczepionej swojego skrawka ziemi na końcu świata, ponad wszystko ceniona była pewność i bezwzględność w walce. Umiano tu też dochować tajemnicy."

W drugiej części mamy zmianę postaci- głównym bohaterem nie jest już Artem, ale staruszek Homer, Hunter, którego znamy już z pierwszej części; oraz Sasza, córka wygnanego naczelnika jednej ze stacji. Od razu radzę: nie czytajcie wszystkiego, co jest napisane na odwrocie książki, ponieważ zdradzi to Wam teoretycznie jedną trzecią jej treści. Autor jak zwykle igra między mądrościami, żartami, a zachowaniami ludzkimi, co robi z gracją, to trzeba przyznać. Przede wszystkim nareszcie wprowadził także k o b i e t ę   do fabuły, co naprawdę bardzo urozmaiciło całą akcję. 

" Od tego zależało również , czy zdecyduje się iść dalej za Hunterem i czy jego przygoda zmieni się heroiczny epos, czy w koszmarną, bezmyślną rzeźnię, po której nie zostaną żadni żywi świadkowie."

Bardzo dobrze zrobił także zaznaczając, jak bardzo ważne dla ludzi jest piękno. Nie człowiecze, ale tego, co człowiek wykonuje, jak muzyka, obrazy czy książki. Zaciekawiła mnie chyba najbardziej postać Huntera, który w poprzedniej części zaginął, a tutaj pojawia się znowu. Najbardziej zaintrygowała mnie jego walka wewnętrzna między jego człowieczym "ja" a potworem, bestią, która jest zdolna tylko do zabijania. Nie zdziwiło mnie także to, że w pewnym momencie pojawia się znów postać Artema, także sympatycy tego bohatera nie muszą się już martwić. Dodatkowo znowu pojawia się wzmianka o Szmaragdowym Grodzie, który jakoby ma być ostatnim ośrodkiem kultury. Bardzo dobrze, że nie zostało to zapomniane, że postacie zawsze chwytają się jakiejś deski ratunku. 

" Człowiek pamięta swoich krewnych, rówieśników, kolegów z pracy. Ale jego pamięci starcza tylko na trzy pokolenia. Właśnie na te nieco ponad pięćdziesiąt lat."

Chyba już nie muszę pisać, że jest wartka akcja i czytelnik nigdy się nie nudzi. Opisy są dokładne, i można wyobrazić sobie dokładny obraz wydarzeń. Bohaterowie są niemal idealnie wykreowani, niektórzy z ich różnią się od siebie całkowicie. W tym tomie może ie ma aż tylu krwawych scen, ale jak są, to autor nie zamierza ich marnować. Ma swój własny, specyficzny styl pisania i myślenia, co chyba pomaga jego książkom wybić się wśród innych oryginalnością. Ogólnie, to robił on testy na swoich postaciach, sprawdzając jak zachowaliby się ludzie w świecie, w którym żyją. Jeśli się "wsłucha" w książę będzie można bez trudu wyobrazić sobie cały cykl jej powstawania, umieścić się w roli autora.
 Powieść naprawdę warta przeczytania, choćby dla mądrości z niej płynących i dowiedzenia się czegoś zupełnie owego o człowieku i jego zachowaniach.

środa, 13 lutego 2013

The Versatile Blogger


 Za nominację (albo ponaglenie) dziękuję Marcepankowej.

ZASADY: 

Każdy nominowany Blogger powinien: 
- podziękować każdemu nominującemu Bloggerowi u niego na blogu, 
- pokazać nagrodę Versatile Blogger u siebie na blogu, 
- ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie, 
- nominować 15 blogów, które jego zdaniem na to zasługują, 
- poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.
Ok, to teraz coś niecoś o mnie...
1.
Jestem harcerką od marca 2010 roku. Należę do drużyny ZHR, w te wakacje jadę na mój czwarty obóz. Od pewnego czasu nie wyobrażam sobie życia bez harcerstwa i osób do niego należących.
2.
Mam w domu ośmioletnią suczkę Golden Retriever oraz sześcioletniego dachowca. Pomimo stereotypowego stwierdzenia, że koty i psy się nie lubią, to oni się naprawdę świetnie dogadują.


3.
To jest może trochę dziwne, ale nie lubię jak w książkach wciskają mi kit o takich rzeczach jak ścinanie, wieszanie kogoś i tortury. Właśnie dlatego tak się ucieszyłam, gdy w moje ręce wpadła książka "Historia tortur i egzekucji", w której nie ma kłamstw, same fakty. Wiem, jestem dziwna i możliwe, że trochę nienormalna, ale proszę, nie bądźcie na mnie źli. Taka po prostu jestem, lubię poznawać prawdę.
4.
Uwielbiam wszelkie sporty, z wyjątkiem piłki nożnej. W ostatnie wakacje wyrobiłam sobie patent żeglarza jachtowego, pływam na windsurfingu, jeżdżę na nartach... jednym słowem, uprawiam strasznie dużo sportów ;)
5.
Po cichutku piszę sobie różne opowieści i historie. Nie pokazuję ich prawie nikomu, czasami przyjaciółkom i koleżankom. Aha, i jeszcze teraz zaczęłam publikować moje kilkuczęściowe opowiadanie w gazetce szkolnej. To moja tak naprawdę pierwsza publikacja.
6.
Jestem otaku, to znaczy fanem magi i anime. Jeżdżę na konwenty, mam półkę komiksów i oglądam seriale. Moimi ulubionymi są: Hetalia, Death Note, Vampire Kight, Alicja w Krainie Serc i Kuroshitsuji.
7.
Należę także (od niedawna) do bractwa łuczniczego. Czyli: strzelam z łuku, robię strzały i różne rzeczy potrzebne do treningów. Muszę sobie jeszcze sobie tylko uszyć suknię wzorowaną na tych z XV wieku i będę mogła jeździć na turnieje łucznicze.

Ok... chyba wszystkie blogi, które znam zostały nominowane do Versatile Blogger, więc po prostu zapraszam wszystkich, którzy chcą dołączyć do tej zabawy :)

wtorek, 12 lutego 2013

Zwierzęta i maszyny

Lewiatan

Autor: Scott Westerfeld
Tytuł oryginału: Leviathan
Wydawnictwo: Rebis
Ilość stron: 420
Moja ocena: 8/10
Seria: Lewiatan
W alternatywnej przeszłości Europa zmierza ku światowej wojnie. Mocarstwa pod przywództwem Niemiec stworzyły armię potężnych bojowych maszyn. Ich przeciwnikami są angielscy darwiniści i wyhodowane przez nich niezwykłe żywe organizmy.

"Teraz strzelają do nas   f l a r a m i? Powariowali?"

Cała historia opowiada głównie o dwóch osobach. Pierwszą z nich jest nastoletnia Deryn Sharp, która podstępem dostała się do angielskich Sił Powietrznych. Natomiast drugim bohaterem jest arcyksiążę Austro-Węgier, Aleksander, który po śmierci rodziców ucieka z kraju wraz ze swoimi nauczycielami. Losy obojga bohaterów splatają się ze sobą w najmniej oczekiwanych okolicznościach. 
  Powieść naprawdę wprawiła mnie w zaskoczenie. Wcześniej spoglądałam na tę książkę z lekką niechęcią ( przepraszam!), ale gdy tylko zaczęłam ją czytać, to tak mnie wciągnęła... Co prawda niektórzy mogą poczuć się zniesmaczeni tym, że jest ilustrowana, ja na początku też się tak trochę czułam, jednak potem uzmysłowiłam sobie, że dodają one swoisty nastrój.

" Jej wzrok wędrował pospiesznie między zwiniętą żółtą płachtą, a zbliżającą się burzą i zastanawiała się, co w takiej sytuacji zrobiłby  c h ł o p i e c."

 A co do kreacji bohaterów: autor ma u mnie dużego plusa. Zadbał o to, aby Deryn i Alek bardzo różnili się między sobą, chyba ze względu po części na środowisku w którym się wychowywali. Super jest także to, że pomimo iż książka napisana jest w narracji trzecioosobowej uczucia bohaterów są dokładnie opisane i nieskrywane przed nami. Dodatkowo pan Westerfeld pamiętał cały czas o tym, że Deryn tak naprawdę jedynie podszywa się pod chłopaka i nie wie dokładnie, jak oni się zachowują. 

" Bosman powinien zajmować się kadetami, ale najwyraźniej wydawało mu się, że ma im też matkować."

 A teraz przyszła pora na omawianie fabuły i wymysłów autora. Na pierwszy ogień idzie akcja: naprawdę niezła. Bohaterowie nie siedzą w miejscu, tylko cały czas coś robią. Mam tylko jedno ALE: książka jest naiwna(, co można zobaczyć pod koniec); oraz przewidywalna w niektórych aspektach. Ale tak poza tym wszystko jest w jak najlepszym porządku. I oto teraz pomysły na zwierzęta i machiny. Mogę to wszystko określić jednym słowem- fantastyczne. Jetem pod wrażeniem wszystkich tworów, a w szczególności statków-zwierząt. Niesamowite jest to, że praktycznie rzecz biorąc autor wytłumaczył w jaki sposób jest to możliwe.

"-Chyba dam sobie radę z jedną kobietą- odparł Alek, wzdychając.- O ile oczywiście nie weźmie ze sobą tej swojej bestii."

 Podsumowując, polecam gorąco książkę wszystkim fanom gatunku steampunk. Błyskawicznie się ją czyta i ma się przy tym świetną zabawę śledząc losy bohaterów. Co prawda na początku może być troszeczkę nudna, ale później akcja się rozkręci.

czwartek, 24 stycznia 2013

Wyspa Żołnierzyków

I nie było już nikogo

Autor: Agata Christie
Tytuł oryginału: And Then There Were None
Wydawnictwo: Dolnośląskie (grupa Publicat s.a.)
Ilość stron: 213
Moja ocena: 7/10
Dziesięć osób podejrzanych o morderstwo zostaje zaproszonych przez tajemniczego gospodarza do domu na wyspie. Gdy ginie druga z nich, pozostali zdają sobie sprawę, że to, co początkowo uważali za nieszczęśliwy wypadek, jest dziełem zabójcy. Postanawiają odkryć jego tożsamość. Nie jest to proste, gdyż nikt nie ma alibi. Odizolowani od społeczeństwa, niezdolni do opuszczenia miejsca pobytu umierają jeden po drugim w sposób opisany w dziecinnej rymowance, którą ktoś wywiesił w ich pokojach.

" - Kwestia czasu... czasu? My nie mamy czasu! Wszyscy pomrzemy..."

Akcja powieści toczy się na Wyspie Żołnierzyków, którą nabył niejaki pan U.N. Owen. Dziesięciu bohaterów zostaje zaproszonych do posiadłości na niej wybudowanej. Właśnie z powodu takiej ilości bohaterów możemy na początku gubić się trochę w fabule i nie rozumieć o kogo chodzi. Po pewnym czasie jednak można przywyknąć, zwracając też uwagę na to, że coraz mniej osób pozostaje wśród żywych. Fabuła nie tyle niesamowita, co w miarę pomysłowa.

" Jeśli chodzi o mnie, ie mam najmniejszej wątpliwości, że zostaliśmy tu zaproszeni przesz szaleńca."

Dzięki zróżnicowaniu charakterów postaci, książka robi się znacznie ciekawsza. Poza tym, kilka emocjonujących momentów, po których podejrzewamy coraz to inne osoby. Nie nudziło mi się aż do końca powieści, ale dobrze radzę, nie patrzcie , co będzie na kocu, bo zepsujecie sobie tylko zabawę. A morderca i jego motywy są bardzo ciekawe... Jednym słowem, bardzo ciekawa lektura, szybka i przyjemna. Pomimo, że jest narracja trzecioosobowa, to uczucia bohaterów opisywane są niemal jak w pierwszoosobowej.
. . .
Mam do wszystkich takie małe pytanko. Czy znacie jakieś dobre horrory, albo przynajmniej przeciętne?

sobota, 12 stycznia 2013

Powrót do krainy smoków

Dziewiąty Mag. Zdrada

Autor: Alice Rosalie Reystone
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Ilość stron: 542

Moja ocena: 9/10
Seria: Dziewiąty Mag
Smoki ruszyły w jej stronę. Wyciągnęła dłoń i odparła atak zaklęciem...
Nad światem dziewięciu miast nadciągają czarne chmury. Wybitni czarnoksiężnicy w pośpiechu pracują nad sposobami walki z groźnymi nyrionami. Nadszedł czas rozpoczęcia szkolenia magów medyków i budowy szpitala dla smoków i pegazów na Trollowych Rubieżach, Ale na Wielkiego Xaviere'a! Kobita Dziewiątym Magiem?! To niedorzeczność i obraza społeczności wszystkich miast. Poza Severianem i Teobaldem nikt nie chce się zgodzić, aby Ariel podeszła do próby na Dziewiątego Maga. Czy otrzyma tę wielką szansę?...

"To, co jest nam pisane i tak się spełni. Nie widzisz tego?"

Kontynuacja Dziewiątego Maga (recenzja TUTAJ). Tym razem główna bohaterka, Ariel, musi stawić czoła zdrajcy, który tylko czyha na jej śmierć. Jednocześnie dowiaduje się wielu ciekawych rzeczy dotyczących jej ukochanego, Marcusa. Kobieta musi stawić czoła wielu niebezpieczeństwom i przeciwnościom losu oraz dopiąć swego w niektórych sprawach.
Książa w pełni mnie zadowoliła. Niesamowite zwroty akcji robią swoje, czytelnik jest coraz bardziej zainteresowany tym, co się będzie działo dalej. Przy czytaniu tej powieści pewne rzeczy na pierwszy rzut oka wydawały się oczywiste, jednak po pewnym czasie okazuje się, że są jeszcze bardziej skomplikowane, niż myśleliśmy. Pełno zwrotów akcji, dzięki czemu prawie żadnych naszych przypuszczeń nie możemy być pewni. 

" Był piękny i jednocześnie straszny. Nie dostrzegła na jego twarzy najmniejszego śladu ciepłych ludzkich uczuć. To było oblicze bezdusznej bestii."

Ta część jest na pewno jeszcze bardziej emocjonująca i krwawa od poprzedniej, jednak zarazem zamieszczono tu parę fragmentów erotycznych. Tak więc, jeśli ktoś sięga po tą książkę, musi spodziewać się  takich właśnie fragmentów. Przyznaję się, na początku mi się nie podobało wprowadzenie córki Ariel, Amandy, do tego świata, ale potem jakoś zmieniłam swoje poglądy jej dotyczące. Jak się okazuje pod koniec powieści, najwyraźniej to jej przygody będą opisywane w kolejnym, ostatnim zresztą, tomie. I szczerze mówiąc bardzo dobrze. To prawdopodobnie zaczęłoby być monotonne, gdyby przez wszystkie trzy części ktoś zagrażał życiu Ariel, a tak to bohater główny zmienia się.

" Moje miejsce jest tutaj. Dołączę do was najszybciej jak będę mogła. Przeznaczenie jest rzeczą nieuchronną... No, lećcie!"

Dużym plusem jest także wprowadzenie wielu nowych postaci do fabuły. Każda z nich różni się charakterem, czego już chyba nie muszę nadmieniać. Pojawiają się też tutaj różne nowe stwory, jak harpie, autorka kontynuowała także wątek o centaurach. Aż chciałam się znaleźć w tym świecie! Z resztą, nie pierwszy raz o jakiejś książce tak myślę... No, ale wiadomo, takie książki to niestety fikcja, więc nie znajdziemy się w alternatywnej rzeczywistości, chociaż wiele osób na pewno bardzo tego pragnie. Ogólnie rzecz biorąc, książka jest naprawdę bardzo dobra, chociaż na samym początku było mnóstwo elementów z romansu, to potem autorka zgrabnie wprowadziła wątki, które zneutralizowały trochę poprzednią treść.

" Bestie wyciągały ofiary z kryjówek, a gdy nie mogły, po prostu rozdeptywały ich schronienia. Ulicami płynęły strumienie krwi i wszędzie leżały zmasakrowane ciała."

Osobiście już nie mogę się doczekać wydania trzeciej części, no ale co mogę zdziałać, wyjdzie dopiero na jesień. Osobom, które jeszcze po tą serię nie sięgnęły, naprawdę gorąco polecam, a co do osób, które już przeczytały, to mam nadzieję, że powieści podobały Wam się tak samo, jak i mi.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Świat równoległy



Dziewiąty Mag

Autor: Alice Rosalie Reystone
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Ilość stron: 532
Moja ocena: 10/10
Seria: Dziewiąty Mag
Ataki trolli, chimer i cyklopów są coraz bardziej zuchwałe. Magiczne kopuły chroniące dziewięć miast tracą moc, smoki zaczynają chorować.Za radą wszechwiedzącej Oriany dwunastu oficerów wyrusza do równoległego świata.

" A skoro jej tu nie ma, to znaczy, że ani jego świat, ani... on tak naprawdę wcale jej nie obchodzą."

Książka mnie zachwyciła. Pochłaniałam każde słowo, każdą literkę w błyskawicznym tempie, a odkąd doczytałam do końca nie mogę wytrzymać, aby nawet przez minutę o niej nie myśleć. No dobra, pewnie zadajecie sobie pytanie: co tak bardzo mnie w niej zachwyciło? Już wyjaśniam. Zagłębianie się w ludzkie uczucia, fabuła, postaci, stwory... jeszcze trochę mogłabym wymieniać. Ale zacznijmy od początku. Po pierwsze, nareszcie w moje rączki trafiła książka, która nie opisuje jakiejś zakochanej nastolatki, tylko dorosłą, dojrzałą kobietę, matkę ośmioletniej Amandy.( Do tego stopnia mnie to zauroczyło, że nie mogłam przestać czytać do czwartej rano, ale to szczegół.) Bohaterka nie chce dopuścić do siebie uczuć i przywiązywać do tego świata, ponieważ wie,  że będzie musiała wrócić do swojego dawnego życia i opuścić to miejsce. Ma charakterek, to trzeba przyznać, potrafi odpłacić pięknym za nadobne. Ogółem chodzi o to, że jest jedną z osób, która może uratować smoki i ludzi od zagłady.

" Czarodziejm w końcu mógł być k a ż d y, ale czarodziejem i oficerem jednocześnie tylko n i e l i c z n i."

Na swojej drodze Ariel spotyka wielu ciekawych ludzi, czasami gubiłam się kto jest kim, ale tylko czasami. Co do fabuły, to nie mam jej nic do zarzucenia. Świetnie wykreowana, fantastyczne zwroty akcji, tajemnice, sceny pełne napięcia. Tego wszystkiego wymagam od dobrych książek, więc ta zalicza się do nich w 100%. Czasami bywam wybredna co do postaci- nie mogą być sztuczne, jednakowe, szare, stereotypowe... na całe szczęście żaden z bohaterów taki nie jest. Oczywiście, znajdą się takie osoby, których znienawidzimy od pierwszego wątku o nich. Bardzo mi się spodobało to, że elfy mogą mówić tylko prawdę. 

" -Ale nie przejmuj się, Efrem- poklepała go przyjaźnie po ramieniu- ciebie i tak by nie tknęły One nie jedzą byle czego!"

Nie będę za bardzo wprowadzała treści fabuły: sama strasznie niecierpliwiłam się, co się stanie dalej, więc nie chcę Wam tej przyjemności odbierać. Niektórzy mogą to uznać za romansidło, jednak ja uważam, że to nie jakieś tam tępe miłosne paplanie, tylko przemiana wewnętrzna bohaterów, ludzkie zachowania i tak naprawdę nauka bycia człowiekiem. Co do stworzeń, to są one niesamowite i niektóre tak realistycznie opisane, że stały mi przed oczami, gdy tylko je zamykałam.

" - Wyciągnij pasek z moich spodni- polecił.
- C-co? Co takiego?- wyjąkała patrząc do góry.- Po jaką cholerę?- zapytała ze wściekłością. No, jeśli on się myli..."

Podsumowując, książka chyba bardziej zaadresowana do dziewczyn, ze względy na wiele elementów romantycznych, jednak naprawdę warto przeczytać. Nieliniowa fabuła, narracja trzecioosobowa jednak uwzględniająca dokładne uczucia i myśli bohaterów. Język, którym posługuje się autorka sprawia, że powieść czyta się szybko i przyjemnie. Od razu mówię, jest tutaj trochę przekleństw. Osobiście pokochałam tę książkę z całego serca i już nie mogę się doczekać następnych części.