niedziela, 27 lipca 2014

Angelfall, czyli złe i dobre anioły

Angelfall

Autor: Susan Ee
Tytuł oryginału: Engelfall
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 316
Seria: Opowieść Penryn o końcu świata, tom 1
Moja ocena: 6/10
""Aniele, stróżu mój... szeptaliśmy przez setki lat. Myliliśmy się. Teraz to właśnie ONE okazały się naszym największym koszmarem."
Ziemię ogarnęły ciemności. Państwa upadły, szpitale, szkoły i urzędy stoją puste, nie działają komórki. Za dnia na ulicach rządzą brutalne gangi, ale kiedy zapada mrok wszyscy wracają do kryjówek, kryjąc się przed grozą Najeźdźców. Anioły. Niektóre piękne, inne jakby wyjęte z najgorszych koszmarów, a wszystkie nadludzko potężne. Przez wieki uważaliśmy je za swoich stróżów, teraz okazały się agresorami siejącymi śmierć. Dlaczego zstąpiły na ziemię? Z czyjego rozkazu? Jaki mają plan? Czy ludzie zdołają im się przeciwstawić?
Siedemnastoletnia Penryn wyrusza w desperacki pościg, żeby uratować życie młodszej siostry. Żeby zwiększyć swoje szanse musi zjednoczyć siły ze swoim wrogiem. Oboje przemierzają Kalifornię, niegdyś piękną i słoneczną, dziś kompletnie zniszczoną i wyludnioną, a wszechobecna śmierć niejednokrotnie zagląda im w oczy. Na końcu podróży, w San Francisco, każde z nich stanie przed dramatycznym wyborem. Czy postąpią właściwie?"
"Po raz pierwszy w życiu jestem dumna z bycia człowiekiem. Owszem, mamy mnóstwo wad. Ulegamy słabościom,  jesteśmy zagubieni,  brutalni i zmagamy się z wieloma problemami..."
  Nastoletnia Penryn żyje w świecie, który opanowały anioły. Ale nie te dobra, z przypowieści biblijnych i opowiadań dla dzieci, a złe, takie, które zabijają ludzi. Razem ze swoją nieco chorą psychicznie matką i młodszą siostrzyczką poruszającą się na wózku próbuje przetrwać w nowym, jeszcze bardziej niebezpiecznym świecie, w którym nie ma się stałego schronienia, a w poszukiwaniu jego i jedzenia trzeba wiecznie podróżować. W miastach kręcą się bandyci, którzy nie omieszkają zabić ludzi za jedzenie. 
  Mam tę świadomość, że za to, co za chwilę napiszę, wiele osób mnie znienawidzi. Ale cóż, negatywne recenzje pisze się łatwiej niż te pozytywne, prawda?
 Zacznijmy może od pozytywów. Mała ilość bohaterów i to w dodatku bardzo charakterystycznych jest idealnym przepisem na orientację w wydarzeniach. Naprawdę, super zrobione, tym bardziej, że główna bohaterka nie jest typem księżniczki, którą trzeba cały czas ratować, a  typem silnej kobiety, dla której najważniejsza jest rodzina i która potrafi się sama obronić. Niestety trochę dalej są momenty, w których trzeba ją ratować. I to nie raz nie dwa, oo ile dobrze pamiętam. Raffe, czyli anioł, któremu odcięto skrzydła i podróżuje z Penryn, jest niesamowicie przystojny i doświadczony, a także zrobi wszystko, by odzyskać swoje piórka. Od samego początku ta dwójka na siebie szczeka, jednak z czasem przestają to robić, a dążenie do własnych celów zamienia się w przyjaźń, a nawet coś więcej. Oczywiście miłość pomiędzy aniołami a śmiertelnikami jest surowo zakazana, a wszystkich, którzy ten zakaz podważą, czeka surowa kara. Mamy więc tutaj już bardzo rozpowszechniony schemat zakazanej miłości przedstawicieli dwóch przeciwnych sobie obozów. Romeo i Julia po prostu, tylko nie skaczący sobie do gardeł przy pierwszym spotkaniu. Fabuła jest nieskomplikowana, można ją obszernie streścić (jeśli chodzi o te ważne wydarzenia i sytuacje,) w dosłownie kilka minut. Pomimo tego można się zaczytać i wciągnąć w kolejne wydarzenia, a opisy są bardzo obrazowe, więc bez problemu można sobie wyobrazić sytuacje i miejsca. Bardzo często pojawiają się humorystyczne dialogi lub pomysły głównej bohaterki, co bardzo ubarwia ten szary postapokaliptyczny świat. Co jeszcze... Za  świat, w którym na pozór dobre anioły są złe, należy się duży plus. Nie spotkałam jeszcze książki, w której są one przedstawione jako przeciwne ludzkości, więc ta automatycznie ma kciuk w górę za oryginalność.
  W sumie jest to czytadło na jakieś 2-3 godzinki (czytałam w Polskim Busie w drodze do domu, więc wiem co piszę), które usatysfakcjonuje miłośników książek w stylu Romea i Julii oraz w sumie niezbyt skomplikowanej fabuły. Koniec jest otwarty, tak że zarówno mogą pojawić się dalsze części, jak i można zostawić bohaterów w spokoju i przejść do innych powieści. Czytając to nic nie stracicie, ale także chyba za wiele nie zyskacie, może jedynie nauczycie się, że z uporem można niemal wszystko osiągnąć.
Książka przeczytana w ramach wyzwania:
CF - 2014 - logo

Zombie od dziennikarskiej strony

FEED. Przegląd Końca Świata

Autor: Mira Grant
Tytuł oryginału: FEED
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Ilość stron: 496
Seria: cykl Przegląd Końca Świata
Moja ocena 10/10
"Czy wiedza wyniesiona z klasycznych horrorów pomoże ludzkości przetrwać apokalipsę?
Rok 2014. Wynaleźliśmy lek na raka. Pokonaliśmy grypę i przeziębienie. Niestety stworzyliśmy też coś nowego, strasznego, coś, czego nikt nie mógł zatrzymać. Infekcja rozprzestrzeniła się szybko, wirus przejmował kontrolę nad ciałami i umysłami, wydając jedno tylko polecenie: jedz!
Upłynęło 20 lat. Georgia i Shaun Mason są na tropie największej historii w ich życiu – mrocznej konspiracji stojącej za infekcją. Prawda musi wyjść na jaw, nawet jeśli jest śmiertelna."
"Wszystko to jest "tylko historią". Tragedia, komedia, koniec świata, cokolwiek, to tylko historia. Liczy się to, by została usłyszana."
  Nadeszły czasy, w których jednym z głównych źródeł informacyjnych są internetowe blogi i strony internetowe, na nich możecie dowiedzieć się więcej niż w gazetach i telewizji. Nie owijają w bawełnę, tylko prosto z mostu wykładają, na czym rzecz polega. A chodzi o to, że zombie istnieją. Przed nimi nie można uciec, sam się prędzej czy później staniesz żywym trupem. To tylko kwestia czasu. A raczej śmierci.
  Rodzeństwo Georgia i Shaun Masonowie są właśnie takimi internetowymi dziennikarzami. Prowadzą Przegląd Końca Świata wspólnie z przyjaciółką Buffy, razem tworzą doskonałą ekipę, a ich strona bije rekordy statystyczne. Dostają zlecenie z pozoru proste- ujawniać i notować prawdę i tylko prawdę, jednak z biegiem czasu wszystko robi się coraz bardziej skomplikowane, a ekipa pakuje się po uszy w aferę wyższych sfer. Powoli przestaje być bezpiecznie, ale informacje są najważniejsze. Świat musi się dowiedzieć o tym, do czego wspólnie doszli. Musi za wszelką cenę...
"To już nie jest cywilizowany świat, pani redaktor. Nie ma już spokoju. Jak tylko ktoś zachoruje, zaczyna nienawidzić tych, którzy są zdrowi."
 Jeśli poszukujecie typowych książek o walce z zombie i przetrwaniu w nowym świecie pełnym żywych trupów, to szukajcie gdzie indziej. Znajdziecie tu tylko pojedyncze fragmenty dotyczące tych potworów, które są tak naprawdę głównym tłem do wydarzeń politycznych. Bo nie o to głównie chodzi. Kręcimy się w powieści wokół tajemnic i spisków, które mogą doprowadzić do śmierci wielu niewinnych ludzi. Im dalej się w to zagłębiamy, tym bardziej to się wydaje nieprawdopodobne. Gdyby podłożyć do tła zamiast zombie zwykłą śmiertelną chorobę, także by się udało stworzyć taką fantastyczną książkę, jednak zombie są jedną z najbardziej przekonujących wersji. Każdy, kto lubi kryminały z dreszczykiem i dużą ilością niespodziewanych zwrotów akcji, będzie usatysfakcjonowany.
  Świat mediów został tutaj genialnie stworzony, uwzględniono w nim zarówno licencje, dzięki którym dziennikarze mogą wchodzi do różnych stref zagrożenia, jak i specjalizacje czy mechanikę działania stron. Jako blogerka byłam naprawdę szczęśliwa czytając to.
"Zawsze znajdą się jednostki, którym łatwiej jest nienawidzić, gdy ich motywacją jest wyłącznie strach. A ja zawsze zrobię wszystko, żeby pokonać ich własną bronią.."
 Postaci nie ma za dużo, a w każdym razie nie aż tyle, żeby rzucały nam się na głowę z niezrozumieniem i trzeba było dokładnie przypominać sobie co i jak z każdą osobą było związane. Jak już wspominałam, głównymi bohaterami są trzy osoby, które prowadzą Przegląd Końca Świata. Wszystkie wydarzenia oglądamy z perspektywy Georgii Mason, Newsie, dla której liczy się tylko prawda. Jest naprawdę racjonalną osobą, która najpierw myśli, potem działa, i bez której nie obyłby się Shaun, jej brat. On natomiast uwielbia ryzyko i zachowuje się bardzo lekkomyślnie w przeciwieństwie do siostry. Obydwoje są do siebie niesamowicie przywiązani i wiedzą, że zawsze mogą sobie ufać. Ostatnią z głównych postaci jest Buffy, która zajmuje się częścią techniczną serwisu, załatwia ukryte kamery i dyktafony dla ekipy oraz prowadzi część Fikcyjną, czyli wszelkiego rodzaju opowiadania, wiersze na temat zombie. Jest może trochę dziwna, ale ma swój urok i po prostu nie da się jej nie lubić.
  Zakończenie jest tak niespodziewane, że aż nie mogłam w to uwierzyć i spodziewałam się wyjaśnienia wszystkiego i stwierdzenia, że to nie jest prawda. Spodobało mi się także to, że informacje o wybuchu epidemii umieszczane są co jakiś czas i dopiero z czasem zaczyna to wszystko rozumieć i dowiadujemy się całej historii powstania zombie. Muszę przyznać- ta książka poraża i zamyka cię w swoich szponach aż do końca. Z każdą stroną akcja rozwija się coraz szybciej, tak, że nie masz nawet czasu się nudzić. Tutaj nic nie jest nudne, a życie to wieczne ryzyko. Tym bardziej, jeśli mieszasz się w grubszą aferę, o której dowiecie się, czytając tę pozycję.
Książka przeczytana w ramach wyzwania:
CF - 2014 - logo

piątek, 11 lipca 2014

Cała prawda o Rosji

Witajcie w Rosji

Autor: Dmitry Glukhovsky
Tytuł oryginału: Рассказы о Родине
Wydawnictwo: Insignis
Ilość stron:337
Moja ocena: 8/10
"Witajcie w Rosji" to cykl szesnastu krótkich opowiadań, które w sposób alegoryczny opisują wydarzenia w Rosji z punktu widzenia autora. Mówią o podporządkowywaniu sobie kraju przez oligarchów, których szczerze mówiąc niezbyt obchodzi życie zwyczajnych i prostych ludzi, a jedynie możliwość zarabiania większych pieniędzy. Jako że wszystko opisane zostało po części w konwencji science-fiction, czasami trudno zgadnąć, co jest prawdą i dzieje się naprawdę, a co nią nie jest. Każde z opowiadań mają drugie dno, nad którym trzeba się czasami bardzo dobrze zastanowić. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby to, co wydawało się fikcją, było rzeczywistością. Jedno jest pewne- wszystkie te historie nie przedstawiają władzy w sposób pozytywny. Witajcie w Rosji!
"Ani ja, ani pan, ani Chewbacca- nikt z nas nie pojmie tej mistyki, tych sił, które powstrzymują ją przed upadkiem, które chronią Rosję i które na oślep prowadzą nasz kraj uświęconą drogą! Rosji nie da się objąć rozumem..."
  Pierwszą rzeczą, która najbardziej rzuca się w oczy, jest okładka. Niby istnieje powiedzenie, żeby nie oceniać książki po okładce, ale w tym przypadku grzechem byłoby nie pochwalić oprawy powieści. Czerwona gwiazda od razu rzuca się w oczy, a herb Rosji z tyłu dodaje jej bardziej teraźniejszego charakteru, tym samym zaznaczona jest niezbyt miła dla nas historia tego kraju.
  Przejdźmy może do sedna sprawy. Pod tą śliczną okładką znajdują się bite 337 stron opowiadań, które mogłyby wydawać się dużą liczbą, gdyby nie fakt, że wszystko pisane jest dużą czcionką. Historie są krótkie, ale treściwe i bardzo wciągające. Miejscami czytelnik zatrzymuje się, żeby powiedzieć coś w stylu "O mój Boże, to się dzieje naprawdę?!". Tak się działo w moim przypadku podczas czytania Co i po ile, czyli drugiego opowiadania z kolei.
 Jeśli chodzi o styl pisania, to czytelnikom obytym ze zbiorami opowiadań Pilipiuka będzie się z czymś bardzo kojarzyć. Jest on na swój sposób oryginalny, ale jednak nie można nie przywodzić sobie na myśl Rzeźnika drzew, czy chociażby 2586 kroków, bo są one naprawdę podobne.
"Nasza polityka programowa opiera się na trzech filarach: seksie, śmierci i pieniądzach. A ty ze swoją nieodłączną inteligencją i refleksją za mocno od tego odstajesz."
  Jeśli chodzi o treści opowiadań, to część z nich na pewno równie dobrze może odnosić się do Polski, chociażby to o przylocie kosmitów na Ziemię. U nas także część informacji albo jest zatajana, albo omawiana w minimalnym stopniu, a zamiast tego dawane są jakieś sprawozdania i dla części ludzi nieistotne tematy. Takie zapychacze. Bardzo często omijane są po prostu informacje o zamieszkach, nie mówię oczywiście o tych na Ukrainie, bo o nich trudno by było nie wspominać.
  Wierzę, że Witajcie w Rosji nie będzie jedynym zbiorem opowiadań autora, bo z każdą kolejną historią stają się one coraz lepsze. Naprawdę jest to przyjemna lektura na wieczór, może dwa. Oczywiście można traktować ją jako po prostu fantastykę, jednak bardziej wymagający czytelnicy znajdą tutaj, jak wierzę, odrobinę chociaż prawdy. Ja w to, co przeczytałam, wierzę. A Wy?
Książka przeczytana w ramach wyzwania:
CF - 2014 - logo