czwartek, 7 sierpnia 2014

Dunk ze świata Gry o Tron

Rycerz Siedmiu Królestw

Autor: George R. R. Martin
Tytuł oryginału: Knight of the Seven Kingdoms
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Ilość stron: 356
Moja ocena: 9/10
"Rycerskie turnieje, zhańbione damy, dworskie intrygi- to codzienne życie młodzieńca imieniem Dunk, który wiele lat później stanie się legendarnym królewskim gwardzistą. Po śmierci szlachetnego ser Arlana Dunk przybiera imię ser Duncana Wysokiego i wyrusza na poszukiwania chwały, sławy oraz honoru, zgodnie z przysięgą rycerza Siedmiu Królestw. Niestety, świat nie jest gotowy na rycerza wiernego przysięgom i honor z łatwością może go przywieść do zguby. Wkrótce potem Dunk oraz jego kompan Jajo(...) wmieszają się przypadkowo w konflikt ser Eustace'a Osgreya ze Standfast z lady Webber z Zimnej Fosy, a także przybędą na ślub lorda Ambrose'a Butterwella z Białych Murów..."
"-Tak- rzekł po chwili ser Eustace.- Lepiej śmiało wyruszyć w pole niż kryć się za kamiennymi murami. Lepiej zginąć jak lew niż żyć jak królik. Przez tysiąc lat byliśmy marszałkami Marchii Północnej. Muszę wdziać zbroję."
  Dunk urodził się w Zapchlonym Tyłku w Królewskiej Przystani, nie był żadnym wysoko urodzonym chłopcem, tylko bękartem urodzonym przez prostytutkę. A jednak ser Arlan się nim zainteresował i wziął go pod swoją pieczę- nauczył go wszystkiego, co sam umiał i uczynił go swoim giermkiem. Podróżowali razem od zamku do zamku jako wędrowny rycerz i jego uczeń, od czasu do czasu zahaczając o otwarte turnieje. Jednak pewnego dnia staruszek zmarł z przeziębienia, a Dunk został sam. W tym momencie rozpoczyna się jego rycerska przygoda, gdy jedzie na turniej na Łąkach Ashford. Dołącza do niego tajemniczy chłopiec stajenny, który potem staje się jego giermkiem i razem z nim będzie przeżywał różne ciekawe przygody.
  Szczerze mówiąc, to akcja tej książki może i toczy się w świecie "Gry o Tron", ale jest o wiele mniej krwawa i nie ma tu w ogóle wątków erotycznych, w przeciwieństwie do głównej serii. Bardziej to przypomina naszego polskiego Wiedźmina- wędrowny rycerz, który chwyta się roboty w zamkach i tam, gdzie może. Ale dzięki temu cała historia jest o wiele bardziej swojska i po prostu przyjemna. To mi się bardzo podobało.
  Bardzo lubię styl pisania pana Martina, a najbardziej uwielbiam fragmenty typu "Najdziwniejsze jednak były jego włosy. W ogóle ich nie miał". Jak tego nie kochać?
 "- Życie wędrownego rycerza jest prostsze- poskarżył się.- Jeśli powiem coś niewłaściwego, zaszyje mnie w worku pełnym kamieni i ciśnie na dno fosy."
 Jeśli chodzi o postaci, to mamy szansę tu lepiej poznać rodzinę Targaryenów, i to chyba byłoby na tyle, jeśli chodzi o jakieś wyższe rody znane nam z GOT. Jeśli chodzi o postaci, to skupiono się głównie na Dunku i Jaju, kolejni bohaterowie wprowadzani są stopniowo, więc nie ma problemu z rozeznaniem się. Wszystko zostało skonstruowane na schemacie rycerz- nie zna się zbytnio na symbolice i przysłowiach rodów, jest prostoduszny i wierny przyrzeczeniom; giermek- zna się dosłownie na wszystkim i ma niewyparzoną gębę. Ale stanowią bardzo miłe połączenie i naprawdę z wielką przyjemnością śledziłam dalsze ich losy. Mam tylko jedną uwagę- Dunkowi idzie wszystko zbyt gładko, naprawdę. Co z tego, że kiedyś tak jest raniony, i tak ze wszystkich historii wychodzi niemal bez szwanku, co jest bardzo interesujące.
 Książka ta jest wprost idealna dla wszystkich fanów "Gry o Tron" lob/oraz "Wiedźmina". Naprawdę miałam przy niej świetną zabawę, idealnie nadaje się do czytania w upalne dni (sma czytałam w upale leżąc na jachcie, więc wiem, co mówię).
Książka przeczytana w ramach wyzwania:
"Czytam Fantastykę" II

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Przedostatnia część "Pana Lodowego Ogrodu"

Pan Lodowego Ogrodu

Autor: Jarosław Grzędowicz
Wydawnictwo: fabryka słów
Liczba stron: 507
Seria: Saga Pan Lodowego Ogrodu. Tom III
Moja ocena: 8/10
"Wystarczyło ledwie czworo Ziemian, by z planety Midgaard uczynić prawdziwe piekło. Ich tropem, znaczonym niewyobrażalnymi okrucieństwami, podąża Vuko Drakkeinen. Kierowany nieujarzmioną determinacją, krok za krokiem przedziera się przez koszmar niczym z chorej wyobraźni Hieronima Boscha...."
"Kolejne twarze zabitych przeze mnie ludzi. Z każdym dniem mojej misji robi się ich więcej. Całkiem liczne towarzystwo, które mogę podliczyć tylko z pewnym przybliżeniem."
 Uwaga! Spoiler z poprzednich części! 
  Tak oto kontynuujemy przygody Vuka oraz Filara w świecie Midgaardu. Drakkeinen podąża lodowym drakkarem w stronę Lodowego Ogrodu, aby przekonać się, czy pogłoski mówią prawdę i czy władca tego małego światka jest tym, kogo szuka. Po drodze przeżywa jeszcze parę przygód wraz ze swoją drużyną Ludzi Ognia. Następca Tygrysiego Tronu natomiast trafia do niewoli u Ludzi Niedźwiedzi i cierpliwie znosi bycie niewolnym do momentu, w którym miałby szansę uciec i wydostać się z tego szaleństwa. Postacie występujące w obydwu ich fabułach jakoś dziwnie się zazębiają, ciekawe dlaczego?
Koniec spoilera
  Jak zwykle Grzędowicz zostawił większość dobrej akcji na sam koniec, jednak nie zapominając po drodze o ciekawych fragmentach. Gdy się czyta, wszystko wydaje się bardzo spójne i ma się wyraźną wizję całej fabuły, doskonale wie się, co i kiedy się stało. Całokształtu dopełniają fantastyczne ilustracje, które po prostu uwielbiam.
  Pomimo tego, że ten tom jest chyba najszczuplejszy spośród wszystkich, zawarte zostało tutaj niemało akcji. Muszę przyznać, że tym razem moim ulubionym wątkiem była historia Filara, bo w niej się chyba najwięcej działo. Rozpaczałam nad postaciami, które zginęły dosłownie lub pośrednio. Ten tom nie ustępuje chyba w niczym poprzednim, pojawia się trochę nowych postaci, trochę starych znika. Czyli wszystko wraca do normy.
  Sam Lodowy Ogród jest moim zdaniem świetne stworzony, bo zostawia nam pewną przestrzeń dla naszej wyobraźni. Wszystko jest bardzo ładnie opisane, aczkolwiek nie na tyle, żeby każdy miał tę samą wizję wyglądu miasta. To mi się bardzo podoba. Pojawiają się tu bardzo często motywy z miejscem dla uchodźców, bez wojny. Co ciekawe, wszystkie one są stworzone przez przybyszy z Ziemi, tylko że każdy z nich ma swój sposób, obydwa są co najmniej ciekawe. Pojawiła się jednak na moment pewna monotonność i senność, która była jednak raczej specjalnym zamierzeniem niż zanudzanniem czytelnika. Chyba o taki nastrój właśnie autorowi chodziło.
  Podsumowując, trzeci tom nie wyróżnia się zbytnio od pozostałych, zawarte jest w nim dosyć dużo wątków, a przez końcówkę nie mogę się już doczekać przeczytania ostatniego tomu. Mam nadzieję na jakąś spektakularną końcową bitwę albo w każdym razie coś w tym stylu. Ale- pożyjemy, zobaczymy.
Książka przeczytana w ramach wyzwania:
CF - 2014 - logo