środa, 30 kwietnia 2014

Rubin oraz diament z "Błękitu szafiru"

Błękit szafiru

Autor: Kerstin Gier
Tytuł oryginału: Saphirblau. Liebe geht durch alle Zeiten
Wydawnictwo: Literacki EGMONT
Ilość stron: 364
Seria: Trylogia Czasu
Moja ocena: 7/10
Gwendolyn i Gideon zapatrzeni w siebie wrócili właśnie z początku XX wieku. Ale sprawy tylko się skomplikowały. Czy Strażnicy mają rację, uznając Lucy i Paula za przestępców, czy też może mylą się w swej wierności hrabiemu de Saint-Germain? Gwendolyn jako jedyna zdaje się mieć wątpliwości. Uczucia Gideona do Gwen wystawione zostają na najpoważniejszą próbę...
"-To jest niestety niezaprzeczalna prawda, że zdrowy rozsądek cierpi tam, gdzie do gry wkracza miłość. A zdrowy rozsądek to jest to, czego obecnie najbardziej potrzebujesz."
 Kilka dni temu okazało się, że Gwendolyn Shepherd ma dar podróży w czasie i jest zarazem ostatnią osobą z Kręgu Dwunastu z tą zdolnością. Niestety, wszyscy do tej pory sądzili, że to jej kuzynka, Charlotta go posiądzie, więc była ona nauczana od najmłodszych lat wszystkiego, co trzeba umieć do przeskoków czasoprzestrzennych. Cóż, niestety Gwen nie przeszła tego kilkunastoletniego szkolenia, więc ma tylko parę dni na nadrobienie tego wszystkiego, co nie należy do najłatwiejszych zadań. Nikt nie chce jej o niczym powiedzieć, więc sama próbuje zdobyć jakieś informacje. Z dnia na dzień wszystko robi się coraz bardziej skomplikowane i niezrozumiałe, a miłość rubinu i diamentu tylko wszystko coraz bardziej miesza...
  Drugi tom bardziej niż pierwszy skupia się na wątku romantycznym, co w sumie nie jest złe. Jest on tu wprowadzony umiejętnie i wplątany w fabułę tak, że właśnie od niego zależy część ważniejszych zdarzeń. N a duży plus wychodzi także opracowanie postaci, ponieważ wszystkie, nawet te drobne i mało znaczące, dopracowano bardzo wyraziście, sprawiając wrażenie, że autorka bez problemu wymyśla i tworzy charakterystykę dla wielu postaci równocześnie. Muszę jednak przyznać, że czasami główna bohaterka, która opowiada całą historię ze swojego punktu widzenia, bardzo mnie denerwuje swoją naiwnością. Słyszy różne rzeczy o danych ludziach, cały czas jest przestrzegana przed nimi, a i tak jak tylko dojdzie do spotkania, wierzy każdemu ich słowu. Za to hrabiego Saint-Germaina pragnę po prostu udusić, nie ja jedna zresztą, utworzyła się już dosyć długa kolejka.
  Pod względem języka to wydaje mi się, iż było odrobinę tylko gorsza od pierwszej części, szczególnie w momencie, gdy Gwen zaczęła dosyć często powtarzać, co myślała sobie, gdy Gideon ją całował. Od czasu do czasu pojawiały się również niezbyt rozwinięte dialogi, jednak na ogół wszystko było w jak najlepszym porządku. Książkę przepełniały wszelkiego rodzaju dowcipy i zabawne wydarzenia, a w kategorii śmiesznych wypowiedzi królował zdecydowanie gargulec Xemerius. Gdy tylko pojawiał się w którejś ze scen, nie sposób było się przy nim nudzić.
  Same opisy są dopracowane idealnie, podobnie zresztą język, dzięki któremu czyta się szybko i przyjemnie. Jest to lektura na jeden-dwa wieczory, dzięki której można się odprężyć i odpocząć po ciężkim dniu. Przeznaczona została głównie dla dziewcząt, ale sądzę, że niemal wszyscy odnajdą  w niej coś, co ich zainteresuje. Autorka doskonale wie, jak zakończyć książkę, by od razu chciało się czytać kolejny tom- co do tego nie ma wątpliwości.
Książka przeczytana w ramach wyzwania:
CF - 2014 - logo

środa, 23 kwietnia 2014

Konkurs post-wielkanocny

Jakiś czas temu stwierdziłam, że wypadałoby zrobić jakiś konkurs. Nie wiedziałam tylko, jaki dokładnie, z jakimi nagrodami, może z jakąś okazją. Takowa wreszcie się nasunęła- w tę sobotę jest dziesięciolecie istnienia serwisu Stalker.pl! W związku z tym główną nagrodą w moim konkursie będzie książka Pana Glukhovsky'ego 
Metro 2034 recenzja

Jak ją zdobyć?
Regulamin konkursu
1. Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga http://zakazane-ksiazki.blogspot.com/, czyli Alyss M.
2. Nagrodą jest książka Metro 2034 Dmitrya Glukhovskiego (wydanie w twardej okładce, ze zaktualizowaną mapą metra) pochodząca z mojej osobistej biblioteczki.
3. W konkursie wziąć udział mogą wszystkie osoby mieszkające na terenie Polski, anonimów poproszę o podanie w komentarzu (oprócz wymaganej treści) swojego pseudonimu.
4. Zwycięzca zostanie ogłoszony w przeciągu 5 dni od zakończenia konkursu oraz zostanie wysłany do niego mail z informacją o wygranej.
5. Konkurs rozpoczyna się dzisiaj (tzn. 23.04.2014) i trwa do 17.05.2014 do godziny 23.59.
6. Aby konkurs się odbył, zgłosić się muszą minimalnie 3 osoby.
7. Zastrzegam sobie prawo do zmiany regulaminu i zadań konkursowych.
8. Miło by było, gdybyście dodali bloga do obserwowanych, żeby śledzić na bieżąco konkurs, jednak nie jest to wymagane.
9. Błędne zgłoszenia (bez maila albo nicku w przypadku anonimów) nie są brane pod uwagę.
Zadanie konkursowe
Z czym kojarzy Ci się apokalipsa?
Odpowiedzi zamieśćcie w komentarzu pod postem wraz z mailem kontaktowym.

Powodzenia :)

piątek, 18 kwietnia 2014

"Kamienie na szaniec"- niezwykła historia zwykłych ludzi

Kamienie na szaniec

Autor: Aleksander Kamiński
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Ilość stron: 230
Moja ocena: 10/10  

Nie sztuką jest przeżycie wszystkich problemów. Sztuką jest życie pełnią życia, tak aby w chwili śmierci nie czuło się, że się nie żyło. Podczas wojny nic nie było proste, trzeba było stawać przed trudnymi wyborami, które nie zawsze przynosiły dobre skutki. Ktoś mógł zostać zabity, ktoś inny zaaresztowany.
Na początku wojny morale całej Warszawy spadły- w końcu wszyscy zapewniali, że nasze wojsko wychodzi z bitew zawsze zwycięsko, więc nikt nie był przygotowany na przegraną. W tym czasie "Mały Sabotaż" młodzieży próbował podtrzymać wszystkich na duchu, organizując antyhitlerowskie działania mające na celu poprawienie nastawienia Polaków. Wśród jego działaczy najbardziej wyróżnili się Alek, Zośka i Rudy. To jest książka właśnie o nich, opowiadająca o braterstwie, przyjaźni, chęci życia i zmianach, jakie w życiach młodych chłopaków wprowadziła wojna.
"Tak oto bezgraniczna wiara młodości: wiara w siebie samych, wiara w naród, wiara w słuszność polskiej sprawy i najwyższą sprawiedliwość- kazała tym młodym ludziom traktować całą otaczającą ich rzeczywistość jako coś nierealnego i przejściowego."
Kamienie na szaniec przybliżają nam postaci nie tylko Rudego, Alka i Zośki, ale także innych harcerzy i ludzi działających w sabotażu albo Szarych Szeregach. Wgłębiamy się trochę bardziej w ich życie, w ich charaktery i sposób myślenia, a także poznajemy ich jako trójkę rywalizujących ze sobą przyjaciół. Najbardziej znaną ich akcją jest akcja pod Arsenałem, w której odbity został Rudy. To jednak nie jest to tylko jedno znane ich działanie- o nie! Każdy z nich miał na swoim koncie jeszcze mniejsze, ale znacznie podnoszące Polaków na duchu, działania. Chociażby zdjęcie niemieckiej tablicy z pomnika Kopernika, albo zdejmowanie gigantycznych rozmiarów hitlerowskich flag z budynków, czy chociażby rozwieszanie wielu polskich flag na latarniach w święta narodowe. Ci ludzie wiedzieli, co robią, niemal zawsze zachowywali spokój i zimną krew. Każdy z nich był utalentowany w trochę innych dziedzinach, za to wszystkich łączyła miłość do ojczyzny i chęć działania przeciwko okupantom. Wymyślali coraz to nowsze sposoby działania, jak wymalowywanie co i rusz nowych napisów na murach albo gazowanie kin podczas seansów, na których puszczane były propagandy niemieckie. Przed wojną byli jedynie bardzo zgraną drużyną harcerską Buków, za to potem- jednym z pierwszych zespołów działających w propagandzie. Za to żaden z nich, w szczególności Zośka, nie używał podniosłych słów i nie uważało się za bohaterów. Robili to, co musieli i co chcieli.
"Znów z całą jaskrawością dostrzegli doniosłe prawo: na wojnie nie ma drobiazgów, jest tylko zwycięstwo lub klęska, życie lub śmierć."
Moim zdaniem tę książkę powinno się przeczytać bez względu na to, czy jest lekturą szkolną, czy nie. Ukazuje nam osoby, na których naprawdę powinniśmy jako młodzież się wzorować.
  Samą powieść czyta się błyskawicznie- jak widzicie połknęłam ją w niecały dzień. Tekst jest napisany bardzo przystępnie, autor w wielu momentach zwraca się bezpośrednio do nas. Śmierć Rudego i Alka może i nie wzrusza do łez, ale wiele mówi o zażyłości pomiędzy nimi i Zośką. Dzięki takim osobom jak oni możemy być naprawdę dumni ze swojego pochodzenia.
 Jeszcze tylko podam fragment tekstu Juliusza Słowackiego Testament mój, o którego recytację Rudy poprosił ostatniego dnia życia.
"(...) A kiedy trzeba, na  śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec(...)"

czwartek, 17 kwietnia 2014

"Król uciekinier" Jennifer A. Nielsen

Król uciekinier

Autor: Jennifer A. Nielsen
Tytuł oryginału: The Runaway King
Wydawnictwo: Literacki Egmont
Ilość stron: 372
Seria: Trylogia władzy
Moja ocena: 8/10
Zaledwie chwilę temu Jaron zasiadł na tronie, a już zaczynają krążyć pogłoski o planowanym zamachu na króla. W dodatku najwyraźniej szykuje się wojna- piraci żądają zwrotu należących do nich kiedyś ziem, a przeciwnym razie napadną na Carthyę. Żeby uratować królestwo, Jaron będzie musiał je... opuścić. Ale czy będzie mógł do niego wrócić?
"-Zasadziłam dla ciebie kwiaty, ale już więdną. Wiesz dlaczego? Bo są w złej glebie. To nie jest miejsce dla nich ani dla ciebie."
 Pomimo tego, że Jaron w końcu powrócił do stolicy i objął władzę, sprawy wcale nie układają się najlepiej. Większość jego regentów nie jest godnych zaufania, a on sam nie da rady postawić się większości rady. W dodatku pada podejrzenie ataku na pokojowo nastawioną Carthyę, jednak gdy młody król mówi o tym swoim współpracownikom, oni otwarcie mu się sprzeciwiają. Chodzą plotki, że szykuje się zamach na nowo odzyskanego dziedzica tronu, jednak dopiero po ostrzeżeniu danym przez piratów regenci zaczynają się obawiać ataku. Jak wiemy, rozbójnicy pragną śmierci Jarona, ale czy tylko tego? Czy królowi uda się zapobiec wojnie uciekając przed wszystkim? Zobaczymy...
  Nie mogłam się doczekać drugiego tomu Trylogii władzy, więc gdy tylko go zobaczyłam, musiałam go kupić. Zaczynając lekturę miałam dosyć duże oczekiwania pod względem fabuły, i na całe szczęście się nie przeliczyłam. Król uciekinier nie umniejsza pod tym względem Fałszywemu księciu (recenzja), dalej akcja prowadzona jest konsekwentnie i ciekawie. Rozwija się szybko, ale nie na tyle, by gnać bez ani chwili oddechu, rozkłada przeżycia na kolejne rozdziały. Czyny każdego z bohaterów mają poszczególny cel, więc żadna z ich reakcji nie jest bezsensowna, a jeśli coś nie jest powiedziane od razu, to wyjaśnione jest to po pewnym czasie.
  Autorka w przypadku postaci poprawiła się znacznie, ponieważ nie skupiała się już na porządnym  wykreowaniu tylko dwóch głównych bohaterów, tylko wszystkich po trochu dopracowała. Bez problemu można było po samych zachowaniach zgadnąć, która postać jest którą, co jest wielkim plusem. Dodawanie kolejnych osób do dalszego ciągu fabuły i pozostawianie paru niedokończonych wątków również jest bardzo wygodne, ponieważ wtedy czytelnik nie może się spodziewać akcji kolejnego rozdziału albo tomu.
 Oczywistym jest, że na każdym kroku towarzyszył nam cięty język i humor Jarona, przez które nieraz może przysporzyć sobie niemałych kłopotów, albo i też wybawić go z opresji. Na pewno jednak umila całą powieść i rozbawia w wielu momentach, je jeśli nie swoją uszczypliwością, to swoją prostotą i prostolinijnością lub paranoją sytuacji, w której znajduje się główny bohater.
 "Należało to uznać za dobrą wiadomość, choć tak czy inaczej nie lubiłem Vargana. Miał nieświeży oddech."
  Książka pisana jest w pierwszej osobie, więc z jednej strony mamy subiektywne spojrzenie na całą historię, z drugiej jednak pojawia się szansa na większe zżycie się z Jaronem i jego odczuciami, jakiekolwiek by one nie były. I to i to ma swoje wady i zalety, jednak w wypadku tej powieści jest chyba najlepszą możliwością, bo skupiamy się tylko na jednym bohaterze.
  Jeśli chodzi o Motta, który gotowy jest bronić swego króla do upadłego i jest jego przyjacielem, cokolwiek by się nie stało, to bardzo mi to przypomina Brusa z Pana Lodowego Ogrodu, który również jest dla swojego pana kimś podobnym. Najwyraźniej jest to dosyć popularne połączenie postaci, ponieważ występuje również w Artemisie Fowlu.
  Król uciekinier należy zdecydowanie do przyjemnych lektur, których czasem nie da się przewidzieć, a czasem przyszłe wydarzenia stają się oczywiste. Jednak z pewnością jeśli komuś przypadł do gustu Fałszywy książę, to również i drugi tom powinien mu się spodobać. Ja już szczerze mówiąc wypatruję z niecierpliwością ostatniej części.
Książka przeczytana w ramach wyzwania:
CF - 2014 - logo

sobota, 12 kwietnia 2014

Koniec przygód Tessy, Willa i Jema

Mechaniczna księżniczka

Autor: Cassandra Clare
Tytuł oryginału: The Clockwork Princess. Infernal Devices- Book Three
Wydawnictwo: MAG
Ilość stron: 540
Seria: Diabelskie Maszyny (trylogia)
Moja ocena:  9,5/10
Mroczna sieć zaczyna się zaciskać wokół Nocnych Łowców z Instytutu Londyńskiego. Mortmain planuje wykorzystać swoje diabelskie maszyny, armię bezlitosnych automatów, żeby zniszczyć Nocnych Łowców. Potrzebuje jeszcze tylko ostatniego elementu, żeby zrealizować swój plan. Potrzebuje Tessy Gray.
Charlotte Branwell, szefowa Instytutu Londyńskiego, rozpaczliwie stara się znaleźć Mortmaina, zanim ten zaatakuje. Ale kiedy Mortmain porywa Tessę, chłopcy, którzy roszczą sobie równe prawa do jej serca, Jem i Will, zrobią wszystko, żeby ją uratować. 
"Diabelskie maszyny nie znają litości. 
Diabelskie maszyny nie znają żalu. 
Diabelskie maszyny są niezliczone.
 Diabelskie maszyny nigdy nie przestaną przybywać."
*Uwaga! Spoiler z poprzednich części!*
Po wydarzeniach związanych z utrzymaniem się na czele Instytutu Londyńskiego (patrz: recenzja), Charlotte kontynuuje poszukiwania Mortmaina, starając się go zdemaskować, zanim ten zaatakuje Nocnych Łowców. Do jej podopiecznych dochodzi Cecily, siostra Willa, oraz bracia Lightwoodowie- Gideon oraz Gabriel; wszyscy oni gotowi są pomóc pani Branwell i jej mężowi w poszukiwaniach, dowiadują się przy tym wielu rzeczy i muszą stoczyć walki, z których nie wszyscy mogą wyjść żywi... Wszystkiemu towarzyszy miłość Willa, Tessy i Jema, bo choć Herondale wie o zaręczynach, nigdy nie traci nadziei na to,  że odmieni się los. Jednak za bardzo kocha obydwoje przyjaciół, żeby kierować się swoimi własnymi uczuciami. Cóż, czy na pewno? Po porwaniu Tessy cały świat przewraca się do góry nogami...
*Koniec spoilera*
 Mechaniczna księżniczka jest zdecydowanie najbardziej obezwładniającą książką z całej trylogii. Wydarzenie goni za wydarzeniem, a przeplatające się wątki tworzą niesamowity i pełen zaskakujących momentów klimat. Jedyne, co w pewnym momencie zdołałam powiedzieć, to "Ale ja się nie zgadzam. Nie, tak nie może być. Nie, nie zgadzam się! To nie jest możliwe..." Więc sami widzicie, że wszystko było tam dla mnie szokiem, również zakończenie. W ogóle nawet nie spodziewałam się możliwości takiego rozwiązania całej fabuły, oprócz pochodzenia Tessy, bo tego rzeczywiście można było się z łatwością domyśleć. Oczywiście tylko tego, kim ona jest, a nie kto jest jej rodziną. Tego szczerze mówiąc nie brałam pod uwagę, bo po prostu nawet nie pomyślałam, że może to mieć aż taką wagę. Jedno mogę stwierdzić- wszystkie tomy są niesamowicie ze sobą powiązane i jeśli się nie przeczytało albo nie pamięta się poprzednich części, to niektóre fragmenty będą niezrozumiałe.
"Zawsze kiedy starał się chronić Tessę, Jem myślał, że robi to ze względu na niego. Każda z tych igieł miała swoje imię. Poczucie winy. Wstyd. Miłość."
Cechą rozpoznawalną tej serii jest łączenie w pary wszystkich postaci tu występujących. Jeśli ktoś nie ma pary, to jest źle i trzeba kogoś dla niego znaleźć. Niektórym to się może nie podobać, ale moim zdaniem tworzy to charakter powieści, tym bardziej, że nie staje się przez to jakimś tanim romansidłem tylko historią o tym, że nawet w trudnych czasach znajdzie się chwila na miłość. Ciekawym jest również to, jak autorka opisuje tu książki- jako sposób na życie, przetrwanie i myślenie, czyli zupełnie tak, jak myśli większość książkoholików.
  Nieliniowa fabuła oraz mnóstwo zwrotów akcji sprawia, że powieść ożywa na naszych oczach i pojawia się barwnymi scenami i uczuciami, jakie chyba tylko książki potrafią nam dostarczyć. Jest ekscytacja, jest ból, niedowierzanie, szczęście, ulga i strach. Autorka potrafi ująć nas słowami, które jakby płynęły, łatwo przychodzi jej opisywanie uczuć i rozdzielenia serca Tessy pomiędzy Willem a Jemem, których kocha równie mocno.
 Wszystkie postaci bez wyjątku są świetnie skonstruowane pod względem zarówno charakteru jak i celów, według których działają tak, jaki działają. Jedyne co, to nie do końca rozumiem motywy działania Konsula Waylanda, który wydawał się całkiem inną osobą. Cały czas jego zachowanie mi jakoś nie pasuje, tak jakby był wyciągnięty w ogóle z innej powieści. Jednak oprócz tego wszystko jest jak najbardziej  na swoim miejscu i nie wyobrażam sobie, żeby mogło czegokolwiek lub kogokolwiek zabraknąć.
 "Każde spotkanie prowadzi do rozstania i tak się to wszystko toczy, póki życie jest śmiertelne. W każdym spotkaniu jest trochę smutku  rozstania, ale w każdym rozstaniu jest również trochę radości z następnego spotkania."
Podsumowując, zwieńczenie trylogii Diabelskich maszyn nie zawiedzie Was a zaskoczy swoją akcją i postaciami. Zakończenie jest zaskakujące i niespodziewane, więc jeśli chcecie się dowiedzieć, jakie ono jest, zapraszam serdecznie do lektury.
Książka przeczytana w ramach wyzwania:
CF - 2014 - logo

wtorek, 8 kwietnia 2014

"Artemis Fowl"- inne spojrzenie na wróżki

Artemis Fowl

Autor: Eoin Colfer
Tytuł oryginału: Artemis Fowl
Wydawnictwo: W.A.B.
Ilość stron: 280
Seria: Artemis Fowl. Tom 1
Moja ocena: 7/10
Dwunastoletni Artemis Fowl jest największym geniuszem w historii świata przestępczego. Jego plan jest podstępny i zuchwały: rozszyfrować tajemnice elfów, a potem porwać jednego z nich i zażądać godziwego okupu. Jednak technologia elfów jest bardziej zaawansowana, niż Artemis przypuszcza.
"-Pewność siebie wynika z niewiedzy- pouczył ją faun.- Jeśli się stawiasz, to tylko dlatego, że o czymś nie wiesz."
Cała historia opowiada o nastoletnim Artemisie, który pochodzi ze znaczącego rodu, jednak niestety ojciec chłopaka zaginął, a matka, no cóż... załóżmy, że jest niedyspozycyjna psychicznie, dobrze? Jednak młodemu Fowlowi to na rękę, ponieważ chce zrealizować plan, w wyniku którego odbuduje trochę bogactwo rodziny. Ale dalej jest tylko dwunastoletnim dzieciakiem, którego nie można zlekceważyć, gdyż później będzie się tego żałować. Artemisowi wiecznie towarzyszy Butler- jego ochroniarz, który jest świetnie wyszkolony we wszelkich dziedzinach walki i gotowy poświęcić się dla swojego przyjaciela i pana. Kolejną bohaterką jest Holly Nieduża, jedyna kobieta służąca w SKRZAT-cie, czyli organizacji wróżek. Z tego powodu jej dowódca, kapitan Bulwa, cały czas poddaje ją próbom lub wypomina jej wiele rzeczy. Wkrótce wszyscy oni mają się spotkać, jednak co z tego wyniknie?
  W realiach tej powieść słowo "wróżki" jest ogólnym określeniem dla części fantastycznych istot, czyli m.in. elfy, chochliki, krasnoludy, chochliki. Wszyscy oni mieszkają pod ziemią, a niewiele z nich ma szansę na poznanie ludzi lub ich zobaczenie. Co prawda wychodzą na powierzchnię, jednak tylko po to, aby odbyć Rytuał potrzebny do odnowienia swojej mocy.
 Przy lekturze odkryłam, jak bardzo można zostać spaczonym przez romantyczne powieści i filmy. Po prostu na siłę da się tutaj dopatrywać wątków, chociażby z Bulwą i Holly. To czasem robi się uciążliwe, ale tak już chyba mają niemal wszystkie osoby, które czytają tego typu książki.
  Sam pomysł na taką technologię, jaka jest tutaj pokazana, nie jest aż tak oryginalny jak by się wydawać mogło. Już od dosyć dawna można się spotkać z wymienionymi funkcjami sprzętów elfich, różnią się od innych jedynie wyglądem. Cóż, jednak nie można się tego za bardzo czepiać, ponieważ w tym momencie bardzo ciężko jest wymyślić coś nowego. Za to samo prowadzenie fabuły sprawiało, że czytelnikowi nie dane było się nudzić, była wartka, a każdy moment porywający. Pomimo tego, że w niektórych chwilach była niesamowicie przewidywalna, to nie popsuło to całokształtu powieści, wręcz przeciwnie, wyczekiwało się tylko kolejnych zdarzeń aby sprawdzić, czy miało się rację.
  Rozwiązania niektórych zagadek bądź nieścisłości może wydają się banalne, jednak w gruncie rzeczy właśnie najprostsze pomysły przychodzą do głowy najrzadziej. Właśnie dlatego tak są zaskakujące i nawet nie dopuszczamy ich do możliwości.
  Nie brakuje tu momentów zarówno śmiesznych jak i trzymających w napięciu, ale jednego zawsze jesteśmy pewni- nikt nie zginie. Czy aby na pewno? Cóż... sprawdźcie to.
Książka przeczytana w ramach wyzwania
CF - 2014 - logo

piątek, 4 kwietnia 2014

"Pan Lodowego Ogrodu tom II" czyli kontynuacja historii Midgaardu

Pan Lodowego Ogrodu

Autor: Jarosław Grzędowicz
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilość stron: 638
Seria: Pan Lodowego Ogrodu. Tom II
Moja ocena: 9/10
Mówią, że zimna mgła żyje. Inni uważają, że to oddech bogów albo brama zaświatów. Midgaard. Planeta, gdzie nas, ludzi, postrzega się jako istoty o rybich oczach. Gdzie trwa wojna bogów, a samozwańczy demiurgowie hodują okrucieństwo kwitnące w mroku zła, Gdzie więdną najnowsze ziemskie technologie, a człowiek stawić musi czoła swoim koszmarom. I zostaje zupełnie sam.
"Mam znaleźć sedno bycia jabłkiem? Istotę jabłkowatości? Tao szarlotki? Sam mam stać się jabłkiem? Jabłonią, Boże uchowaj?"
*Uwaga! Spoiler z poprzedniego tomu!*
 W drugim tomie powracamy do dwóch toczących się (chyba) równocześnie historii- Vuka Drakkainena, pochodzącego z Ziemi człowieka, który przybył na Midgaard w celu odnalezienia zaginionej ekspedycji badawczej oraz ewentualnej naprawy szkód, które po sobie zostawili. Przy drugim opowiadaniu towarzyszymy młodemu księciu podczas ucieczki przed nowymi rządami w cesarstwie- rządami Pramatki. Obydwa wątki są na równi wciągające i satysfakcjonujące, za wyjątkiem pierwszych rozdziałów, kiedy to zdecydowanie bardziej wyczekiwałam przygód tohimona klanu Żurawia, jednak potem fabuła obydwu historii jest na równi fascynująca. Pierwsza część zaczyna się od momentu, w którym poznajemy Vuka jako Drzewo, w które został przemieniony przez Van Dykena w poprzednim tomie (patrz, recenzja), jesteśmy również świadkami tego, jak wraca do normalnego życia oraz odkrywa pewne zmiany oraz sposób, w jaki może pokonać Czyniącego. Z kolei dziedzic Tygrysiego Tronu usiłuje przekraść się razem ze swoim nauczycielem i przyjacielem, Brusem, przez tereny cesarstwa bez zwracania na siebie zbytniej uwagi kapłanów Podziemnego Łona, jednak na drodze stają im pewne przeszkody... Jakie? Jeśli chcecie, możecie się dowiedzieć...
*Koniec spoilera*
"-Nie wierzę, piczku materinu- burknął Drakkainen (...)- Zbieram jagody do kubeczka. Tam się świat pali, a ja zrywam sobie kopane jagody."
Im jest się starszym, tym więcej się wie i można sobie skojarzyć parę rzeczy. Chociażby to, że ustrój ustanowiony w państwie Pramatki jest bardzo podobny do idealnego państwa Platona- też pojedyncze osoby się nie liczą, liczy się interes państwa, też opiera się po części na wiedzy, a już na pewno hierarchia jest ta sama, tylko wielebni zastępują filozofów. Również po części spełnia warunki państwa ascetycznego- w końcu nie wolno jeść mięsa ani podobnych rzeczy, a każdy dostaje swoją porcję niezróżnicowanego posiłku, dzień w dzień; spełnia także jeszcze jeden warunek jakim jest brak miejsca dla poetów. W końcu oprócz modłów raczej zakazana jest gra na jakimkolwiek instrumencie, podobnie jak spożywanie alkoholu i palenie fajek, bo jest to niezgodne z przykazaniami Pramatki."Niech wszystko stanie się jednym". Tak po prostu.
Oprócz tego to wierzenia Ludzi Węży troszeczkę zahaczają o mitologię, jeśli się dobrze przypatrzeć. Pojawia się w pewnym momencie wzmianka o wężu, który połknie słońce... Dziwnie znajome, prawda? Bowiem według mitologii egipskiej koniec świata będzie wtedy, gdy wąż Apopis połknie na zawsze Słoneczną Barkę boga Re, czyli innymi słowy samo słońce. Może po prostu jestem przewrażliwiona na tym punkcie.
"My, ludzie, tak jesteśmy skonstruowani. Oprócz logiki, rozsądku i zdolności ważenia szans mamy jeszcze skrupuły.Sumienie. Uczucia. Różne przesądy, które czynią nas ludźmi."
 W tym tomie za to akcja każdej z historii może nie idzie aż tak szybko, jednak jest to związane tylko z tym, że co drugi rozdział zmieniany jest bohater i śledzimy tylko jedną z fabuł, dlatego skoro w sumie w książce jest 10 rozdziałów, to 5 przypada dla Vuka, 5 dla Ardżuka. Powieść jednak jest zachowana na przyzwoitym poziomie i bardzo przyjemnie się czyta, w szczególności, że jest napisana w miarę przystępnym językiem,a akcja jest wartka i autor oszczędza opisów brutalnych scen, co również jest dużym plusem w większości przypadków. Charakteru dodają również dosyć częste zwroty akcji, w szczególności w przypadku głowy klanu Żurawia. Pod koniec po prostu się załamałam, bo nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, jakie się wydarzyły. Mogłam coś przypuszczać, jednak od razu te wizje się rozwiewały.
 Za to elementem spornym dla mnie jest lekka przemiana opinii Vuka na temat magii w tym świecie. Z jednej strony jest bardzo ciekawe i zaskakujące, jak zmienia swoje zdanie chociaż odrobinę, jednak zarazem znamy go od zupełnie innej strony, która w ogóle nie akceptuje czegoś takiego jak właśnie magia. Nie jestem więc w stanie powiedzieć, czy mi się to podoba, czy nie, bo po prostu zauważalna jest jego przemiana wewnętrzna w tym świecie. Za to w końcu przybliżony został nieco tytułowy Lodowy Ogród. Jak? Dowiedzcie się sami... Zapraszam do lektury.
Książka przeczytana w ramach wyzwania
CF - 2014 - logo