piątek, 28 grudnia 2012

Zagadka domu pani Peregrine






Osobliwy dom  pani Peregrine

Autor: Ransom Riggs
Tytuł oryginału: Miss Peregrine's home for peculiar children
Wydawnictwo: Media Rodzina
Ilość stron: 389
Moja ocena: 6/10
Życie Jacoba nie zapowiadało się ekscytująco. Pogodził się z myślą, że nigdy nie zostanie odkrywcą i nigdy nie będzie miał wielu przyjaciół. Ważne miejsce w jego życiu zajmował dziadek. To on najbardziej mu imponował i to on opowiadał mu najlepsze historie na dobranoc o pogodnym sierocińcu na walijskiej wysepce, ukrytym przed złem, wojną i potworami... Aż pewnego dnia dziadek Portman umarł w niejasnych okolicznościach. I wtedy wszystko się zaczęło...
Jacob wyrusza na odciętą od świata wyspę, by zgłębić tajemnice. Czy zmierzy się z potworami ze swoich snów? Czy osobliwe dzieci ze starych fotografii naprawdę istniały? Co jest bajką, a co prawdą? Co jest faktem, a co urojeniem? Osobliwy dom pani Peregrine to trzymający w napięciu thriller nie tylko dla młodzieży. Rdzeń książki stanowią niezwykłe, dziwne fotografie, od których trudno oderwać wzrok, choć sprawiają, że ciarki chodzą po plecach i zasnąć jakoś trudniej. Całości dopełniają niesamowite zwroty akcji, klimat grozy i postacie... cokolwiek osobliwe. 

" Kurczowo czepiamy się naszych fantazji, dopóki cena wiary nie okaże się zbyt wysoka."

Bohaterem, a zarazem narratorem powieści, jest szesnastoletni Jacob mieszkający na Florydzie. Raczej przeciętny nastolatek, nie ma zbyt dużo przyjaciół, zaledwie jednego. Gdy jego dziadek umiera chłopak chce dowiedzieć się za wszelką cenę, czy opowieści przez niego opowiadane są prawdą, czy fikcją.
 Początek zapowiadał się całkiem ciekawie, jest oryginalny. Wierzyłam, że książka będzie naprawdę tak fascynująca, jak pisano z tyłu, będzie prawdziwym thrillerem po którym będę się bała zasnąć. Jak bardzo się myliłam. Szczerze mówiąc, to nie jest żadna powieść mrożąca krew w żyłach. Straszna jedynie fragmentami, i to przy nastrojowej muzyce (polecam utwór O Fortuna Carmina Burana albo coś w tych klimatach).

" -Byłem martwy.- Powoli dobierał słowa, które sączyły się z jego ust niczym melasa.- Jestem martwy-poprawił się.

 Za to bardzo spodobał mi się jeden fakt, dla niektórych nieistotny, a mianowicie: główny bohater ma POLSKIE korzenie! Dziadek Jacoba był Polakiem, który uciekł z ojczyzny podczas drugiej wojny światowej i ukrył się w domu pani Peregrine. 
Ogólnie rzecz biorąc, to książka przypomina mi wiele innych powieści i filmów, jak choćby Koralina.
W środku znajdziemy dużo ciekawych starych fotografii które przedstawiają poszczególne osoby pojawiające się w opowieści. Chciałabym napisać coś więcej o tym, co się tam dzieje, ale niestety nie mogę. W ten sposób Zdradzę wam treść książki.

" Niekiedy trudno odróżnić je od przeciętnych ludzi, choć istnieją pewne charakterystyczne oznaki, na które warto zwracać uwagę, chociażby oczy. Co ciekawe, upiory nie mają źrenic."

Ale na szczęście książki nie muszę spisywać na straty. Autor stworzył całkiem ciekawe stworzenia, które powstały w wyniku pewnego ciekawego eksperymentu. . . Wartka akcja zapewniła mi zaczytywanie się długimi godzinami, a narracja pierwszoosobowa sprawiła, że wczuwałam się w sytuacje bohatera. Niezbyt łatwo było przewidzieć, co się wydarzy, jednak czasem niektóre rzeczy stawały się oczywiste. Postacie tu występujące też są dopracowane, każda co innego potrafi, mają różne cechy charakteru. Klimat powieści, (aczkolwiek tylko chwilami, powiewało grozą,) świetnie współgra z żartami i elementami romansu.

"- Co się stało? Umarł ktoś?
- Nie, nie- zaprzeczył tata.- Może w pewnym sensie. Owce."

Podsumowując, fani thrillerów tak strasznych, że się nie śpi całej nocy z obawy przed wariatem który wyskoczy na ciebie z nożem w ręce i wrzaskiem " Oddaj mi moją cebulę!" (, to jest tylko przykład wymyślony przeze mnie, proszę, nie bierzcie sobie tego do serca), nie mają czego tu szukać. Jeżeli już, to radzę przygotować się na częściowy zawód. Co się tyczy osób, które lubią, gdy powieści są chwilami straszne, a chwilami zwyczajne, to to jest zdecydowanie książka dla nich. Ja się niestety zaliczam do czegoś pomiędzy tymi dwoma grupami, moja ocena jest całkowicie subiektywna. Może książka naprawdę jest straszna, tylko się nie wczułam w atmosferę? W każdym razie kończy się tak, jakby autor miał napisać kolejną część, liczę, że będzie o wiele  straszniejsza.

A dla ciekawskich link do filmowej zapowiedzi książki:
https://www.youtube.com/watch?v=mn8-WRs6IKA
Oraz do materiałów dodatkowych z tworzenia filmu:
https://www.youtube.com/watch?v=G-hll8AD6g0

środa, 26 grudnia 2012

Świat po apokalipsie.... świat metra



Metro 2033

Autor: Dmitry Glukhovsky
Tytuł oryginału: метро 2033
Wydawnictwo: Insignis
Ilość stron: 591
Moja ocena: 10/10
 Rok 2033. W wyniku konfliktu atomowego świat uległ zagładzie. Ocaleli tylko nieliczni, chroniący się w moskiewskim metrze, które dzięki unikalnej konstrukcji stało się najprawdopodobniej ostatnim przyczółkiem ludzkości, Na mrocznych stacjach, rozświetlanych  światłami awaryjnymi i blaskiem ognisk, ludzie próbują wieść życie zbliżone do tego sprzed katastrofy. Tworzą mikropaństwa spajane ideologią, religią czy po prostu ochroną filtrów wodnych... zawierają sojusze, toczą wojny.
 WOGN to wysunięta najbardziej na północ zamieszkała stacja metra. Po zagładzie przez długi czas pozostawała bezpieczna, ale teraz pojawiło się na niej śmiertelne niebezpieczeństwo. Artem, młody mężczyzna z WOGN-u, otrzymuje zadanie: musi przedostać się do legendarnej stacji Polis, serca moskiewskiego metra, aby przekazać ostrzeżenie o nowym niebezpieczeń-stwie. Od powodzenia jego misji zależy przyszłość nie tylko peryferyjnej stacji, ale być może całej ocalałej w metrze ludzkości.

" Nie ma prawa. To już nie jest jego życie, jego los należy do innych, od momentu, w którym zgodził się na propozycję Huntera. Teraz już za późno. Trzeba iść. Innego wyjścia nie ma."

Akcja dzieje się w post-apokaliptycznym świecie, gdzie ludzie próbują przetrwać żyjąc w moskiewskim metrze. Nie mogą wychodzić na powierzchnię bez skafandra ochronnego i maski przeciwgazowej przez promieniowanie. Artem to zwykły, dwudziestoletni chłopak, któremu przyjdzie odegrać chyba najważniejszą rolę spośród wszystkich mieszkańców metra. Walutą tam są "kulki" czyli naboje. Artem nie ma rodziców- opiekuje się nim ojczym. Pewnego dnia odwiedza ich dziwny mężczyzna, przedstawia się jako Hunter. Młody chłopak nie wie, że dokładnie w tamtym momencie zacznie się jego wielka przygoda, która może go kosztować życie... Po drodze spotyka wielu ludzi, którzy pomagają mu przebyć naznaczoną drogę.

" -Najważniejsze teraz, to mieć autorytet. Siłę. Stado szanuje siłę, a nie logiczne argumenty."

 Przyznaję bez bicia, powieść zrobiła na mnie wrażenie, a w szczególności niektóre elementy filozoficzne, jak choćby teoria o przeznaczeniu każdego człowieka (w razie czego- strona 326). Od razu uprzedzam, nie ma tu prawie żadnego wątku romantycznego, a już bardzo rzadko zdarzają się wypowiedzi humorystyczne. Jest to książka po części opisująca to, jak człowiek sam się wyniszcza. Zaskoczyły mnie elementy związane rzeczami, które dzieją się w poszczególnych tunelach- jak wpływają na psychikę ludzi. Momentami jest to straszne. Obrazuje także, że ludzie są bardzo podatni psychicznie na otoczenie, jednak głównie za sprawą zmutowanych substancji.

" Wszyscy i każdy z osobna rozumie, że śmierć jest nieunikniona. W metrze śmierć była codziennością. Ale zawsze wydaje się, że tobie nie przytrafi się żaden nieszczęśliwy wypadek, że kule cię ominą, choroba cię nie dotknie."

Fabule nie ma co zarzucić- porządnie wykreowana, dużo akcji. Tak naprawdę nie można się przy tej książce nudzić nawet przez chwilę, no, może na pierwszych stronach. Cały czas coś się dzieje, Artem nigdy nie siedzi bezczynnie. Całokształtu dopełniają opisy, krótkie, treściwe, jednak idealnie obrazujące rzecz, o której jest mowa. Dodatkowo plan metra w środku książki sprawia, że możemy śledzić podróż bohatera.
Pojawiają się tutaj różne organizacje, religie, których osób po kolei spotykamy. Momentami może zatkać nam dech w piersiach, boimy się co będzie dalej, i musimy doczytać do końca. Bardzo spodobał mi się świat na powierzchni, stworzenia powstałe w wyniku promieniowania, a chyba najbardziej Kreml. Świat podziemny jest pełen tajemnic i legend, czasami bohater nie może się rozpoznać co jest prawdą, a co plotkami. Niestety, autor opisuje sny Artema tak, że na początku musimy się domyślać, że to się nie dzieje naprawdę, a dopiero potem możemy potwierdzić nasze przypuszczenia.

"Zaczynał rozumieć, że niektóre zagadki są piękne właśnie dlatego, że nie mają rozwiązania, i że są pytania, na które lepiej nie znać odpowiedzi."

Książka według mnie jest naprawdę godna uwagi, w szczególności dla fanów światów post-apokaliptycznych, akcji i książek psychologicznych. Bo znajdziemy tu dosyć dużo takich wątków, choćby w stworzonej przez autora religii.
 *  *  *
Strasznie przepraszam za taką gigantyczną odległość pomiędzy jedną recenzją a drugą, malowałam plakat.

Przypominam także, że konkurs, w którym nagrodą jest Głębiej kończy się 31 grudnia!

niedziela, 23 grudnia 2012

Święta!

Wesołych Świąt!

Choinka, prezenty
Z okazji Bożego Narodzenia życzę wszystkim ciepłych, rodzinnych świąt. Mam nadzieję, że wszyscy znaleźli jakieś ciekawe książki do poczytania przez tę przerwę świąteczną, a nawet jeśli nie, to aby dostali jakieś ciekawe pozycje jako prezenty. Życzę Wam także wspaniale spędzonego Sylwestra i udanego nowego roku 2013 i aby życie było piękniejsze niż do tej pory. I, chyba najważniejsze, żeby w przyszłym roku przydarzyła się każdemu jakaś piękna i emocjonująca przygoda, niemal z książki wzięta!

wtorek, 18 grudnia 2012

Zmiany w konkursie

Na razie żadna osoba nie wzięła udziału w konkursie, a do końca pozostało już tylko kilkanaście dni więc, aby Was ośmielić, zmieniam trochę zasady. Przypominam także, że do wygrania jest książka "Głębiej" autorstwa R. Gordona i B. Williamsa. A więc oto zmiany:
nr 1 : Wyniki konkursu zostaną ogłoszone na blogu oraz mailowo.
nr 2 : Zadanie konkursowe zostało zmienione!

W tym momencie nagroda zostanie wylosowana spośród osób biorących udział w konkursie!

(Wyrażenie chęci udziału poprzez zwykłe "zgłaszam się" można pisać albo pod tym postem, albo pod tym o konkursie.)
nr 3 : W komentarzu proszę także napisać swoje imię, ksywkę, cokolwiek, żebym mogła tą osobę dać do losowania (tyczy się tylko osób anonimowych).
Cała reszta regulaminu się nie zmieniła.

środa, 5 grudnia 2012

Subiektywnie o książkach: KONKURS rocznicowy :)

Subiektywnie o książkach: KONKURS rocznicowy :) w którym wzięłam udział

Dziewczyna, która jest rubinem



Czerwień Rubinu

Autor: Kertsin Gier
Tytuł oryginału: Rubinrot
Wydawnictwo: Literacki Egmont
Liczba stron: 344
Moja ocena: 8/10
Seria: Trylogia Czasu
Gwendolyn ma szesnaście lat, dwoje rodzeństwa, oddaną przyjaciółkę w klasie i lekko dziwaczną rodzinę. Z dnia na dzień dowiaduje się, że jest obdarzona genem podróży w czasie. Drugim podróżnikiem jest Gideon- bezczelny, arogancki, choć bosko przystojny młodzian, który tajną misję najchętniej zachowałby wyłącznie dla siebie. Ale bez Gwendolyn nie uda mu się misji wypełnić...
Podróże w czasie, niebezpieczeństwo czyhające w najmniej spodziewanym momencie, miłość, która nie zna granic czasu... ta książka cię pochłonie. Dla ciebie również czas przestanie mieć znaczenie.

    "Projectio! Czas płynie strumieniem,
rubin to początek, lecz i zakończenie."
Na świecie istnieje dwanaście osób z genem podróży w czasie- niektórzy żyją, a jeszcze inni umarli kilka wieków temu. Jeśli mogę tak powiedzieć, to akcja powieści toczy się w Londynie, we współczesnym świecie, a zarazem w tym samym mieście, tylko kilkadziesiąt lat wstecz. Pierwsza podróż w czasie przynosi nam wiele pytań- odpowiedzi na nie (a w każdym razie części) znajdziemy w kolejnych tomach. Co skutkuje oczywiście tym, że nie możemy przeczytać tylko pierwszej części-  od razu ciągnie nas do następnych. Inny niż dotychczas sposób przenoszenia się w czasie sprawia, że lektura sprawia nam jeszcze więcej przyjemności. Pełno tu tajemnic i misteriów, akcji i romansu, jest tutaj chyba po trochu z prawie każdego gatunku literackiego, co mi się akurat bardzo podoba. Za to postać głównej bohaterki odrobinę mnie rozczarował, ponieważ z tego, co możemy wyczytać, nie wiedziała kim jest np. Izaak Newton. Jednakże z radością mogę stwierdzić, żę te ubytki zatuszowała nieco postać Gideona. Autorka opisała go tak zręcznie, że teraz zastanawiam się, co też on jeszcze przed nami kryje.

"Oblałam się rumieńcem. A cóż to za bezczelność! I jak pogardliwie na mnie patrzył. Ten głupi, zarozumiały... zawodnik polo!"

Narracja pierwszoosobowa sprawia, że wczuwamy się w sytuacje głównej bohaterki i czujemy się, jakbyśmy to byli my sami. Język jest idealnie dostosowany do naszych potrzeb, sprawia, że chłoniemy każdą   linijkę tekstu z błyskawiczną prędkością. Nie byłam w stanie się od niej oderwać i czytałam ją przez pół nocy. Opisano dokładnie uczucia bohaterki, dzięki czemu bardzo łatwo możemy zrozumieć jej sytuacje. Wątek romansu jest tak naprawdę wisienką na torcie, kończy to literackie dzieło i tym samym wprawia nas w jeszcze większe zainteresowanie kolejnymi tomami. 

"Leslie zawsze mówiła, że nasza rodzina a pewnie więcej tajemnic niż wywiad brytyjski w całej swojej historii. Bardzo możliwe, że miała rację."

Członkowie rodziny Gwen są różni, od sztywnej  babki, która połknęła patyk, po ciotkę, która ma różnego rodzaju wizje i jest cały czas wesoła. Spotykamy się tutaj z różnymi charakterami, jedni mogą nam się spodobać, drudzy nie. Jednak według mnie, gdyby zabrakło choć jednej z tych postaci, książka nie miałaby już tego samego znaczenia. Szczególnie postać lokaja rodziny mnie zaciekawiła, jest owiana tajemnicą. Tk mnie to wszystko wciągnęło, że nie mogłam myśleć choćby o zaznaczaniu fragmentów do tej recenzji, jednak parę razy udało mi się o tym przypomnieć.

"-Myślę, że decyzja nie należy do nas- powiedział pa George.-Proszę za mną, pani Shepherd. I ty także, Gwendolyn.- Po czym z lekkim uśmieszkiem dorzucił:- Nie bójcie się, opętani ezoteryczną manią pseudonaukowcy i fanatyczni wielbiciele tajemnic nie gryzą."

Podsumowując, książka jest raczej kierowana do dziewczyn, chłopakom może trochę przeszkadzać wątek romansu. Młodzież, niezależnie od tego, w jakim wieku jest, może spokojnie tą książkę przeczytać i przy okazji dowiedzieć się tego i owego o historii Anglii. Zadziwia mnie to, że niemiecka autorka wie tak dużo o Londynie i jego ulicach, chociaż pochodzi i mieszka w Niemczech. Uważam, że po tę serię naprawdę warto sięgnąć.

wtorek, 4 grudnia 2012

Największy skarb Skandii skradziony!...



Najeźdźcy

Autor: John Flanagan
Tytuł oryginału: Brotherband. The invaders
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron:438
Seria: Drużyna
Moja ocena: 9/10
Hal wraz z drużyną Czapli poradzili sobie z próbą, pokonali rywali i udowodnili, że zasługują na miano prawdziwych wojowników. Niestety-radość ze zwycięstwa nie trwała długo...
Najcenniejsza skandyjska relikwia, od trzystu dwudziestu lat leżąca w świątyni, została skradziona. To Czaple stały tej nocy na warcie i to one ponoszą odpowiedzialność za to, co się stało.
Hal ma niewielką szansę na to, by oczyścić imię swoje i swojej drużyny. Musi dopaść i pojmać człowieka odpowiedzialnego za kradzież, madziarskiego pirata Zavaca. Wzburzone wody nie sprzyjają żegludze, więc doścignięcie "Kruka" i jego załogi nie będzie łatwe. Czaple, pod wodzą swego młodego skirla oraz z pomocą Thorna zrobią jednak wszystko, by odzyskać dobre imię w skandyjskiej ojczyźnie.

"-Gdybym wiedział, że dostanie mi się miejsce tuż przy wejściu, wyciągnąłbym inny los.[...]
- Czy zdajesz sobie sprawę, jak bezdennie głupie jest zdanie, które właśnie wypowiedziałeś?" 

Akcja powieści toczy się w okolicach Skandii, w świecie znanym  nam już z serii Zwiadowcy. W tej książce mamy plejadę różnych charakterów i postaci: piratów, złodziei, wynalazców... Każda osoba ma bardzo rozbudowany charakter i cechy odróżniające go od innych. Szczerze mówiąc, jestem bardzo zadowolona z autora jeśli chodzi o pojęcia związane z żeglarstwem i bronią, widać, że bardzo się tym interesuje. Pomysłowość Hala- który jest pół Skandianinem, a wpół Aralueńczykiem, bardzo mnie zadziwia, ale i zadowala. Akcja cały czas mknie naprzód, dowiadujemy się coraz to nowych rzeczy. Sczególnie przypadła mi do gustu postać Thorna, który kiedyś był wielkim wojownikiem, jednak po utracie ręki stał się pijaczyną. Wyciągnął go z tego stanu Hal, potem wojownik dołączył do jego załogi. Ma on po prostu świetnie dopasowany charakter. Inni bohaterowie także mnie co i rusz zaskakują swoimi zdolnościami i pomysłami. A najważniejszą rzeczą jest to, że zawsze się w tej książce coś dzieje, nie ma momentu wytchnienia, akcja toczy się dalej.

"-Zrozumiano- odparli chórem. A potem Ulf dodał:
-A więc ja mam podnosić żagiel?
-TAK!-wrzasnął Stig.- Ty podnosisz żagiel. Ty tam, drugi, kimkolwiek jesteś, trymujesz żagiel."

Nie brakuje tu dowcipów i gierek słownych, czasami szczerze mówiąc zapominałam się, że główni bohaterowie mają po mniej więcej szesnaście lat, a nie trzynaście. Zaskakujące jest również zakończenie, które otwiera wiele pomysłów dotyczących kontynuacji. Całokształt jest całkiem niezły, ale dodałabym odrobinę więcej elementów poboczych typu kradzież w obozie albo coś takiego, jednak i tak dobrze jest tak, jak jest.

" Nauczył się, że nigdy nie należy ani martwić się, ani cieszyć na zapas. Jak zdążą, to zdążą."

Książka adresowana jest głównie do osób w wieku 10-15 lat, jednak i tak nie zaszkodzi przeczytać chociażby ze względu na pojęcia żeglarskie. Autor pisze w tej książce wszystko tak, jakby sam był tego świadkiem, jakby przeżył podobne sytuacje do bohaterów. Pochwalę też to, że książka nie jest z typu takich, w których jeden bohater wypada na cały garnizon i nic mu się nie dzieje, nawet draśnięcia nie ma, wręcz przeciwnie. Ogólnie jest to bardzo ciekawa książka akcji, gorąco polecam wszystkim fanom Zwiadowców, bo i na tej serii się nie zawiedziecie.