czwartek, 7 sierpnia 2014

Dunk ze świata Gry o Tron

Rycerz Siedmiu Królestw

Autor: George R. R. Martin
Tytuł oryginału: Knight of the Seven Kingdoms
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Ilość stron: 356
Moja ocena: 9/10
"Rycerskie turnieje, zhańbione damy, dworskie intrygi- to codzienne życie młodzieńca imieniem Dunk, który wiele lat później stanie się legendarnym królewskim gwardzistą. Po śmierci szlachetnego ser Arlana Dunk przybiera imię ser Duncana Wysokiego i wyrusza na poszukiwania chwały, sławy oraz honoru, zgodnie z przysięgą rycerza Siedmiu Królestw. Niestety, świat nie jest gotowy na rycerza wiernego przysięgom i honor z łatwością może go przywieść do zguby. Wkrótce potem Dunk oraz jego kompan Jajo(...) wmieszają się przypadkowo w konflikt ser Eustace'a Osgreya ze Standfast z lady Webber z Zimnej Fosy, a także przybędą na ślub lorda Ambrose'a Butterwella z Białych Murów..."
"-Tak- rzekł po chwili ser Eustace.- Lepiej śmiało wyruszyć w pole niż kryć się za kamiennymi murami. Lepiej zginąć jak lew niż żyć jak królik. Przez tysiąc lat byliśmy marszałkami Marchii Północnej. Muszę wdziać zbroję."
  Dunk urodził się w Zapchlonym Tyłku w Królewskiej Przystani, nie był żadnym wysoko urodzonym chłopcem, tylko bękartem urodzonym przez prostytutkę. A jednak ser Arlan się nim zainteresował i wziął go pod swoją pieczę- nauczył go wszystkiego, co sam umiał i uczynił go swoim giermkiem. Podróżowali razem od zamku do zamku jako wędrowny rycerz i jego uczeń, od czasu do czasu zahaczając o otwarte turnieje. Jednak pewnego dnia staruszek zmarł z przeziębienia, a Dunk został sam. W tym momencie rozpoczyna się jego rycerska przygoda, gdy jedzie na turniej na Łąkach Ashford. Dołącza do niego tajemniczy chłopiec stajenny, który potem staje się jego giermkiem i razem z nim będzie przeżywał różne ciekawe przygody.
  Szczerze mówiąc, to akcja tej książki może i toczy się w świecie "Gry o Tron", ale jest o wiele mniej krwawa i nie ma tu w ogóle wątków erotycznych, w przeciwieństwie do głównej serii. Bardziej to przypomina naszego polskiego Wiedźmina- wędrowny rycerz, który chwyta się roboty w zamkach i tam, gdzie może. Ale dzięki temu cała historia jest o wiele bardziej swojska i po prostu przyjemna. To mi się bardzo podobało.
  Bardzo lubię styl pisania pana Martina, a najbardziej uwielbiam fragmenty typu "Najdziwniejsze jednak były jego włosy. W ogóle ich nie miał". Jak tego nie kochać?
 "- Życie wędrownego rycerza jest prostsze- poskarżył się.- Jeśli powiem coś niewłaściwego, zaszyje mnie w worku pełnym kamieni i ciśnie na dno fosy."
 Jeśli chodzi o postaci, to mamy szansę tu lepiej poznać rodzinę Targaryenów, i to chyba byłoby na tyle, jeśli chodzi o jakieś wyższe rody znane nam z GOT. Jeśli chodzi o postaci, to skupiono się głównie na Dunku i Jaju, kolejni bohaterowie wprowadzani są stopniowo, więc nie ma problemu z rozeznaniem się. Wszystko zostało skonstruowane na schemacie rycerz- nie zna się zbytnio na symbolice i przysłowiach rodów, jest prostoduszny i wierny przyrzeczeniom; giermek- zna się dosłownie na wszystkim i ma niewyparzoną gębę. Ale stanowią bardzo miłe połączenie i naprawdę z wielką przyjemnością śledziłam dalsze ich losy. Mam tylko jedną uwagę- Dunkowi idzie wszystko zbyt gładko, naprawdę. Co z tego, że kiedyś tak jest raniony, i tak ze wszystkich historii wychodzi niemal bez szwanku, co jest bardzo interesujące.
 Książka ta jest wprost idealna dla wszystkich fanów "Gry o Tron" lob/oraz "Wiedźmina". Naprawdę miałam przy niej świetną zabawę, idealnie nadaje się do czytania w upalne dni (sma czytałam w upale leżąc na jachcie, więc wiem, co mówię).
Książka przeczytana w ramach wyzwania:
"Czytam Fantastykę" II

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Przedostatnia część "Pana Lodowego Ogrodu"

Pan Lodowego Ogrodu

Autor: Jarosław Grzędowicz
Wydawnictwo: fabryka słów
Liczba stron: 507
Seria: Saga Pan Lodowego Ogrodu. Tom III
Moja ocena: 8/10
"Wystarczyło ledwie czworo Ziemian, by z planety Midgaard uczynić prawdziwe piekło. Ich tropem, znaczonym niewyobrażalnymi okrucieństwami, podąża Vuko Drakkeinen. Kierowany nieujarzmioną determinacją, krok za krokiem przedziera się przez koszmar niczym z chorej wyobraźni Hieronima Boscha...."
"Kolejne twarze zabitych przeze mnie ludzi. Z każdym dniem mojej misji robi się ich więcej. Całkiem liczne towarzystwo, które mogę podliczyć tylko z pewnym przybliżeniem."
 Uwaga! Spoiler z poprzednich części! 
  Tak oto kontynuujemy przygody Vuka oraz Filara w świecie Midgaardu. Drakkeinen podąża lodowym drakkarem w stronę Lodowego Ogrodu, aby przekonać się, czy pogłoski mówią prawdę i czy władca tego małego światka jest tym, kogo szuka. Po drodze przeżywa jeszcze parę przygód wraz ze swoją drużyną Ludzi Ognia. Następca Tygrysiego Tronu natomiast trafia do niewoli u Ludzi Niedźwiedzi i cierpliwie znosi bycie niewolnym do momentu, w którym miałby szansę uciec i wydostać się z tego szaleństwa. Postacie występujące w obydwu ich fabułach jakoś dziwnie się zazębiają, ciekawe dlaczego?
Koniec spoilera
  Jak zwykle Grzędowicz zostawił większość dobrej akcji na sam koniec, jednak nie zapominając po drodze o ciekawych fragmentach. Gdy się czyta, wszystko wydaje się bardzo spójne i ma się wyraźną wizję całej fabuły, doskonale wie się, co i kiedy się stało. Całokształtu dopełniają fantastyczne ilustracje, które po prostu uwielbiam.
  Pomimo tego, że ten tom jest chyba najszczuplejszy spośród wszystkich, zawarte zostało tutaj niemało akcji. Muszę przyznać, że tym razem moim ulubionym wątkiem była historia Filara, bo w niej się chyba najwięcej działo. Rozpaczałam nad postaciami, które zginęły dosłownie lub pośrednio. Ten tom nie ustępuje chyba w niczym poprzednim, pojawia się trochę nowych postaci, trochę starych znika. Czyli wszystko wraca do normy.
  Sam Lodowy Ogród jest moim zdaniem świetne stworzony, bo zostawia nam pewną przestrzeń dla naszej wyobraźni. Wszystko jest bardzo ładnie opisane, aczkolwiek nie na tyle, żeby każdy miał tę samą wizję wyglądu miasta. To mi się bardzo podoba. Pojawiają się tu bardzo często motywy z miejscem dla uchodźców, bez wojny. Co ciekawe, wszystkie one są stworzone przez przybyszy z Ziemi, tylko że każdy z nich ma swój sposób, obydwa są co najmniej ciekawe. Pojawiła się jednak na moment pewna monotonność i senność, która była jednak raczej specjalnym zamierzeniem niż zanudzanniem czytelnika. Chyba o taki nastrój właśnie autorowi chodziło.
  Podsumowując, trzeci tom nie wyróżnia się zbytnio od pozostałych, zawarte jest w nim dosyć dużo wątków, a przez końcówkę nie mogę się już doczekać przeczytania ostatniego tomu. Mam nadzieję na jakąś spektakularną końcową bitwę albo w każdym razie coś w tym stylu. Ale- pożyjemy, zobaczymy.
Książka przeczytana w ramach wyzwania:
CF - 2014 - logo

niedziela, 27 lipca 2014

Angelfall, czyli złe i dobre anioły

Angelfall

Autor: Susan Ee
Tytuł oryginału: Engelfall
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 316
Seria: Opowieść Penryn o końcu świata, tom 1
Moja ocena: 6/10
""Aniele, stróżu mój... szeptaliśmy przez setki lat. Myliliśmy się. Teraz to właśnie ONE okazały się naszym największym koszmarem."
Ziemię ogarnęły ciemności. Państwa upadły, szpitale, szkoły i urzędy stoją puste, nie działają komórki. Za dnia na ulicach rządzą brutalne gangi, ale kiedy zapada mrok wszyscy wracają do kryjówek, kryjąc się przed grozą Najeźdźców. Anioły. Niektóre piękne, inne jakby wyjęte z najgorszych koszmarów, a wszystkie nadludzko potężne. Przez wieki uważaliśmy je za swoich stróżów, teraz okazały się agresorami siejącymi śmierć. Dlaczego zstąpiły na ziemię? Z czyjego rozkazu? Jaki mają plan? Czy ludzie zdołają im się przeciwstawić?
Siedemnastoletnia Penryn wyrusza w desperacki pościg, żeby uratować życie młodszej siostry. Żeby zwiększyć swoje szanse musi zjednoczyć siły ze swoim wrogiem. Oboje przemierzają Kalifornię, niegdyś piękną i słoneczną, dziś kompletnie zniszczoną i wyludnioną, a wszechobecna śmierć niejednokrotnie zagląda im w oczy. Na końcu podróży, w San Francisco, każde z nich stanie przed dramatycznym wyborem. Czy postąpią właściwie?"
"Po raz pierwszy w życiu jestem dumna z bycia człowiekiem. Owszem, mamy mnóstwo wad. Ulegamy słabościom,  jesteśmy zagubieni,  brutalni i zmagamy się z wieloma problemami..."
  Nastoletnia Penryn żyje w świecie, który opanowały anioły. Ale nie te dobra, z przypowieści biblijnych i opowiadań dla dzieci, a złe, takie, które zabijają ludzi. Razem ze swoją nieco chorą psychicznie matką i młodszą siostrzyczką poruszającą się na wózku próbuje przetrwać w nowym, jeszcze bardziej niebezpiecznym świecie, w którym nie ma się stałego schronienia, a w poszukiwaniu jego i jedzenia trzeba wiecznie podróżować. W miastach kręcą się bandyci, którzy nie omieszkają zabić ludzi za jedzenie. 
  Mam tę świadomość, że za to, co za chwilę napiszę, wiele osób mnie znienawidzi. Ale cóż, negatywne recenzje pisze się łatwiej niż te pozytywne, prawda?
 Zacznijmy może od pozytywów. Mała ilość bohaterów i to w dodatku bardzo charakterystycznych jest idealnym przepisem na orientację w wydarzeniach. Naprawdę, super zrobione, tym bardziej, że główna bohaterka nie jest typem księżniczki, którą trzeba cały czas ratować, a  typem silnej kobiety, dla której najważniejsza jest rodzina i która potrafi się sama obronić. Niestety trochę dalej są momenty, w których trzeba ją ratować. I to nie raz nie dwa, oo ile dobrze pamiętam. Raffe, czyli anioł, któremu odcięto skrzydła i podróżuje z Penryn, jest niesamowicie przystojny i doświadczony, a także zrobi wszystko, by odzyskać swoje piórka. Od samego początku ta dwójka na siebie szczeka, jednak z czasem przestają to robić, a dążenie do własnych celów zamienia się w przyjaźń, a nawet coś więcej. Oczywiście miłość pomiędzy aniołami a śmiertelnikami jest surowo zakazana, a wszystkich, którzy ten zakaz podważą, czeka surowa kara. Mamy więc tutaj już bardzo rozpowszechniony schemat zakazanej miłości przedstawicieli dwóch przeciwnych sobie obozów. Romeo i Julia po prostu, tylko nie skaczący sobie do gardeł przy pierwszym spotkaniu. Fabuła jest nieskomplikowana, można ją obszernie streścić (jeśli chodzi o te ważne wydarzenia i sytuacje,) w dosłownie kilka minut. Pomimo tego można się zaczytać i wciągnąć w kolejne wydarzenia, a opisy są bardzo obrazowe, więc bez problemu można sobie wyobrazić sytuacje i miejsca. Bardzo często pojawiają się humorystyczne dialogi lub pomysły głównej bohaterki, co bardzo ubarwia ten szary postapokaliptyczny świat. Co jeszcze... Za  świat, w którym na pozór dobre anioły są złe, należy się duży plus. Nie spotkałam jeszcze książki, w której są one przedstawione jako przeciwne ludzkości, więc ta automatycznie ma kciuk w górę za oryginalność.
  W sumie jest to czytadło na jakieś 2-3 godzinki (czytałam w Polskim Busie w drodze do domu, więc wiem co piszę), które usatysfakcjonuje miłośników książek w stylu Romea i Julii oraz w sumie niezbyt skomplikowanej fabuły. Koniec jest otwarty, tak że zarówno mogą pojawić się dalsze części, jak i można zostawić bohaterów w spokoju i przejść do innych powieści. Czytając to nic nie stracicie, ale także chyba za wiele nie zyskacie, może jedynie nauczycie się, że z uporem można niemal wszystko osiągnąć.
Książka przeczytana w ramach wyzwania:
CF - 2014 - logo

Zombie od dziennikarskiej strony

FEED. Przegląd Końca Świata

Autor: Mira Grant
Tytuł oryginału: FEED
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Ilość stron: 496
Seria: cykl Przegląd Końca Świata
Moja ocena 10/10
"Czy wiedza wyniesiona z klasycznych horrorów pomoże ludzkości przetrwać apokalipsę?
Rok 2014. Wynaleźliśmy lek na raka. Pokonaliśmy grypę i przeziębienie. Niestety stworzyliśmy też coś nowego, strasznego, coś, czego nikt nie mógł zatrzymać. Infekcja rozprzestrzeniła się szybko, wirus przejmował kontrolę nad ciałami i umysłami, wydając jedno tylko polecenie: jedz!
Upłynęło 20 lat. Georgia i Shaun Mason są na tropie największej historii w ich życiu – mrocznej konspiracji stojącej za infekcją. Prawda musi wyjść na jaw, nawet jeśli jest śmiertelna."
"Wszystko to jest "tylko historią". Tragedia, komedia, koniec świata, cokolwiek, to tylko historia. Liczy się to, by została usłyszana."
  Nadeszły czasy, w których jednym z głównych źródeł informacyjnych są internetowe blogi i strony internetowe, na nich możecie dowiedzieć się więcej niż w gazetach i telewizji. Nie owijają w bawełnę, tylko prosto z mostu wykładają, na czym rzecz polega. A chodzi o to, że zombie istnieją. Przed nimi nie można uciec, sam się prędzej czy później staniesz żywym trupem. To tylko kwestia czasu. A raczej śmierci.
  Rodzeństwo Georgia i Shaun Masonowie są właśnie takimi internetowymi dziennikarzami. Prowadzą Przegląd Końca Świata wspólnie z przyjaciółką Buffy, razem tworzą doskonałą ekipę, a ich strona bije rekordy statystyczne. Dostają zlecenie z pozoru proste- ujawniać i notować prawdę i tylko prawdę, jednak z biegiem czasu wszystko robi się coraz bardziej skomplikowane, a ekipa pakuje się po uszy w aferę wyższych sfer. Powoli przestaje być bezpiecznie, ale informacje są najważniejsze. Świat musi się dowiedzieć o tym, do czego wspólnie doszli. Musi za wszelką cenę...
"To już nie jest cywilizowany świat, pani redaktor. Nie ma już spokoju. Jak tylko ktoś zachoruje, zaczyna nienawidzić tych, którzy są zdrowi."
 Jeśli poszukujecie typowych książek o walce z zombie i przetrwaniu w nowym świecie pełnym żywych trupów, to szukajcie gdzie indziej. Znajdziecie tu tylko pojedyncze fragmenty dotyczące tych potworów, które są tak naprawdę głównym tłem do wydarzeń politycznych. Bo nie o to głównie chodzi. Kręcimy się w powieści wokół tajemnic i spisków, które mogą doprowadzić do śmierci wielu niewinnych ludzi. Im dalej się w to zagłębiamy, tym bardziej to się wydaje nieprawdopodobne. Gdyby podłożyć do tła zamiast zombie zwykłą śmiertelną chorobę, także by się udało stworzyć taką fantastyczną książkę, jednak zombie są jedną z najbardziej przekonujących wersji. Każdy, kto lubi kryminały z dreszczykiem i dużą ilością niespodziewanych zwrotów akcji, będzie usatysfakcjonowany.
  Świat mediów został tutaj genialnie stworzony, uwzględniono w nim zarówno licencje, dzięki którym dziennikarze mogą wchodzi do różnych stref zagrożenia, jak i specjalizacje czy mechanikę działania stron. Jako blogerka byłam naprawdę szczęśliwa czytając to.
"Zawsze znajdą się jednostki, którym łatwiej jest nienawidzić, gdy ich motywacją jest wyłącznie strach. A ja zawsze zrobię wszystko, żeby pokonać ich własną bronią.."
 Postaci nie ma za dużo, a w każdym razie nie aż tyle, żeby rzucały nam się na głowę z niezrozumieniem i trzeba było dokładnie przypominać sobie co i jak z każdą osobą było związane. Jak już wspominałam, głównymi bohaterami są trzy osoby, które prowadzą Przegląd Końca Świata. Wszystkie wydarzenia oglądamy z perspektywy Georgii Mason, Newsie, dla której liczy się tylko prawda. Jest naprawdę racjonalną osobą, która najpierw myśli, potem działa, i bez której nie obyłby się Shaun, jej brat. On natomiast uwielbia ryzyko i zachowuje się bardzo lekkomyślnie w przeciwieństwie do siostry. Obydwoje są do siebie niesamowicie przywiązani i wiedzą, że zawsze mogą sobie ufać. Ostatnią z głównych postaci jest Buffy, która zajmuje się częścią techniczną serwisu, załatwia ukryte kamery i dyktafony dla ekipy oraz prowadzi część Fikcyjną, czyli wszelkiego rodzaju opowiadania, wiersze na temat zombie. Jest może trochę dziwna, ale ma swój urok i po prostu nie da się jej nie lubić.
  Zakończenie jest tak niespodziewane, że aż nie mogłam w to uwierzyć i spodziewałam się wyjaśnienia wszystkiego i stwierdzenia, że to nie jest prawda. Spodobało mi się także to, że informacje o wybuchu epidemii umieszczane są co jakiś czas i dopiero z czasem zaczyna to wszystko rozumieć i dowiadujemy się całej historii powstania zombie. Muszę przyznać- ta książka poraża i zamyka cię w swoich szponach aż do końca. Z każdą stroną akcja rozwija się coraz szybciej, tak, że nie masz nawet czasu się nudzić. Tutaj nic nie jest nudne, a życie to wieczne ryzyko. Tym bardziej, jeśli mieszasz się w grubszą aferę, o której dowiecie się, czytając tę pozycję.
Książka przeczytana w ramach wyzwania:
CF - 2014 - logo

piątek, 11 lipca 2014

Cała prawda o Rosji

Witajcie w Rosji

Autor: Dmitry Glukhovsky
Tytuł oryginału: Рассказы о Родине
Wydawnictwo: Insignis
Ilość stron:337
Moja ocena: 8/10
"Witajcie w Rosji" to cykl szesnastu krótkich opowiadań, które w sposób alegoryczny opisują wydarzenia w Rosji z punktu widzenia autora. Mówią o podporządkowywaniu sobie kraju przez oligarchów, których szczerze mówiąc niezbyt obchodzi życie zwyczajnych i prostych ludzi, a jedynie możliwość zarabiania większych pieniędzy. Jako że wszystko opisane zostało po części w konwencji science-fiction, czasami trudno zgadnąć, co jest prawdą i dzieje się naprawdę, a co nią nie jest. Każde z opowiadań mają drugie dno, nad którym trzeba się czasami bardzo dobrze zastanowić. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby to, co wydawało się fikcją, było rzeczywistością. Jedno jest pewne- wszystkie te historie nie przedstawiają władzy w sposób pozytywny. Witajcie w Rosji!
"Ani ja, ani pan, ani Chewbacca- nikt z nas nie pojmie tej mistyki, tych sił, które powstrzymują ją przed upadkiem, które chronią Rosję i które na oślep prowadzą nasz kraj uświęconą drogą! Rosji nie da się objąć rozumem..."
  Pierwszą rzeczą, która najbardziej rzuca się w oczy, jest okładka. Niby istnieje powiedzenie, żeby nie oceniać książki po okładce, ale w tym przypadku grzechem byłoby nie pochwalić oprawy powieści. Czerwona gwiazda od razu rzuca się w oczy, a herb Rosji z tyłu dodaje jej bardziej teraźniejszego charakteru, tym samym zaznaczona jest niezbyt miła dla nas historia tego kraju.
  Przejdźmy może do sedna sprawy. Pod tą śliczną okładką znajdują się bite 337 stron opowiadań, które mogłyby wydawać się dużą liczbą, gdyby nie fakt, że wszystko pisane jest dużą czcionką. Historie są krótkie, ale treściwe i bardzo wciągające. Miejscami czytelnik zatrzymuje się, żeby powiedzieć coś w stylu "O mój Boże, to się dzieje naprawdę?!". Tak się działo w moim przypadku podczas czytania Co i po ile, czyli drugiego opowiadania z kolei.
 Jeśli chodzi o styl pisania, to czytelnikom obytym ze zbiorami opowiadań Pilipiuka będzie się z czymś bardzo kojarzyć. Jest on na swój sposób oryginalny, ale jednak nie można nie przywodzić sobie na myśl Rzeźnika drzew, czy chociażby 2586 kroków, bo są one naprawdę podobne.
"Nasza polityka programowa opiera się na trzech filarach: seksie, śmierci i pieniądzach. A ty ze swoją nieodłączną inteligencją i refleksją za mocno od tego odstajesz."
  Jeśli chodzi o treści opowiadań, to część z nich na pewno równie dobrze może odnosić się do Polski, chociażby to o przylocie kosmitów na Ziemię. U nas także część informacji albo jest zatajana, albo omawiana w minimalnym stopniu, a zamiast tego dawane są jakieś sprawozdania i dla części ludzi nieistotne tematy. Takie zapychacze. Bardzo często omijane są po prostu informacje o zamieszkach, nie mówię oczywiście o tych na Ukrainie, bo o nich trudno by było nie wspominać.
  Wierzę, że Witajcie w Rosji nie będzie jedynym zbiorem opowiadań autora, bo z każdą kolejną historią stają się one coraz lepsze. Naprawdę jest to przyjemna lektura na wieczór, może dwa. Oczywiście można traktować ją jako po prostu fantastykę, jednak bardziej wymagający czytelnicy znajdą tutaj, jak wierzę, odrobinę chociaż prawdy. Ja w to, co przeczytałam, wierzę. A Wy?
Książka przeczytana w ramach wyzwania:
CF - 2014 - logo

niedziela, 22 czerwca 2014

Krąg jest odpowiedzią na wszystkie pytania

Krąg

Autorzy: Mats Strandberg, Sara B. Elfgren
Tytuł oryginału: CIRKELN
Wydawnictwo: Czarna owca
Ilość stron: 572
Seria: Trylogia Engelfors
Moja ocena: 9/10
"Na pozór zwyczajne miasteczko Engelfors, w którym dzieją się dziwne rzeczy. Sześć dziewczyn właśnie rozpoczęło naukę w lokalnym liceum. Nic ich ze sobą nie łączy, każda z nich jest inna. Pewnej nocy, gdy na niebie pojawia się czerwony księżyc, dziewczyny spotykają się w parku. Nie wiedzą, jak ani dlaczego się tam znalazły. Odkrywają, że drzemią w nich tajemne moce, a ich życiu zagraża niebezpieczeństwo... Aby przeżyć, muszą działać wspólnie, tworząc magiczny krąg. Od tej chwili szkoła staje się dla nich sprawą życia i śmierci..."
"Nie ufajcie nikomu innemu. Ani waszym rodzinom, ani rodzeństwu. Ani przyjaciołom. Nawet największej miłości. I pamiętajcie: Krąg jest odpowiedzią."
  Z tym, że każda z tych dziewczyn jest inna, w pełni się zgadzam. Są tak od siebie różne, że pomimo iż są wprowadzone do fabuły ciurkiem, jedna po drugiej, to bez problemu można się zorientować, która to która. Bardzo to pochwalam, bo najczęściej przy poznaniu dużej ilości bohaterów na samym początku tworzy się mętlik w głowie i dopiero po pewnym czasie można zacząć ich rozróżniać. Na całe szczęście autorzy nie posługują się stereotypami, że osoby, które ratują świat, muszą być idealne, piękne i powabne. Jest wręcz odwrotnie. Dostrzegają one swoje niedoskonałości, mają bardzo wyraźnie zaznaczone wady i zalety, a zamiast standardowej reakcji "wow, ale super, mogę uratować świat i mam supermoce", pojawia się inna, bardziej przyziemna. Dziewczyny na początku raczej nie chcą mieć z tą sprawą nic wspólnego i starają się trzymać od niej jak najdalej, co w sumie nie jest dziwne. Dla kogo byłoby normalne to, że nagle staje się niewidzialnym albo chociażby pluć ogniem?
"Straszne rzeczy tak naprawdę nie są takie jak na filmie. Nie są fascynujące. Tylko przerażające i brudne.Przede wszystkim nie można ich wyłączyć."
 Najbardziej w sumie spodobało mi się to, że dziewczyny mają swoje problemy- jedna mieszka sama w domu i większość rzeczy, które tam się znajdują, zostały znalezione na śmietniku, drugiej ojczym nienawidzi i wiecznie się na nią wścieka o byle co, trzecia znowu nie potrafi odnaleźć się wśród ludzi i staje się wprost niewidzialna dla otoczenia. Ta książka uświadamia nam, że nie istnieją osoby idealne i nie mogą istnieć, każdy ma jakieś swoje kłopoty, choćby małe. Bardzo ładnie ukazane zostało tutaj również ich życie po szkolne i towarzyskie. Co prawda nie polecam tej książki dla osób, które niezbyt lubią czytać o upijaniu się, bo są takie momenty, co prawda nie za często, ale jednak wszystko jest bardzo ładnie i obrazowo opisane. Do języka i sposobie pisania nie ma się w sumie podstaw do czepiania się. Autorzy odwalili naprawdę kawał dobrej roboty.
"Sama słyszała, że robi z siebie kompletną idiotkę. Zawsze myślała, że pijani nie rozumieją, że robią z siebie kretynów. Teraz wie, że kiedy jest się wstawionym, to człowiek się nie przejmuje, że robi z siebie idiotę."
  Bardzo dobre jest również to, że w końcu akcja nie rozgrywa się w jakimś niesamowicie znanym mieście jak Nowy Jork czy Londyn, a w tak naprawdę zapadłej mieścinie gdzieś w Szwecji. Akcja rozwija się umiarkowanie, tak, że nawet przez moment się nie można znudzić. Pełno tu punktów zwrotnych, a autorzy igrają z nami podsuwając i dając nam uwierzyć w kolejne możliwości, po czym zastępują je innymi. Przy czytaniu Kręgu miałam naprawdę dużo świetnej zabawy i bardzo miło spędziłam czas. Z zapartym tchem śledziłam kolejne losy bohaterów modląc się o to, by nikt nie zginął. Książka porywa treścią i nieprzewidywalnością, wielu rzeczy tak naprawdę nie sposób przewidzieć. Cała fabuła jest najwyraźniej misternie spleciona z nitek pojedynczych wydarzeń i pozornie niezwiązanych ze sobą szczegółów. Jedyną sprawą, którą jakoś niezbyt łatwo mi było przełknąć, jest miłość do nauczyciela. Może i się czepiam, ale dla mnie to było to coś... mało naturalne.
 Hmmm... A z moich obserwacji wynika, że o wiele łatwiej i o wiele dłużej można pisać recenzje negatywne niż pozytywne. Po prostu jakoś... prościej jest wszystko wychwycić i wydobyć. Dobre książki są za dobre i zawsze ta dobroć się powtarza.
Książka przeczytana w ramach wyzwania
CF - 2014 - logo

sobota, 7 czerwca 2014

"Krew elfów"- czyli zaczynamy dłuższą historię

Krew elfów

Autor: Andrzej Sapkowski
Wydawnictwo:: superNOWA
Ilość stron: 295
Seria: saga o Wiedźminie
Moja ocena: 9/10
Po pierwszych dwóch tomach wstępnych Wiedźmina, czyli zbiorze 13 opowiadań, nadszedł czas na prawidłową powieść. Pierwszy tom sagi o Wiedźminie nawiązuje do poprzednich wydarzeń, a w rolach głównych są oczywiście dobrze nam znani z poprzednich części Geralt z Rivii, Ciri, piękna czarodziejka o kruczoczarnych włosach Yennefer, mistrz bardów Jaskier oraz wiele dopiero co poznanych postaci, takich jak Triss Merigold albo wiedźmini w Kaer Morhen. 
Mała Ciri, nazywana również Niespodzianką, jest na najlepszej drodze w kierunku zostania wiedźminką. Niektórzy ludzie jednak chcą ją odebrać Geraltowi, który stał się jej opiekunem, pod różnymi pretekstami. I nie są to dobre osoby. Jak uda im się wywinąć? I co się dzieje z małym Lwiątkiem z Calanthe?
"Czy rozumiesz teraz, czym jest neutralność, która tak cię porusza? Być neutralnym to nie znaczy być obojętnym i nieczułym. Nie trzeba zabijać w sobie uczuć. Wystarczy zabić w sobie nienawiść. Czy zrozumiałaś?"
  Zaczęła się ciągła fabuła. Ciri jest szkolona w Kaer Morhen, jednak jeszcze nie przechodzi tych wszystkich mutagennych przemian z jednego prostego powodu- jest dziewczyną. Do tej pory wiedźmini jeszcze nie uczyli kobiet swojego fachu, jednak zawsze musi być ten pierwszy raz, prawda? A Niespodzianka jest bardzo wytrwała i ćwiczy aż do skutku. Ne pierwszy plan wchodzą kolejno Triss Merigold i Yennefer, z którą Geralt dosyć chłodno ostatnimi czasy się obchodził. Tak naprawdę Ciri jest tutaj główną postacią, na któej skupia się cała akcja oraz wszyscy bohaterowie. To między innymi z jej powodu większość postaci natrafia na siebie albo walczy ze sobą. Nikt nie wie tak naprawdę, kim ona jest, do czego ma predyspozycje. Może do wszystkiego?
  Jak przystało na książki Sapkowskiego, nie brak tutaj wulgaryzmów, a także walk i bitew. Tworzą jednak one charakter powieści, dzięki któremu jest taka, jaka jest- czyli fantastyczna. Nie cierpi się na niedostatek- wszelkiego rodzaju fabuły i wątków jest w bród. Fragmenty humorystyczne są naprawdę na poziomie, chociażby moment, w którym Triss zajmuje się Ciri i idzie następnie z pretensjami do wiedźminów. Wyobrażenie sobie ich min jest po prostu prześmieszne! Nie mówiąc już o ich osłupieniu na wiadomość o tym, że całkowicie zapomnieli, że jednak ich uczennica jest kobietą.
  Bardzo ciekawa jest więź pomiędzy Niespodzianką a  Geraltem, która staje się tak duża, że Yennefer zaczyna powątpiewać w swoją pozycję na czele najważniejszych dla wiedźmina kobiet. Jednak zdaje sobie sprawę, że to jest bezpodstawne, w każdym razie w sensie romansowym, po tym, jak poznaje bliżej Lwiątko z Calanthe.
"Nadchodzą trudne czasy- powiedziała cicho.- Trudne i niebezpieczne. Nadchodzi czas zmian. Przykro byłoby starzeć się w przekonaniu, że nie uczyniło się się niczego, by te zmiany, które nadchodzą, były zmianami na lepsze. Prawda?
  Po drodze przez fabułę poznajemy również grupkę krasnoludów, a na ich czele- Yarpena Zigrina, rubasznego wesołka o nieskalanym poczuciu humoru. Szybko zaprzyjaźnia się z Ciri i szczerze mówiąc mam nadzieję, że dosyć często będzie pojawiał się w kolejnych tomach, bo przynosi ze sobą porcję krasnoludzkiego humoru.
  W tej książce zabrakło mi jednak trochę bardziej wiedźmińskich profesji- niby Geralt został wynajęty do ochrony statków przed żagnicami, jednak tej akcji moim zdaniem było zdecydowanie za mało. Przydałby się w sumie jeszcze jakiś porządny potwór, ale poza tym fabuła była bez zarzutu. Pełno akcji, w pewnych momentach cały czas czytało się jedynie długie dialogi, bez opisów tego, co bohater robi. Potem po na przykład ćwiczeniach Ciri w Kaer Morhen jest się lekko zdziwionym.
  Powieść zalicza się do klasycznej fantastyki z magią, potworami i różnymi rasami typu krasnolud i elf. Tutaj nie decyduje się o swoim przeznaczeniu, najczęściej ono samo cię nakierowuje na ścieżkę życia. Niestety, na Niespodziankę szykowany jest właśnie spisek. Co będzie dalej? Jestem strasznie ciekawa i już nie mogę się doczekać kolejnej części.
Książka przeczytana w ramach wyzwania
CF - 2014 - logo